Magda Knedler, Medea z Wyspy Ognia [Zwierciadło]

 Magda Knedler, Medea z Wyspy Ognia [Zwierciadło]

Czekałam na kontynuację losów Medei Steinbart z dużą niecierpliwością po tym, jak zachwyciła mnie poprzednia książka Magdy Knedler pt. Medea z Wyspy Wisielców. Zresztą jak wiele powieści tej niesamowicie zdolnej autorki, w której książkach odnajduję wszystko to, co tak bardzo lubię i cenię w literaturze. A teraz, po lekturze Medei z Wyspy Ognia  czuję się tak szalenie onieśmielona przed próbą wydania jakiejkolwiek oceny. Trudno się mierzyć w końcu z literackim kunsztem, a przy tym nie popaść w patos.

Dalsze losy Medei obejmują lata 1914-1918, czyli czas Wielkiej Wojny. Po tragicznych wydarzeniach w pałacu Falkenberg i konflikcie z Johannem Medea przenosi się do Breslau. Mieszka tam wygodnie, ale nie jest szczęśliwa. W trudnych chwilach pomaga jej psychiatra Horst Achilles Lange. Między nimi rodzi się uczucie i oboje planują wspólną przyszłość.

Tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej Horst dostaje list od przyjaciela, któremu postanawia pomóc. Medea zostaje sama w Breslau. Ukochany wyrusza w kierunku frontu wschodniego i słuch o nim ginie. Nikt nie wie, co się z nim stało, a on sam nie ma pojęcia, że zostawił w mieście, przekształconym teraz w twierdzę, nie tylko narzeczoną. Bohaterka czeka na niego tak długo, jak może, ale w końcu jest zmuszona do radykalnych działań i musi zupełnie zmienić swoje życie. Ostatecznie to rok 1914 i kobieta wciąż ma niewielkie możliwości.

Mam wrażenie, że niewiele współczesnych polskich autorek potrafi tak umiejętnie jak Magda Knedler przemawiać jednocześnie do serca swoich czytelników i do ich intelektu. Bo w książkach autorki jest zarówno elegancki język świadczący o sporej erudycji autorki, a zarazem przystępność przekazu, jest mnóstwo odwołań do historii i realnie istniejących, choć bardzo często nieco zapomnianych postaci integralnie wplecionych w fikcyjną fabułę. Jest staranny research i ogrom wiedzy, a jednocześnie odczuwalne, burzliwe nieraz emocje. Nie inaczej jest w przypadku historii Medei, w której wszystkie te elementy pojawiają się w pełnej krasie. A w trakcie lektury ma się wrażenie, jakby ktoś podłączył elektrody do serca i umysłu, rażąc oba miejsca z precyzją godną mistrza.

Bohaterka powieści mimo młodego przecież wieku ma za sobą naprawdę sporo trudnych życiowych doświadczeń. Mogłaby obdarzyć więcej niż jedną biografię, a jeszcze wiele chwil dobrych i trudnych przed nią. Jednak w tej obfitości doświadczeń, jakimi autorka obarcza Medeę, wciąż zachowana zostaje wiarygodność - historyczna, społeczna i psychologiczna. To dlatego tak łatwo zaangażować się w opowieść i dlatego tak bardzo wyzwala ona skrajne wręcz emocje. Do ostatniej strony czytałam z mocno bijącym sercem i ściśniętym gardłem i długo jeszcze wracałam myślami do całej fabuły.

Zachwyca mnie nie tylko sama historia Medei, tak niesamowicie trudna, zmienna, porywająca, ale i sam sposób, w jaki została ujęta. Autorka posługuje się pięknym językiem, doskonale operując środkami wyrazu nie tylko przy tworzeniu dialogów czy opisywaniu poszczególnych zdarzeń, ale i oddając gęstniejącą atmosferę w kraju przeczuwającym wojnę, a potem pogrążającym się w wojennej apatii. W wielu aspektach blisko tej książce do powieści Ocean odrzuconych autorki, choć zamiast Wiednia mamy niemiecki Breslau, a i bohaterka wywodzi się z innej warstwy społecznej. Kunszt autorki przejawia się także w tym, z jaką subtelnością i sugestywnością zarazem kreśli sceny łóżkowe czy pełną dramatyzmu scenę porodu.

Historię Medei autorka rozwija z rozmysłem, w bardzo interesujący sposób wplatając jej losy w tzw. wielką historię, która z jednej strony rozgrywa się gdzieś w tle, z drugiej dotyka w pewien sposób każdego. Znajdziemy w tej powieści wzmianki o mniej lub bardziej znanych ludziach epoki, z niektórymi przetną się nawet ścieżki bohaterki. W powieściowych ramach zmieściły się nastroje pro- i antywojenne, klasowe animozje, ruchy narodowowyzwoleńcze. Aż dziw bierze, jak gęsto jest w powieści od realnych osób, poglądów i wydarzeń, a jednak wpisane są w fabularną tkankę z takim wyczuciem i naturalnością, że stają się jej integralną częścią. Aby to się udało trzeba - powtórzę to - ogromnej wiedzy, ale i sporych literackich umiejętności i za to podziwiam autorkę ogromnie.

W fabułę wpisany jest też - znów z naturalnością i subtelnością - dialog z antycznym mitem, ze stereotypowym wizerunkiem Medei jako kobiety zdolnej do niewyobrażalnej zbrodni i zależnej od męskich kaprysów. Ale Mada odkrywa dla siebie, a pośrednio dla nas, inny obraz tragicznej bohaterki i pokazuje nam obraz kobiety, która chciała mieć moc sprawczą, która działała, nie poddając się do końca męskiej woli i ambicji. W tym wymiarze losy Mady nie są wcale retellingiem mitu, a rodzajem porywającej polemiki.

Autorka podejmuje w książce wiele bliskich kobietom zagadnień. Mogłabym powiedzieć, że to książka na wskroś feministyczna, choć zważywszy na pejoratywny odbiór tego słowa, obawiam się książce wyrządzić tym określenie niedźwiedzią przysługę. Jednak prawdą jest że gros poruszanych tematów dotyczy sytuacji kobiet, nierówności społecznych, których koszt zawsze bardziej obciąża kobiety, praw reprodukcyjnych, edukacji, ale też łatwości, z jaką społeczeństwo gotowe jest oskarżać kobiety i przymykać oko na zachowania i postępowanie mężczyzn. To wszystko doskonale pasuje do historii Medei - zarówno tej mitycznej, jak i powieściowej bohaterki.

Choć akcja powieści rozgrywa się na początku XX wieku, z łatwością można dostrzec, jak wiele podjętych przez autorkę tematów wciąż pozostaje aktualnych i jak doskonale odbija współczesną rzeczywistość. Tu pozwolę sobie poczynić ukłon w stronę autorki w podziękowaniu za przypomnienie wielu mało znanych autentycznych postaci, zwłaszcza kobiecych, jak również poruszenie tematu ludobójstwa Ormian, w którego mechanizmie rozpoznać można echa aktualnych wydarzeń. 

Medea z Wyspy Ognia to powieść niezwykła. Z jednej strony poruszająca, wciągająca powieść obyczajowa rozgrywająca się w historycznych dekoracjach. Z drugiej - dialog z mitem i różnymi jego wersjami. Do tego powieść o miłości i zdradzie, o straconych marzeniach, braku złudzeń i odzyskiwaniu sprawczości. O nadziei. Walce o siebie i sprawy, które uważa się za słuszne. Przemianach społecznych i burzliwym początku XX wieku. O kobietach i mężczyznach, niełatwych relacjach. O zaufaniu, poczuciu winy, oddaniu i poświęceniu. Ze wspaniałą, nieprzerysowaną bohaterką, która jest słaba i silna zarazem. Ta powieść jest jak prawdziwy skarbiec pełen wiedzy, informacji i emocji zarazem. To proza wysokiej próby, doskonale balansująca między intelektualnością i przystępnością. A przede wszystkim wspaniała lektura, którą czyta się z zapartym tchem. I z zapartym tchem czeka się potem na kolejną część, która - mam nadzieję - powstanie niedługo.

Autor: Magda Knedler
Tytuł: Medea z  Wyspy Ognia
Wydawca: wydawnictwo Zwierciadło


Audiobook dostępny w ramach abonamentu Storytel.


Na koniec pozwolę sobie na pewną dygresję. Twórcy współczesnego kina superbohaterskiego mogliby się od autorki uczyć, jak wprowadzać silne i ciekawe postaci kobiece do fabuły w taki sposób, by nie zmieniać tego w groteskę. Bo w książce Knedler zagęszczenie wzmianek o ciekawych, silnych, zdolnych kobietach - realnych i fikcyjnych - na pierwszym, drugim i trzecim planie jest ogromne, ale w żadnym momencie nie zmienia powieści ani w karykaturę, ani w nachalny manifest. Dla mnie jest to kwintesencja literatury kobiecej - tworzonej przez kobiety i o kobietach, ale wykraczającej poza ramy podziałów na to, co kobiece i męskie. I skierowanej do uniwersalnego odbiorcy.


Komentarze

Popularne posty