Izabela Janiszewska, Noc kłamstw [Czwarta Strona Kryminału]
Powieść można by właściwie wpisać w nurt domestic noir, jako że cała intryga stopniowo obnaża całą masę kłamstw i sekretów skrytą pod pozorami udanego małżeństwa i szczęśliwej rodziny. Przedzierać się przez nie można niczym przez kolejne warstwy cebuli, bo pod powierzchnią kryją się kolejne i kolejne elementy. Sekrety, których nikt nie chce wyjawić i zdarzenia, z którymi nikt nie może się pogodzić. Okazuje się, że im więcej tajemnic zostaje ujawnionych, tym bardziej gęsta robi się atmosfera i bardziej kruche dotychczasowe szczęście.
Janiszewska konstruuje bardzo zawiłą intrygę, która wciąga czytelnika dusznym klimatem i napiętą atmosferą, w której nie można ufać nikomu, nawet sobie samym. Tych zawiłości i zwrotów akcji, które mają mylić tropy i generować kolejne podejrzenia, jest w pewnym momencie tyle, że kilka razy zdarzyło mi się przewrócić oczami, ale trzeba przyznać autorce, że pisze na tyle wciągająco, że ani przez moment nie chciałam zrezygnować z lektury.
Śmierć pojawia się już na samym początku i autorka zdaje się prowadzić czytelnika w dość klasycznym kierunku. Narracja toczy się nieliniowo, przeskakując z wydarzeń po znalezieniu zwłok do tych poprzedzających śmierć kobiety. Im więcej osób pojawia się na scenie, tym mniej oczywiste wydaje się rozwiązanie, a w gąszczu kłamstw każdy zdaje się realizować jakiś sobie tylko znany plan. Autorka nie tylko kieruje podejrzenia na coraz to nowe osoby, ale też zdaje się je całkiem dobrze motywować. I choć - jak pisałam - całość wydaje się odrobinę przerysowana, widać w zastosowanych rozwiązaniach pomysł i sprawną jego realizację.
Dodatkowym smaczkiem są sceny - nazwijmy to - szkolne, bardzo sugestywnie i przejmująco obrazujące punkt widzenia ofiary szkolnych dręczycieli. Te sceny zdają się zawieszone w próżni. Nie mamy możliwości rozpoznać, której z postaci dotyczą i jak powiązane są z całą prezentowaną intrygą, co tylko podsyca atmosferę zagrożenia i niepewności. Jednocześnie wątek ten nie pełni funkcji czysto technicznej, lecz podejmuje dość istotny społecznie temat. Nie tylko obnaża mechanizm dręczenia i zastraszania, ale każe zastanowić się nad długotrwałymi konsekwencjami zarówno dla ofiary, jak i osób, które przez brak działania, stanową wsparcie dla oprawców.
Janiszewska tworzy wnikliwe portrety emocjonalne postaci, zagłębia się w meandry lęku, poczucia winy, zazdrości, podejrzliwości. Przygląda się grze pozorów i wszystkim uczuciom, które próbujemy kryć pod maską. Gęsta atmosfera sprzyja eskalacji emocji i potrafi wciągnąć czytelnika w cały labirynt przypuszczeń. Dodatkowym plusem jest dla mnie trzecioosobowa narracja, która pozwala spojrzeć na poszczególne postaci z boku, jednocześnie wczuwając się w emocje wszystkich z nich.
Choć nie jest to książka, która na długo zapadnie mi w pamięć i wyłamuje się z gatunkowych schematów, stanowiła bardzo przyzwoitą, choć odrobinę przekombinowaną lekturę. Stężenie dramatów na centymetr kwadratowy jest tu naprawdę spore, ale każdy z aspektów udaje się autorce całkiem dobrze umocować w toku fabuły i dość wiarygodnie (w realiach gatunku) umotywować. W emocjonalny tygiel autorka wpisuje nie tylko kryminalną intrygę, ale też skłaniające do refleksji tematy społecznie. Dotyka natłoku tajemnic, które stają się zarzewiem tragedii, ale też kwestii winy i kary po latach, dręczycieli i osób dręczonych, a także winy tych, którzy po prostu nie udzielają pomocy. Zostawia czytelnika z garścią refleksji i po dość udanej lekturze.
Autor: Izabela Janiszewska
Tytuł: Noc kłamstw
Wydawca: Czwarta Strona Kryminału
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz