Zyta Rudzka, Ten się śmieje, kto ma zęby [W.A.B.]
Zyta Rudzka niewątpliwie przyciąga do siebie czytelników. Ci, którzy jej książki znają, z niecierpliwością czekają na kolejne. Ci, którzy jak dotąd się wahali, mają teraz motywację, żeby lektury nie odwlekać, bowiem za Ten się śmieje, kto ma zęby Zyta Rudzka otrzymała w tym roku nagrodę Nike. Także i ja postanowiłam nadrobić zaległości w czytaniu.
Bohaterka książki straciła miłość, męża, pracę. Swój niewielki dorobek wyprzedała na bazarze. Ale Wera jest nie do zdarcia. Nie celebruje utraty. Nie chce być wdową ani ofiarą. Kocha, kogo chce, i żyje, jak chce, stąd jej siła.
Powieść jest właściwie monologiem Wery, nie wiadomo do kogo adresowanym, w którym zawiera całą siebie wplecioną w zmagania z przygotowaniem pogrzeby zmarłego męża. Monologiem toczonym potoczystym, dosadnym, często wulgarnym językiem, w którym najlepiej odbija się bezkompromisowa postawa życiowa bohaterki. Wera bowiem nie przejmuje się konwenansami, jest prostą kobietą i takim też językiem się posługuje, choć wcale nie bark w jej tyradzie celnych uwag i interesujących spostrzeżeń.
Widzimy w książce obraz kobiety, dla której utrata to codzienność, pozostawanie na marginesie uwagi również. Wera całe życie o coś walczy i choć często ponosi porażki, ma w sobie ogromną siłę, bowiem raz za razem wstaje z kolan i z butą brnie dalej przed siebie. Tak naprawdę porażki są dla niej motorem do działania, wewnętrzny ogień nie pozwala jej zatracić się w rozpaczy, przez co chroni przed najgorszym. To porażki i chwile bólu ukształtowały osobowość Wery, ciągła walka - o wyrwanie się ze wsi, o prawo do kochania, o stanięcie na nogi po utracie ukochanej osoby... Życie Wery nie rozpieszcza, więc i ona nie rozpieszcza nikogo. A jednocześnie jest szalenie interesującą osobą.
Użycie bezpardonowego języka w narracji jest u Rudzkiej przemyślane i celowe. Wulgarność Wery może razić, a na pewno wprowadza dyskomfort. Jednak zauważalnie stanowi rodzaj tarczy do ochrony przed nieprzyjaznym światem i oręża dodającego mocy w walce o swoje. Bohaterka jest kobietą ze społecznych nizin i tak się zachowuje, a Rudzka doskonale oddaje to w narracji pierwszoosobowej.
To powieść, w której autorka oddaje głos wykluczanym, dostrzeganym przez większość ledwie kontem oka, i to zawsze z wyższością. Rudzka powołuje do życia bohaterkę ogromnie wyrazistą, reprezentującą ciągłą walkę o przetrwanie, związanie końca z końcem i prawo do kochania kogokolwiek. Bohaterkę, która wyłamuje się z ramek społecznych, często cierpi, ale nigdy, przenigdy się nie poddaje.
To książka, w której obok bezpardonowego języka, mamy mówienie bez skrępowania o erotyce, upodobaniach, miłostkach. Mamy rozkoszowanie się "numerkami", zdrady, ale i prawdziwe uczucia, choć bez górnolotnych słów. Wszystko tu jest bardzo przyziemne i jednocześnie prawdziwe.
Książka nie należy do łatwych lektur, atakuje językiem, brudnym, niewygładzonym obrazem świata, wytrąca z bańki samozadowolenia. A jednocześnie ta brawurowo napisana historia wciąga od pierwszej do ostatniej strony, zachwyca. Wtłacza czytelnika w świat, który jest poza zasięgiem jego doznań empirycznych. Hipnotyzuje rytmem monologu, pozbawionego rozbuchanych metafor czy ozdobników. Pozwala przetaczać się przemyśleniom Wery, rozlewać w różnych kierunkach. To opowieść o przemijaniu i walce tych, którzy zostają. O sile czerpanej z upadków. O wewnętrznym ogniu, podsycanym przez gniew i niezgodę na wtłaczanie w uwierające ramki. Książkę można potraktować trochę jak polską odpowiedź na Elegię dla bidoków czy Demona Copperheada, które to amerykańskie książki dają głos bohaterom z marginesu społecznego. Jest jednak znacznie bardziej skondensowana, skupiona na emocjach i przeżyciach niż wydarzeniach. To zdecydowanie powieść wybitna.
Autor: Zyta Rudzka
Tytuł: Ten się śmieje, kto ma zęby
Wydawca: wydawnictwo W.A.B.
Egzemplarz własny.
Komentarze
Prześlij komentarz