Chisako Wakatake, Pójdę sama [W.A.B.]
Ogromnie cieszy mnie, że w dzisiejszych czasach mamy tak szeroki dostęp do literatury także spoza naszego kręgu kulturowego. Pozwala to nam, czytelnikom, na nowe, czasem nieoczekiwane doznania, ale też dostrzegania pewnej uniwersalności doświadczeń, wyłamujących się z ram jednej konkretnej nacji czy kultury. Do Chisako Wakatake przyciągnęła mnie okładka, ale i fakt, że jestem ciekawa azjatyckiej literatury oraz pozytywne recenzje. Czy dostałam to, czego oczekiwałam?
Jako młoda dziewczyna Momoko wyjechała do Tokio, by uciec przed prowincjonalnym życiem i wreszcie zyskać niezależność. W drodze do wolności paradoksalnie wkroczyła jednak na ścieżkę oczekiwań społeczeństwa: pracowała, była miła dla wszystkich, miała ładny dom, została posłuszną żoną i oddaną matką…
Teraz, w wieku 74 lat, gdy mąż nie żyje, a dzieci dawno odeszły, kobieta wraca myślami do przeszłości. Zastanawia się nad własnym życiem, nad straconymi marzeniami, nad samotnością, starzeniem się i śmiercią… Czy nie za bardzo poświęciła samą siebie? Czy warto było przedkładać dobro innych nad własne?
Gdy pewnego dnia odwiedza ją wnuczka, życie Momoko zaczyna się zmieniać. Nareszcie nadszedł czas, aby zadbać o siebie i cieszyć się każdą chwilą.
Ta powieść o refleksji, która przychodzi w jesieni życia, ujęła mnie ogromnie swoją melancholijną aurą i jednoczesnym ciepłem. A także tym, że łączy w sobie doświadczenia typowe dla kultury japońskiej z uniwersalnymi postawami i przeżyciami, w których można przejrzeć się jak w lustrze, nawet jeśli dorasta się i starzeje w tzw. zachodnim świecie.
Bohaterka, która całą niemal dorosłość spędziła w Tokio, próbując wpasować się w wielkomiejskie oczekiwania, na starość odkrywa nie tylko tęsknotę za korzeniami, nie tylko sentyment za miejscem pochodzenia, przejawiający się w powrocie do "wiejskiego" dialektu. Zdaje sobie sprawę, ile poświęciła, dbając też wciąż o innych, stawiając na pierwszym miejscu ich zdanie, a jednocześnie odkrywa, że teraz nie musi tego robić. Czuje coś na kształt wyzwolenia z ram tego co trzeba, co wypada, co pomyślą inni.
Jednocześnie Momoko wcale nie przekreśla dawnego życia, nie odrzuca go. Potrafi dostrzec wszystkie dobre chwile i dobre wspomnienia. Pamięta, co pchało ją do działania i godzi się z losem, jaki wynikał z jej własnych decyzji. Momoko uświadamia nam, że nawet rezygnując z części siebie, dokonujemy wyboru i jesteśmy odpowiedzialni za to, jak toczy się nasze życie.
Historia, którą prezentuje nam Wakatake, jest znacznie bardziej uniwersalna niż można by przypuszczać. Jest świadectwem globalnej wspólnoty przeżyć, przynajmniej jeśli chodzi o rewizję własnego życia na starość i podsumowania. Momoko wraca do korzeni, daje sobie szansę na większą swobodę w samostanowieniu, ale przede wszystkim odkrywa, jak bardzo - mimo zmieniających się czasów - przypomina swoją mamę i zastanawia się także nad relacją ze swoją dorosłą córką. Ta tęsknota za kontaktem i próby bariera w nawiązaniu głębszego kontaktu są ogromnie poruszające, podobnie jak uświadomienie sobie, że córka ma pretensje do matki o większe zainteresowanie jej bratem, natomiast sama również mocniej skupia się na synu niż córce.
Ta niewielka objętościowo powieść, prawie bardziej rozbudowane opowiadanie, jest głęboką, czułą, refleksyjną opowieścią o starości, bardzo uniwersalną i przez to mocno poruszającą. Dzięki tej spokojnej, czułej narracji można się z bohaterką utożsamić niezależnie od tego, ile ma się lat. Pójdę sama jest trochę jak tłumaczenie mentalności osób starszych, opowieścią o samotności, refleksją nad tym choćby, dlaczego starsze osoby przesiadują w przychodni czy nie potrafią otworzyć się przed dorosłymi dziećmi. Jest też opowieścią o momencie, w którym akceptujemy siebie w całości, swoją przeszłość, teraźniejszość, godzimy się też na przyszłość, niezależnie od tego, ile ona potrwa. Jednocześnie opowieść jest szansą dla czytelnika by już teraz zastanowić się nad własnym życiem, nad tym, czy warto poświęcać się dla innych.
Doceniam pracę tłumacza i redakcji nad polską wersją językową, która wymaga wprowadzenia jakiejś reprezentacji dialektu i wybrnęli z tego znakomicie. Co prawda ta językowa konwencja odrobinę utrudnia lekturę, ale tylko początkowo, ponieważ później łapiemy już ten specyficzny rytm mowy (polecam też posłuchać w audiobooku).
Pójdę sama to nie powieść, przez którą przechodzi się gładko i przyjemnie, ale to akurat atut. Zmusza czytelnika do uważności, refleksji, niespiesznej lektury. Pozwala się przeżywać i zapada w pamięć. Są w niej blaski i cienie życia, ale też nadzieja na to, że jesień życia też może być pogodna, słoneczna. Może dać poczucie spełnienia. Nawet jeśli bywa trudna czy samotna, to nie jest taka bezustannie. Książka japońskiej autorki porusza tematy dość oczywiste, ale w sposób interesujący i pełen empatii. Okazuje się uniwersalną lekturą, zrozumiałą dla czytelników w różnym wieku i na różnej szerokości geograficznej.
Autor: Chisako Wakatake
Tytuł: Pójdę sama
Tłumacz: Dariusz Latoś
Wydawca: wydawnictwo W.A.B.
Egzemplarz własny.
Komentarze
Prześlij komentarz