Magda Knedler, Grudniowy dom [Wydawnictwo Otwarte]

 

Magda Knedler, Grudniowy dom [Wydawnictwo Otwarte]

Nigdy nie ukrywałam, że jestem fanką twórczości Magdaleny Knedler od wielu lat i przeszłam śladem autorki długą literacką drogę, patrząc, jak się rozwija, jak eksploruje tematy i gatunki. Dla mnie jej nazwisko na okładce jest gwarancją jakości, która mieści się w pięknym języku, ogromnej wrażliwości i nieoczywistemu podejściu do podejmowanych zagadnień i tematów. Dlatego "świąteczna" okładka najnowszej książki, czyli Grudniowego domu, wbrew pozorom mnie nie odstraszyła (a raczej stronię od powieści okołoświątecznych, bo nie chcę ryzykować przesłodzenia). Wierzyłam, że tym, co na mnie czeka, jest coś więcej niż pierniczki, choinka i ckliwa historia. I - jak zwykle - nie zawiodłam się.

Kami prowadzi firmę i zajmuje się projektowaniem nagrobków, w związku z czym z tematem śmierci zdaje się obyta. Interesują ją też "genealogiczne" śledztwa, związane z przeglądaniem archiwów i odnajdywaniem przodków. A jednak o części swoich przodków wie niewiele. Zdawkowo poznała przeszłość swojej babki ze strony ojca, a o dziadku wie tyle, że nie miał dowodu osobistego, nie ma po nim śladów w papierach, a kiedy jej tata był mały, dziadek oznajmił, że musi odejść - i zniknął na zawsze. 

A teraz babcia Kami nie żyje i umarła z nią ostatnia szansa na poznanie tej części historii własnej rodziny. A może jednak nie? Bo okazuje się, że babcia pozostawiła dla Kami pewien trop, który kieruje ją do starego poniemieckiego domu, w którym babka żyła aż do śmierci, i ku kolejnym śladom historii, która wciąż czeka na skompletowanie. W głuchej ciszy wracają wspomnienia, a przedświąteczny czas zaczyna obfitować w wiele zaskoczeń.

Tym, za co zawsze podziwiałam Magdę Knedler, jest umiejętność konstruowania nieoczywistych historii. W Grudniowym domu łączy ze sobą niemal niemożliwe do połączenia historie - idealną na święta historię o wyjeździe na wieś, szansie na nowy start i rodzącej się miłości z opowieścią o żałobie. Nie dość jednak, że autorce udaje się utkać z tych elementów historię spójną i wyważoną, to jeszcze cała fabuła ma warstw tyle, co cebula. Lektura jest więc podróżą nie do końca linearną, odbywa się też w głąb, ku kolejnym warstwom tajemnicy, której babka nie zdradziła Kami za życia.

Choć akcja zdaje toczyć się niespiesznie, czytelnika do lektury przykuwa niesłabnące napięcie, podsycane zgrabnie rozmieszczonymi w treści "punktami spustowymi", na które składają się kolejne elementy pozostawionej przez babkę historii. Droga Kami do poznania przeszłości dziadków przypomina prawdziwie detektywistyczne śledztwo, co w połączeniu z elementami powieści obyczajowej sprawia, że jest jeszcze bardzie pociągająca. Tym bardziej że autorka nie sięga po oczywistości, tajemnica babki nie jest jedną z wielu, o jakich już czytaliśmy. Tę odmienność i wspaniałość uzyskuje autorka dzięki interesującym rozwiązaniom i sięgnięciu po niewyeksploatowane literacko wątki.

Magda Knedler - jak ma to w zwyczaju - czerpie z historii (koniecznie przeczytajcie słowo końcowe, które wskazuje na inspiracje) i - znów - robi to w sposób nieoczywisty. Z jednej strony znajdziemy tu odwołania do trudnej i bolesnej historii Dolnego Śląska, z drugiej - wyłowione z przeszłości wspomnienia o I wojnie, przed- i powojennej Warszawie, Breslau, który został Wrocławiem i pewnym niezwykłym i trochę już zapomnianym malarzu (nie chcę zdradzać zbyt dużo), którego pokrętne losy mają w powieści do odegrania swoją rolę.

Zawsze podziwiam, jak poruszająco i - przede wszystkim - wiarygodnie autorka potrafi pisać o relacjach, oddając pełnię ich skomplikowania, niejasnych emocji płynących nawet między bliskimi sobie ludźmi. Nie inaczej jest w przypadku najnowszej powieści, w której zniuansowanie w portretowaniu relacji widać na każdym niemal kroku. Głęboka miłość babki i wnuczki nie jest pozbawiona szarych stref, przyjaźń pozostaje niejednoznaczna, a obraz odkrywanej grudniowej miłości jest pełen subtelności i do bólu wiarygodny. Nie ma tu gromów z jasnego nieba, jest delikatnie rozwijająca się fascynacja podszyta ostrożnym otwarciem na szansę, wychodzenie od wyobrażeń ku wzajemnemu poznawaniu, doprawione szczyptą namiętności, która pojawia się nieco nieoczekiwanie. Emocjonalny pejzaż, jaki maluje dla nas autorka, jest niczym obraz impresjonistów, starających się pochwycić to, co bardzo ulotne.

Podobnie jak zachwyca mnie portret rodzącej się miłości, tak zachwyca mnie zobrazowanie przez autorkę żałoby, i to w więcej niż jednym ujęciu, bo bohaterka ma tak naprawdę do przepracowania więcej niż jedną stratę. Jej zmagania z emocjami wcale nie stają się łatwiejsze tylko ze względu na doświadczenia w branży funeralnej. Knedler pokazuje, że choć utratę przeżywamy na swój własny sposób, czy to odpychając ból od siebie, czy też go dopuszczając, w żałobie po tych, których kochamy, pozostajemy tak samo bezbronni. Tak samo potrzebujemy czasu i pamięci, która pozwala ocalić cząstkę tych, którzy odeszli.

Czasem chodzi o zapach. Unosi się długo po tym, jak człowiek odchodzi, wchłania się w ściany i tkaniny, osiada na sprzętach i fotografiach w tanich ramkach. I o przedmioty, czasem chodzi też o przedmioty. Żyją dłużej niż ludzie, przypominają i opowiadają historie.

Magda Knedler nie raz już pokazała swoją wrażliwość na sztukę. W jej książkach, zaklęte w słowach, ożywają muzyka,  obrazy, rzeźby... Tej zdolności oddawania sztuki za pomocą języka można śmiało autorce pozazdrościć. W Grudniowym domu ten talent objawia się ponownie, przywołując dźwięki i obrazy, tworząc z nich integralną część fabuły, wplecioną w tkankę powieści w nierozerwalny sposób. Poczuć wrażliwość bohaterek na muzykę można dzięki pośrednictwu wrażliwości autorki, zobaczyć obrazy - dzięki umiejętności oddania ich za pomocą języka. Zachwycić się - dzięki powieści, w której ten zachwyt został zawarty. I to kolejny z atutów powieści.

W tym całym bogactwie warstw, tematów i treści powieść pozostaje spójna i przede wszystkim przystępna. Wciąga, porusza, wyciska z oczu łzy, a potem koi rozdarte serce. Jest jak ciepły koc i kubek kakao, który najbardziej cieszy po przejście przez zawieję. Mimo wątków tak niewesołych jak żałoba, wojna, strata, porzucenie, pozostaje pełną nadziei historią o relacjach, miłości, przyjaźni, pamięci i odnajdywaniu siebie, doskonale wpisując się zarówno w czas okołoświąteczny, jak i każdy inny. Nieoczywista, refleksyjna, wielowarstwowa powieść. To książka napisana pięknym, pełnym subtelności, ale i naturalności językiem. Jest jak kluczyk do wrażliwości czytelnika. Zdecydowanie godna zapamiętania lektura.

Autor: Magda Knedler
Tytuł: Grudniowy dom 
Wydawca: Wydawnictwo Otwarte

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Popularne posty