Sequoia Nagamatsu, Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach [Wydawnictwo Literackie]

 

Sequoia Nagamatsu, Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach [Wydawnictwo Literackie]

Mam ostatnio bardzo dobrą książkową passę i raz po raz trafiają do mnie książki, które idealnie wpasowują się w mój czytelniczy gust. Większość to pozycje napisane przez ulubionych autorów, ale w przypadku tych nowych intuicja mnie nie zawodzi. Do lektury Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach, której autorem jest Sequoia Nagamatsu, skłoniło mnie porównanie do Atlasu chmur i bardzo się z tego cieszę, bo zakochałam się w tej opowieści.

Jak mamy kochać i żyć, gdy nasz świat się skończył? Hipnotyzująca wizja przyszłości, która zachwyci nie tylko fanów Atlasu chmur czy Stacji Jedenastej, ale też wszystkich, którzy cenią świetną literaturę.

Rok 2030, Syberia. W kraterze Batagajka naukowcy badający topnienie wiecznej zmarzliny trafiają na doskonale zachowane szczątki dziewczynki sprzed trzydziestu tysięcy lat. Odkrycie tyleż fascynujące, co niebezpieczne – w lodowym sarkofagu przetrwał patogen, który spowodował śmierć „Anne”.

Już wkrótce arktyczna pandemia rzuci na kolana całą ludzkość, zmuszając ją do wymyślania coraz to bardziej osobliwych mechanizmów adaptacji.

W parku rozrywki niespełniony komik zakochuje się w matce chłopca, którego wysyła na makabryczną przejażdżkę kolejką Ozyrys; zrozpaczony po utracie syna biolog ma szansę ponownie zostać ojcem, gdy świnia w jego laboratorium rozwija zdolność ludzkiej mowy; owdowiała malarka wyrusza z nastoletnią wnuczką w międzygwiezdną podróż, marząc o znalezieniu nowego domu na odległej planecie.

Książka jest debiutem, ale - w moim odczuciu - debiutem błyskotliwym i dojrzałym. Takim, w którym autor ma pomysł zarówno na opowieść, jak i jej formę, a oba te elementy ze sobą współgrają. To science fiction, które czyta się jak literaturę piękną, wykorzystującą gatunkowy płaszcz do opowiedzenia historii o ludzkich postawach w obliczu globalnego ekstremum.

W tej historii ludzkość zmaga się z globalną zarazą, która dziesiątkuje społeczności na całym świecie, a ci, którzy pozostają w zdrowiu, muszą radzić sobie z utratą bliskich i wszechobecną śmiercią. Autor nie jest pierwszym, który sięga po motyw epidemii, jednak stawia na autorską koncepcję działania wirusa, a jego wizja zyskuje dodatkowy sens wtedy, gdy poznamy już całą opowieść. I gdy wybrzmi też znaczenie tytułu.

Ta szkatułkowa powieść przypomina sznur koralików nanizanych na wspólną nić, która raz po raz przebija się w świadomości czytającego. To, co z początku przypomina zupełnie odrębne opowiadania, delikatnie złączone motywem pandemicznym, z biegiem czasu rozbudowuje swoją sieć powiązań, by finalnie przekształcić się w spójną, wielogłosową opowieść. Jej lektura jest jak układanie puzzli z losowo rozrzuconych na blacie kawałków, do których dokładamy stopniowo kolejne, wypełniając dzielącą je przestrzeń i przekonując się, że są elementami tego samego obrazu.

Nie jest to opowieść z niskim progiem wejścia, bo wymaga od czytelnika nie tylko uwagi, ale i cierpliwości. Uwagi na to, co w poszczególnych historiach wspólne i cierpliwości w oczekiwaniu na to, by obraz się dopełnił. Poszatkowana na mniejsze historie fabuła - podobnie jak we wspomnianym Atlasie chmur Davida Mitchella - nie każdemu przypadnie do gustu, ponieważ jej liniowość jest nieoczywista i wybrzmiewa w pełni dopiero pod koniec. Jednak warto dać jej szansę, bo może się okazać, że pokochacie tę historię równie mocno jak ja. 

Opowieść zaczyna się dość zwyczajnie, od historii ojca, który wyrusza na Syberię na miejsce śmierci swojej córki badaczki, a potem wraz z resztą zespołu zaczyna chorować. Ta choroba, zaczęta przez wirus wykopany z czeluści syberyjskiej zmarzliny, jest głównym łącznikiem między kolejnymi opowieściami. W każdej z nich oglądamy jakiś fragment nowej rzeczywistości pandemicznego świata, który zmaga się jednocześnie ze skutkami zmian klimatycznych. Sam przebieg choroby (oryginalny) nie jest tak interesujący, jak postawy  świata, jak i jednostek w obliczu wszechobecnej śmierci bliskich.

Rewelacyjnie autor pokazuje, jak do nietypowych warunków dostosowuje się biznes funeralny, który staje się najsilniejszą gałęzią gospodarki. Powstają całe kompleksy hoteli, w których bliscy mogą spędzić czas czy to z odchodzącymi bliskimi, czy to przechodząc żałobę. Powstają nowe wspólnoty czy nawet sekty. Ponieważ w jednym z etapów choroba atakuje głównie dzieci, rozwijają się nie tylko eksperymentalne terapie, ale też miejsca eutanazji na wzór wesołych miasteczek, umilające małym chorym ostatnie chwile. Jednak wszystko odciska swoje piętno na tych, którzy towarzyszą umierającym, i tym, którzy chcą zachować dystans.

Nagamatsu świetnie portretuje zarówno rozpad tradycyjnych więzi, jak i rodzenie się nowych tam, zarówno w trakcie pandemii, jak i później, kiedy ozdrowieńcy wracają do odmienionego na zawsze życia. Pokazuje dynamikę relacji w bezpośrednim kontakcie i w świecie wirtualnym. Przygląda się ludziom uciekającym w samotność i tym próbującym budować wspólnoty. Rodzącym się w obliczu tragedii uczuciom i niemożności kontynuowania życia.

Autor wplata w jedną z opowieści stwierdzenie, że "śmierć stała się sposobem na życie" - i doskonale ujmuje ono w słowa rdzeń samej powieści. Jest to bowiem historia o relacji człowieka z wszechobecną śmiercią i reakcji społeczeństw na pandemię. O tym, jak świat, który znamy, obraca się w gruz, ale i o niezłomnej potrzebie człowieka, by kochać, marzyć i wierzyć. O rodzącym się poczuciu odpowiedzialności za planetę i o planach podróży do gwiazd. 

To opowieść oszałamiająca, urzekająca spokojną, niespieszną narracją. Złożona z historii osobnych, a jednak wspólnych, w kolejnych aktach wydobywająca na wierzch nowe znaczenia opowieści już opowiedzianych, wtłaczająca je na nowe tory i wydobywająca kolejne konteksty aż do ostatniej strony. Zaskakująca i angażująca, wykorzystująca doskonale niebanalną formę. Zmuszająca do uwagi i skłaniająca do przemyśleń. Błyskotliwa, oryginalna, choć sięgająca czasem po znane motywy i rozwiązania formalne. Być może nie każdy się w niej odnajdzie, jednak u mnie trafiła prosto w serce. To fantastyka naukowa sięgająca w przyszłość, ale bardzo bliska człowiekowi żyjącemu tu i teraz. Zachwycająca.

Autor: Sequoia Nagamatsu
Tytuł: Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach 
Tłumacz: Agnieszka Walulik
Wydawca: Wydawnictwo Literackie

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Popularne posty