Juan Gómez-Jurado, Wszystko płonie. Todo arde [SQN]
Nie wiem, jak Juan Gómez-Jurado to robi, ale potrafi tworzyć diabelnie wciągające fabuły. Kreśli tak angażujące historie, że czytelnik nie podaje w wątpliwość jego metod i fabularnych rozwiązań, nawet jeśli można by uznać, że są nieco... naciągane. Każdy element historii, które opowiada, zdaje się idealnie pasować do celu, jaki autor chce osiągnąć, więc jeśli ktoś szuka lekkiej rozrywki, której zawrotne tempo lub napięcie porywa niczym rwąca rzeka, to właśnie nazwisko hiszpańskiego autora przyjdzie do głowy jako pierwsze. Nic więc dziwnego, że dosłownie paliłam się do lektury Wszystko płonie. Todo arde.
To historia trzech kobiet, które straciły wszystko. Nawet strach. Dlatego są tak niebezpieczne.
To historia zemsty niemożliwej, bez najmniejszych szans powodzenia.
To historia trzech kobiet, które mają odwagę zrobić coś, co wszyscy inni mają odwagę sobie tylko wyobrażać.
Cel: narobić niezłego bałaganu tym, którzy na to zasługują.
Fabuła tej powieści, tak jak i poprzednich, ma iście sensacyjne tempo i pasuje do (tu filmowe nawiązanie) określenia "szybka i wściekła". Autor jedynie zaczyna historię niewinnie, od zdarzenia, które zdaje się pozornie mało istotne, ale jest jak pierwszy klocek misternie ułożonego z domino wzoru. I kiedy upada, wyzwala całą lawinę zdarzeń.
Powieść czytać można bez zupełnej znajomości poprzednich książek autora, choć zapewne po lekturze zapragniecie przeczytać je wszystkie. Choć - jak podkreśla Gómez-Jurado - wpisuje się w jego powieściowe uniwersum, jest jednocześnie początkiem odrębnego cyklu, który ma ledwie kila punktów stycznych z pozostałymi historiami. Nie ma znaczenia, czy te styczne rozpoznacie przy Todo arde, znając już pozostałe powieści, czy odwrotnie.
A po Todo arde warto sięgnąć z wielu powodów. Między innymi przez wzgląd na trzy interesujące bohaterki. Każda z nich jest inna i każda nakreślona w wyrazisty sposób, jakby autor z lubością stąpał po cienkiej linie między oddzielającej kreację od groteski, ani razu jej nie przekraczając. Tak, bohaterki są pewnymi reprezentacjami osobowości, i to skrajnych, ale jednocześnie udało się Jurado tchnąć w nie tyle życia i emocji, że wcale nie ma się ochoty tego analizować. To trochę taka kreacja w stylu bohaterów serialu Drużyna A (wcale niebezpodstawnie przyszło mi do głowy skojarzenie), gdzie każdy z członków ekipy prezentował pewien typ osobowości i miał do odegrania bardzo konkretną rolę, a jednocześnie budzili tyle sympatii i zaangażowania, że podczas śledzenia ich przygód wszystko inne schodziło na dalszy plan.
Autor udowodnił mi już, że uwielbia splatać wielowarstwowe historie, więc nie spodziewałam się niczego innego. A mimo że kilka elementów udało mi się przewidzieć, to nadal rewelacyjnie się bawiłam, bo napięcie strzela tu jak temperatura w dzień na pustyni. Podoba mi się też, jak Jurado zarządza tempem akcji. Wydaje się, że wszystko pędzi niczym seria wybuchów na zaminowanym polu, a jednocześnie pozostaje w tym wszystkim przestrzeń na nakreślenie relacji między kluczowymi bohaterami i dodanie ich backstory. Autor wprowadza biografie bohaterek w taki sposób, by zbudować fundament ich osobowości i jeszcze bardziej zaangażować emocjonalnie czytelnika w relacje z postaciami.
Ponieważ jest to historia o słusznej zemście, czytelnik nie tylko śledzi bieg wydarzeń, ale i się nimi emocjonuje. Napawa się siłą żeńskiej ekipy, bawi dawką humoru, który wspaniale równoważy gęstniejącą atmosferę. To taki thriller, który jest niemal gotowy pod filmową adaptację na miarę Ściganego, z silną nutą sensacji, ale i dozą uczuciowego ciepła. To powieść rozrywkowa, która nie jest żadnym gatunkowym novum, ale dostarcza naprawdę silnych wrażeń i sprawia, że od lektury nie można się oderwać.
Autor: Juan Gómez-Jurado
Tytuł: Wszystko płonie. Todo arde
Tłumacz: Barbara Bardadyn
Wydawca: wydawnictwo SQN
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz