[#cotamwkomiksie] Bruno Dequier, Louca. 9. Game over [Egmont]
Od dziewięciu części powtarzam to samo - Louca to obecnie nasz ulubiony serial komiksowy. Każdy zeszyt witamy z entuzjazmem, bo od stworzonej przez Bruna Dequiera serii po prostu nie możemy się oderwać. Oboje. I tom 9 - Game over - nas nie zawiódł.
To uwielbiana przez francuskie nastolatki seria o chłopaku chcącym zostać dobrym piłkarzem i o jego przyjacielu duchu. Louca, Julia i Adel weszli do finału turnieju Mistrzowie E-sportu, ale ich szanse na wygranie ostatecznej rozgrywki są niewielkie. Co musiałoby się stać, żeby zdołali pokonać ekipę Kiliana i Joego, a w efekcie ściągnąć tych dwóch świetnych piłkarzy do drużyny futbolowej Feniksów? Zawody e-sportowe to nie jedyne zmartwienie Louki, bo jego tropem cały czas podąża płatny morderca, który nie spocznie, dopóki nie dopadnie chłopaka. Co więcej, bohater wciąż nie jest pewien, co czuje do niego piękna Julia... Czy w tych wszystkich kłopotach zdoła mu pomóc duch Nathana?
Autorem opowieści jest Bruno Dequier, który pracował przy takich filmach jak „Przygoda w Paryżu” czy „Lorax”. Potem stworzył komiksowy cykl „Louca”, który szybko stał się przebojem rynku frankofońskiego. Trzeci tom serii został w 2014 roku wyróżniony belgijską Nagrodą Saint-Michel w kategorii komiksu dla młodych odbiorców.
Fenomenalnie rozwijają autorzy tę opowieść, mimo że motyw piłkarski na kilka chwil stał się zaledwie jej tłem. Co prawda Louca dąży do skompletowania drużyny, ale żeby osiągnąć cel, musi wykazać się w przeróżnych sportach. Zeszyt 9 kontynuuje rozpoczętą wcześniej opowieść o e-sportowej rozgrywce, jednocześnie pokazując zbliżające się do bohatera realne zagrożenie.
Tym, którzy nie pamiętają, przypomnę, że Louca to komiks, w którym liczy się nie tylko piłka i nie tylko do młodych fanów piłki adresowany. Moglibyśmy powiedzieć, że Louca to przeciętniak, a nawet ciamajda, ale to zarazem bohater, którego nie sposób nie lubić. Jak pewnie każdy nastolatek chciałby wyjść poza przeciętność i jak wielu z nich chciałby podbić serce pięknej dziewczyny, tyle że nie odkrył w sobie talentu do niczego spektakularnego. Poza talentem do pakowania się w kłopoty :-) Teraz jednak zależy mu przede wszystkim, by nie zawieść młodszego brata, który z dziecięcą wiarą postrzega go jako ideał.
Nathan jest właściwie przeciwieństwem Louki - przystojny, wysportowany, ma w sobie wszystko, co powinno podobać się dziewczynom, tyle że jest duchem. Z nie do końca altruistycznych pobudek postanawia trenować Loucę. Teraz jednak tak jak jego żywy przyjaciel skupia się na zbudowaniu nowej drużyny i stara się wspierać Loucę w sportowych zmaganiach.
Dequier prowadzi swoją linię fabularną konsekwentnie. Dostarcza czytelnikowi mnóstwa wrażeń, jeśli chodzi o przygody Louki w czasie zmagań sportowych, a jednocześnie rozwijając intrygę, która wciąż jeszcze nieco mgliście łączy ze sobą Nathana, Loukę, jego ojca i... płatnego zabójcę. Komiks stanowi doskonałe połączenie przygody w sportowym świecie z wątkiem nadnaturalnym i kryminalnym, okraszonych sporą dawką humoru, czasem sytuacyjnego, czasem iście slapstickowego.
Nie brak emocji w kadrach, słowach i całym scenariuszu. A humor wcale nie burzy napięcia i nie dekonstruuje intrygi. Widać, że pomysł na serię jest realizowany skrupulatnie i z wyczuciem. Oboje z Wojtkiem świetnie się w czasie lektury bawimy i wciąż nie mamy dość tego nieco nierozgarniętego, ale sympatycznego bohatera i jego widmowego kolegi. Poszczególne tomy są jak kolejne odcinki fascynującego serialu, na które może i trzeba poczekać, ale żadnego nie chce się przegapić. Autorowi udaje się utrzymać naszą uwagę i chęć poznania dalszego biegu wypadków. A za każdym razem z Loucą bawimy się rewelacyjnie. A że autorzy potrafią w cliffhangery... to czekanie jest naprawdę trudne.
Scenariusz i rysunki: Bruno Dequier
Tytuł: Louca. 9. Game over
Seria: Louca
Tłumacz: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz