Robert Małecki, Skrzep [Wydawnictwo Literackie]

 

Robert Małecki, Skrzep [Wydawnictwo Literackie]

Jego siłą jest spokój, pomyślała i ruszyła w kierunku Deskowni.
Spokój i wiedza.

Historia mojej miłości do Bernarda Grossa, zdecydowanie mojego ulubionego bohatera literackiego z kręgu literatury kryminalnej, sięga 2018 roku, kiedy zachwyciła mnie pierwsza powieść Roberta Małeckiego z serii chełmżyńskiej, czyli Skaza. Od tego czasu z cyklem o Grossie mam jak z ukochanym serialem - z niecierpliwością czekam na kolejny "sezon", jednocześnie drżąc z niepokoju, czy utrzyma on poziom. Jak dotąd jedyne, co sprawiło mi zawód, to fakt, że autor bardzo długo kazał nam czekać na tom czwarty. Ale jego poziom wynagrodził wszystko. Po Skrzep sięgałam więc z większą nadzieją niż lękiem i dosłownie pochłonęłam tę powieść.

Pewne poszlaki widzą tylko ci, którzy stracili ukochanych Mąż i ojciec, Michał Arłak, brutalnie zamordowawszy żonę i córkę, wiesza się w przydomowej szopie. U jego stóp leży drewniany młotek ubroczony krwią. Funkcjonariusze na miejscu zbrodni zastają kałuże posoki rozlanej po całym domu. Dla tej tragedii Bernard Gross przerywa lot do Anglii. Podejmuje śledztwo. Choć zbrodnia nie budzi żadnych wątpliwości, zbyt wiele detali nie daje spokoju komisarzowi. Czego nie mówi śledczym sąsiad Arłaków, jedyny świadek? Dlaczego ubrania wisielca noszą tak mało śladów krwi? Co wiedziała matka Michała, skłócona z jego żoną? Sprawa przerasta Grossa i jego zespół, zwłaszcza kiedy dowiaduje się, że zostali rozwiązani przez kogoś z góry. Walcząc ze złem na zewnątrz, trudno wygrać z nim we własnych szeregach. Komisarz przekonuje się o tym z każdym atakiem paniki spychającym go w otchłań szaleństwa.

Robert Małecki, Skrzep [Wydawnictwo Literackie]

Powieść nie tylko nie zawiodła moich oczekiwań, ale z ulgą mogłam stwierdzić, że to sto procent Grossa w Grossie. Czyli bardzo solidnie napisany kryminał skupiony wokół niełatwego śledztwa i zagłębiony też w warstwę obyczajową. Z tą charakterystyczną aurą melancholijnego przygnębienia, która projektuje w umyśle czytającego kolejne sceny niczym czarno-biały film na ziarnistej kliszy.

Pisałam o tym niejednokrotnie, ale nie zaszkodzi się powtórzyć - Bernard Gross jest dla mnie doskonałym bohaterem kryminału. Jest policjantem, którego - przynajmniej z założenia - ograniczają formalne procedury i służbowa hierarchia. Wbrew stereotypom nie pije, nie pogrąża się też w żadnym innym nałogu... poza pracą. Jest też ciężko doświadczony przez los, a osobista tragedia sprzed lat nieomal go złamała. Robert Małecki z tomu na tom dopełnia portret psychologiczny Grossa, rozwija tę postać i odrobinę go zmienia, otwierając na nowe relacje, jednak robi to bardzo subtelnie, w sposób doskonale dopasowany do osobowości bohatera. Dzięki temu Gross pozostaje Grossem, nawet gdy stara się przepracować dawną traumę, myśli o naprawieniu relacji z synem i otwiera się na drugiego człowieka - Malwinę Lemańską.

Malwina jest zresztą drugą postacią, która szalenie mnie fascynuje. Spokojna, skromna bibliotekarka, która również ma za sobą druzgocącą osobistą tragedię. A przy tym ogromnie empatyczna osoba, która w zadziwiający sposób wyczuwa emocje Grossa i powoli, bez presji, buduje z nim osobistą relację. Jest jej w książkach bardzo mało - czego żałuję - bo wzrusza mnie sposób, w jaki swojemu partnerowi-niepartnerowi daje przestrzeń i osobistą wolność, a przy tym ciepło i wsparcie.

Jednak kryminał nie może istnieć bez zagadki i tu - nieustająco z tomu na tom - Robert Małecki nie zawodzi i zaskakuje. Tym razem co prawda bez spojrzenia w przeszłość, bez reminiscencji aż z czasu II wojny światowej, a jednak jak zawsze ciekawie. Autor lubi stawiać Grossa przed wyzwaniami - a to ma do prowadzenia sprawę bez ciała, a to ciało bez oznak zabójstwa. Teraz zaś punktem wyjścia jest zabójstwo suicydalne, w którym staremu wydze coś zwyczajnie nie pasuje. I zaczyna drążyć.

To grossowe drążenie jest zresztą dla serii charakterystyczne, bo jakkolwiek Bernard potrafi być nieporadny w życiu osobistym i społecznych relacjach, tak w pracy przejawia godny pozazdroszczenia instynkt za którym idzie żelazna determinacja. Te cechy sprawiają właśnie, że podąża za tropem, jakkolwiek jest od śladowy i ulotny. Przekopując się przez ślady i zeznania świadków, a także przez poboczne wydarzenia, odsłania też przed czytelnikiem wielopoziomową panoramę zbrodni aż do zaskakującego finału.

Żal jej było szefa. Obrywał cięgi, był faulowany, lecz nigdy nie oddawał w ten sam sposób. Pewnie cierpiał z tego powodu w samotności, ale Skalska zrozumiała już dawno, że dzięki wewnętrznej sile zdobywał przewagę nad wszystkimi, którzy zupełnie niesłusznie pokazywali mu swoją wyższość.

Autor świetnie równoważy niespieszną narrację i solidnie prowadzone śledztwo doskonale budowanym napięciem. Trzyma czytelnika w klinczu oczekiwania na finał, wciągając go w istny labirynt hipotez i mylnych tropów.  Buduje intrygę z wielu różnych elementów, z których tylko część prowadzi do wyjaśnienia zagadki. Kryminalne elementy oddaje z jednej strony profesjonalnym, niemal zawodowym żargonem, a jednocześnie umiejętnie - często w dialogach - objaśnia ich znaczenie. Pozwala to czytelnikowi stać się niejako świadkiem policyjnego śledztwa, ale też daje narzędzia do zrozumienia znaczenia poszczególnych jego elementów.

Równocześnie ze śledztwem toczy się osobiste życie komisarza i jego zespołu, a tym razem autor funduje im zawodowe trzęsienie ziemi. Personalne rozgrywki w chełmżyńskiej komendzie nie pozostają bez wpływu na relacje w zespole i zawodowe losy bohaterów. A w relacjach interpersonalnych doskonale wybrzmiewać zaczynają sympatie i antypatie, zdrada i lojalność. I znów - wszystko zostaje bardzo wiarygodnie przedstawione, nawet gdy funkcjonariusze działają na granicy prawa.

Autorowi udaje się przytrzymać część kart przy orderach do samego końca i zaskoczyć czytelnika, jednocześnie nie dając mu poczucia, że został oszukany, a rozwiązanie zagadki pojawiło się jak starożytny deus ex machina. Wyraźnie widać, jak starannie prowadzone wątki procentują, spinają się ze sobą wszystkie elementy, a warstwa obyczajowa i kryminalna wybrzmiewają w pełni. Być może słowo "solidny" nie dla wszystkich jest wymarzoną reklamą dla powieści, ale dla mnie solidny kryminał to jest to, czego szukam. Kryminał, w którym śledztwo nie jest pretekstem dla innych dywagacji, a jednocześnie pozostawia przestrzeń na rozwój bohatera i nakreślenie jego relacji z pracą i zespołem. 

Tym, za co cenię autora, jest też umiejętność wzbudzania emocji bez sięgania po tanie sztuczki. Z jednej strony Małecki potrafi w całej pełni oddać skalę zbrodni, o której pisze, cały jej tragizm i mrożące krew w żyłach detale, z drugiej nie ma u niego miejsca na epatowanie przemocą, na rozsmakowanie się w brutalnych scenach. Każdy element opisu służy konkretnym celom fabularnym i wpisuje się w prowadzone na kartach książki śledztwo. Do tego bohaterowie również zmagają się z osobistymi demonami i autor rewelacyjnie ujmuje w słowa ich rozterki bez popadania w przesadną metaforykę czy czułostkowość. Małecki ma wiarę w inteligencję czytelnika i wie, że nie wszystko musi podać mu na tacy, bo wiele emocji można zawrzeć między wersami.

Przy całej wartości technicznej powieści, wynikającej z bardzo dobrego warsztatu autora, zawarta w niej historia jest też poruszająca. Wśród uporządkowanych wątków, umiejętnie i oszczędnie wprowadzonych scen retrospektywnych, metodycznie prowadzonego śledztwa otwiera się też przestrzeń dla emocji i refleksji. Dla smutnej i może nawet przerażającej opowieści o wypaczonej miłości, o poświęceniu, despotyzmie, dominacji. O wyniszczającym otoczenie egoizmie i równie wyniszczającym oddaniu drugiej osobie.

Skrzep to kryminał, na jaki czekałam. Doskonale wykorzystujący gatunkowe ramy do opowiedzenia interesującej historii. To opowieść o genezie zbrodni, która wydobywa nowe konteksty dla znanych gatunkowi elementów. O dochodzeniu do prawdy wbrew wszystkim i wszystkiemu, o zawodowej determinacji kontrastującej z zagubieniem w osobistym życiu. O lojalności i dążeniu do zniszczenia innych. Świetnie napisana powieść, która jest częścią serii, a jednocześnie gotowa jest do niezależnego czytania. Lektura dla wszystkich miłośników kryminałów z solidnie prowadzonym i opisanym śledztwem, grzęznąca w podszytej smutkiem atmosferze. Książka, od której nie można się oderwać, mimo niespiesznie prowadzonej akcji, i lektura, która pozostawia czytelnika z pełną głodu refleksją, że... chce jeszcze jednego Grossa.

Autor: Robert Małecki
Tytuł: Skrzep 
Wydawca: Wydawnictwo Literackie

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Popularne posty