Weronika Mathia, Rój [Czwarta Strona Kryminału]

 

Weronika Mathia, Rój [Czwarta Strona Kryminału]

Weronika Mathia ujęła mnie swoją powieścią Szept, która nie tylko zapewniła mi wiele emocji podczas lektury, ale też zabrała w "wirtualną" podróż do Iławy. Byłam bardzo ciekawa, czy podobnie wciągnie mnie najnowsza powieść, czyli Rój.

W iławskiej kamienicy dochodzi do morderstwa Kamili Witz. W tym samym czasie bez śladu znikają najbliżsi sąsiedzi kobiety. Czy widzieli coś, czego nie powinni?

Te wydarzenia sprawiają, że niespodziewanie przecinają się ścieżki kilku osób. Emerytowany policjant Zbigniew Ostrowski, pszczelarka Natalia Biel oraz niedawno owdowiały Marek Gronowicz i jego dwunastoletnia córka Łucja wkrótce przekonają się, że przeszłość zawsze dopomina się o sprawiedliwość, a niezawinione śmierci o zemstę.

Już wiem, że autorkę cenić będę nie tylko za wciągające fabuły, ale za umiejętność oddawania i wywoływania emocji. Bo Rój, podobnie jak Szept, okazał się powieścią, przy której trudno pozostać niewzruszonym. Dojmujący smutek bijący z tej powieści, osaczający czytelnika jak późno jesienna szarówka i towarzyszące mu napięcie związane z odkrywaną stopniowo tajemnicą. I wszystko to, co w dobrym thrillerze znaleźć się powinno.

Autorka znów stawia na współczesną historię, na której cieniem kładą się wydarzenia z przeszłości. A te powiązane są w jakiś sposób z faktycznymi zdarzeniami z przeszłości. Tak jak w Szepcie mieliśmy nawiązanie do nagrań filmowych prowadzonych w Iławie, tak teraz historia poniekąd wiąże się z wydarzeniami nazywanymi "pogromem w Mławie", a będącymi w istocie zamieszkami związanymi z atakiem Polaków na romskie rodziny po tym, jak młody kierowca romskiego pochodzenia potrącił śmiertelnie pieszego. Mathia bardzo dobrze wkomponowała ten motyw w powieściową strukturę, dodając swojej historii głębi i przypominając czytelnikom o tych strasznych wydarzeniach.

Rozgrywające się w dwóch planach czasowych historie, powiązane ze sobą przez wzgląd na kryminalna zagadkę, są też ciekawą  paralelą, stawiającą pytania o to, co gotowi jesteśmy zrobić dla swoich bliskich. Układają się jednocześnie w opowieść o tym, że jeden błąd może przekreślić całe życie.

Bardzo podoba mi się, że na pierwszym planie wyeksponowany został emerytowany policjant, który odegrał epizodyczną rolę w Szepcie, a główna bohaterka Szeptu, w Roju dostała swój epizodyczny udział. Taka żonglerka bohaterami sprawia, że czytelnik dostaje dwie samodzielne powieści, ale delikatnie do siebie nawiązujące. 

Wątek romski potraktowała autorka z estymą. Nie stawia siebie w roli znawcy kultury, nie pokusiła się o przydawanie Romom mistycznej aury, nie osądza zwyczajów. Pokazuje za to, że choć kulturowo odmienni, są to ludzie o całkiem tożsamych do naszych marzeniach, rodzinni i wspierający, trwający w nieco zamkniętej społeczności, ale chroniący się za nią przed uprzedzeniami i wrogością. 

Świetnie w historii sprawdza się motyw opowieści, które stają się nie tylko sposobem na ucieczkę od świata, ale też bajkowym językiem pozwalającym opowiedzieć to, dla czego brakuje innych słów, i wyrazić niewyrażalne. Bajki snute przez Zouszkę są nie tylko przejawem marzeń, ale i komentarzem rzeczywistości. 

Podobnie dobrze wybrzmiewa metaforyka tytułu, jednocześnie urealniona, egzemplifikowana w wątku dotyczącym Natalii i jej pasieki. 

Nie bez znaczenia dla odbioru powieści pozostaje tajemnica, która unosi się nad obiema liniami fabularnymi. Z jednej strony niewiadomą niewiadomą pozostaje tożsamość zabójcy, z drugiej - los Karmenki. Czytelnik kluczy wśród niewiadomych, szuka powiązań między pozornie osobnymi wątkami, przypuszcza, zgaduje i daje się zaskoczyć. Odczuwa napięcie i gęstniejącą atmosferę, która świetnie współgra z rosnącym tempem wydarzeń.

Weronika Mathia świetnie panuje także nad warstwą  emocjonalną powieści. Z jednej strony wiarygodne i z odpowiednim umotywowaniem oddaje reakcje bohaterów na poszczególne wydarzenia, kreśli skomplikowane relacje, w których dużą rolę odgrywają uczucia. Z drugiej - pisze tak, by wywołać emocje także w czytelniku. Wprowadzić go w stan napięcia, pozwolić poczuć tragizm losu pewnych postaci, poczucie osaczenia czy dojmujący smutek spowijający całą opowieść. Mathia nie wpada w pułapkę, w jaką wpadają niektórzy autorzy thrillerów psychologicznych, to znaczy pisze o emocjach i tworzy emocje bez popadania w zbytnią czułostkowość czy egzaltację. Emocje buzują w opowieści, a jednocześnie nie wymykają się autorce spod kontroli, nie rozmywają w mglistych metaforach czy niewiarygodnie tajemniczych scenach.

Rój to bardzo dobra literatura gatunkowa. Pełna tajemnic, bólu i trudnych emocji. Rozpisana na dwie linie czasowe, tworzące wspólnie historię o potrzebie chronienia bliskich, nierozważnych czynach, które rzutują na całe życie, granicach, które gotowi jesteśmy przekroczyć, by chronić bliskich. Dojmująco smutna, ale bardzo ładnie napisana, z ciekawą, wielowarstwową intrygą i zaskakującym zakończeniem. Napisana ze świadomością i dojrzałością.

Autor: Weronika Mathia
Tytuł: Rój 
Wydawca: Czwarta Strona Kryminału

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Popularne posty