[Recenzja przedpremierowa] Amor Towles, Lincoln Highway [Znak Literanova]

 

Amor Towles, Lincoln Highway [Znak Literanova]

You got a fast car
I want a ticket to anywhere
Maybe we can make a deal
Maybe together we can get somewhere 

Any place is better
Starting from zero got nothing to lose
Maybe we'll make something
Me, myself I got nothing to prove

Tracy  Chapman, Fast Car*

Są książki, które nie od razu zyskują nasze uznanie, lecz warto dać im szansę. Inne wydają się zachęcające, lecz ostatecznie rozczarowują. Są też dobre, przyzwoite i przeciętne. Lecz najbardziej cieszą mnie spotkania z tymi, w których można zakochać się już po pierwszych zdaniach. I właśnie do tej ostatniej grupy należy Lincoln Highway Amora Towlesa, która dosłownie mnie uwiodła.

To historia Emmetta Watsona, który zakończył właśnie pobyt w poprawczaku, ledwo osiągając pełnoletność. Wraca do domu, w którym czeka na niego młodszy brat. Ojciec zmarł, pozostawiając jedynie zadłużoną farmę, więc bracia mogą liczyć tylko na siebie. Wszystko, co Emmett posiada, to zdobyty własną pracą błękitny studebaker. Emmett wie, że nie mogą zostać w rodzinnych stronach, bo bank już przejął farmę, ale chłopak ma plan. Wie, jak mógłby zarobić na życie i gdzie może swój pomysł realizować. Musi tylko zabrać brata do Teksasu, gdzie rozpoczną nowe życie.

Tyle że Billy też ma plan. Choć jest jeszcze dzieckiem - i to wpatrzonym w brata - udaje mu się przeforsować nieco inny kierunek drogi - słoneczną Kalifornię. Bracia zamierzają więc jak najszybciej wyruszyć w drogę i dotrzeć do celu Autostradą Lincolna przed 4 lipca.

Sprawy komplikuje mocno dwóch nieproszonych gości. W domu Emmetta i Billy'ego pojawiają się bowiem dwaj koledzy starszego z braci z Saliny. Duchess i Woolly uciekli z poprawczaka i teraz próbują przekonać Emmetta do zboczenia z trasy w celu realizacji śmiałego pomysłu.

Oszałamiająca powieść Towlesa jest powieścią drogi, która ma i nie ma związku z tytułową autostradą. Jest historią czworga bardzo różnych chłopaków i jeszcze kilku postaci, które dostają w powieści nieco miejsca tylko dla siebie. Choć w centrum niewątpliwie stoi Emmett, nie mniej ważni są w niej zarówno mały Billy, jak i młodzi zbiegowie z Saliny.

Zgodnie z obietnicą jest to zapierająca dech w piersiach odyseja przez Amerykę lat 50., która - choć obejmuje jedynie jej skrawek - prezentuje zarazem cały przekrój społeczny ówczesnego społeczeństwa - od farmerów i robotników, przez młodych przestępców osadzonych z różnych powodów, białych i czarnoskórych, z miast i wiosek, włóczęgów sunących w wagonach towarowych pociągów, wędrownych aktorów, cyrkowców, hochsztaplerów czy kaznodziejów, po dobrze sytuowaną elitę. W tej niesamowitej opowieści każda z klas zyskuje odrobinę przestrzeni, miejsce na portret bez uładzenia i bez oceny. Wszędzie możemy znaleźć dobro i zło, zobaczyć to brzydkie i piękniejsze oblicze Ameryki, ludzi którzy wciąż śnią swój american dream i którzy dawno go porzucili.

Czuć w tej powieści wyraźnie gawędziarski styl Towlesa, cała opowieść przypomina historię przytaczaną przy ognisku przez grupę wędrowców. Niespieszna narracja przypomina meandrującą rzekę, w której to nurt przyspiesza, to woda tworzy urocze rozlewisko. W tych rozlewiskach dostajemy przestrzeń na portrety ludzi i ich losów, na pogłębione portrety i poboczne historie, gdy tymczasem głównym nurtem ze świetnie budowanym napięciem rozwija się historia najważniejszych bohaterów.

Autor splata swoją historię z losów bohaterów, przerzuca narrację, koncentrując się to na jednym, to na kolejnym, czasem to samo wydarzenie pokazując z perspektywy każdego z nich, dodając kolejne fakty, zmieniając optykę. Jednocześnie Towlesowi, który odwołuje się za pośrednictwem książki Billy'ego do historii legendarnych podróżników, wędrowców i tułaczy, udaje się nadać swojej fabule rysu przypowieści. Uwypukla tym samym nierzeczywistość swojej powieści i jednocześnie pokazuje, że w pewien sposób pozostaje odbiciem, metaforą rzeczywistości.

Ciekawym zabiegiem literackim jest zestawienie trzecioosobowej narracji dotyczącej każdego z bohaterów, podążającej niczym oko kamery za poszczególnymi postaciami, z narracją pierwszoosobową związaną z postacią Duchessa. W ten sposób autor buduje sympatię do tego nieoczywistego bohatera w kontrze do "oczywistej" sympatii, jaką budzi poukładany, zasadniczy i szlachetny Emmett. Jednocześnie tym mocniej i przewrotniej wybrzmiewa finał historii.

Towles świetnie kreuje swoich bohaterów, wiarygodnie, wyraziście i zróżnicowanie. Praktycznie z każdym z nich choćby przez kilka chwil czytelnik jest w stanie poczuć jakąś więź. Zarówno postaci pierwszoplanowe, jak i poboczne są rzeczywiste i archetypiczne, prezentują pewien typ osobowości i postaw. Mamy tu chłopaka z planem na życie i takiego, który sunie przez nie bez celu, niepotrafiącego się odnaleźć w życiu potomka uznanej rodziny i wtłoczoną w domowe obowiązki dziewczynę, zakopanego w księgach profesora i włóczęgę samotnika, szukającego odmiany losu wędrownego kaznodzieję i żonę dumnego, dobrze sytuowanego człowieka. Wśród nich błyszczy bystry, szczery, wciąż jeszcze po dziecięcemu pełen ufności Billy, zafascynowany swoją księgą zbierającą historie fascynujących bohaterów. To o jego ufność i jego dziecięce złudzenia drżałam w czasie lektury najbardziej.

Lincoln Highway jest powieścią o podróży, która nie zawsze przebiega zgodnie z planem, o przygodzie, która spada na nas znienacka i porywa w nieprzewidywalny nurt wydarzeń. O sile i słabości rodziny, o dojrzewaniu i straconych złudzeniach. O szukaniu własnej drogi i własnego miejsca, gotowości do poniesienia za swoje czyny, wyrównywaniu rachunku krzywd. O marzeniach, ambicjach, celach. O moralnym kompasie, który niezależnie od warstwy społecznej dzieli ludzi na łotrów i prawych. Pełna prawd prostych i pozornie oczywistych, ale zamkniętych w niesamowitej opowieści.

To powieść dla czytelników cierpliwych, rozsmakowanych w słowie, gotowych dać ponieść się historii i jej z założenia nierównemu rytmowi. Marzycieli, pragnących odkrywać minioną epokę i dociekliwych, tropiących zawarte w niej uniwersalne przesłanie. Fascynująca, wciągająca, niesamowita gawęda, od której nie sposób się oderwać. Nieco filmowa w sposobie prowadzenia narracji, koncentrującej się to na jednym, to na innym bohaterze, pozbawiona narratora wszechwiedzącego, pozwalająca odkrywać różne strony wydarzeń dzięki perspektywie kolejnych postaci oraz retrospekcjom. Jest w niej ta sama nostalgia, którą czuję, słuchając piosenki Tracy Chapman Fast Car, i uderzyła we właściwe struny w mojej duszy. Jej uwodzicielskiemu czarowi warto poddać się bez reszty, by wraz z ostatnim zdaniem ze zdziwieniem odkryć, że na wiele godzin świat rzeczywisty przestał dla nas istnieć. Już wiem, że Lincoln Highway znajdzie się w moim osobistym zestawieniu najlepszych zagranicznych powieści tego roku.

Autor: Amor Towles
Tytuł: Lincoln Highway
Tłumacz: Anna Gralak
Wydawca: Znak Literanova

Egzemplarz recenzencki.

Premiera książki 15 czerwca.

*Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,tracy_chapman,fast_car.html


Komentarze

Popularne posty