Colson Whitehead, Rytm Harlemu [Albatros]

 

Colson Whitehead, Rytm Harlemu [Albatros]

Colson Whitehead kupił mnie nagrodzoną Pulitzerem Koleją podziemną. To była jedna z tych powieści, które czyta się z zapartym tchem i długo nie można zapomnieć. Kiedy więc w polskim przekładzie pojawił się Rytm Harlemu, wiedziałam, że nie będę odwlekać lektury.

Ray Carney, mieszkaniec Harlemu, jest dla ludzi przede wszystkim sprzedawcą używanych mebli, właścicielem sklepu, który w tej lokalizacji utrzymał się dłużej niż poprzednie. Ciężko pracuje, by zapewnić spokojne życie ukochanej żonie, córce i drugiemu dziecku, które jest już w drodze. 

Carneya nie do końca akceptują teściowie, którzy należą raczej do lokalnej elity i według których małżeństwo ich córki z Rayem oraz mieszkanie blisko metra w uboższej części miasta są poniżej ich poziomu. A jednak Sto Dwudziesta Piąta Ulica to jego dom, miejsce, gdzie czuje się najlepiej.

Choć pozory wskazują, że Carney to człowiek uczciwy, drobny detalista, mężczyzna ma też drugie oblicze. Trzyma sztamę z grupą oszustów i z tej działalności organizuje sobie drugie źródło dochodu. W końcu czasy są trudne, a Carney ma swoje drobne ambicje. Jego kuzyn Freddie od czasu do czasu podrzuca mu jakieś fanty, a Ray znajduje dla nich ujście.

W końcu jednak Freddie wplątuje go w nieudany napad, po którym Carney musi szukać innych klientów. Ma kontakt z podejrzanymi gliniarzami i lokalnymi bandytami, przeróżnymi szumowinami z Harlemu, dzięki którym może jakoś przeżyć.

Whitehead przenosi czytelnika w nowojorskie realia wczesnych lat 60. i sprawia, że porywa nas rytm jego niezwykle wciągającej i fascynującej opowieści. Historii niewątpliwie rozrywkowej, a jednocześnie głębokiej i ocierającej się o granice literatury pięknej, pozostając jednocześnie w ramach kryminału i sensacji. Taki rozkrok gatunkowy nie każdemu autorowi wyszedłby na dobre, ale autor Kolei podziemnej poradził z tym sobie doskonale.

Rytm Harlemu w obrębie powieści gangsterskiej, o nieudanym napadzie i jego daleko idących konsekwencjach, zawiera opowieść o zwykłych ludziach, którzy mają swoje ambicje i marzenia. Którzy próbują przetrwać. Są wśród nich tacy, którzy dawno już porzucili wszelkie pozory uczciwości, ale też ci, którzy próbują odnaleźć się gdzieś na jej pograniczu, tworząc swój własny kodeks, nie czując się do końca częścią przestępczego półświatka. Carney wciąż ma poczucie, że jego wewnętrzny moralny kompas funkcjonuje, choć nie wszystkie jego działania zgodne są z literą prawa.

Autor świetnie pokazuje, na małym wycinku miasta, moment przełomu, zamyka w książkowych kadrach zachodzące w otoczeniu bohatera zmiany - upadające biznesy, pojawiające się nowe miejsca, degradację jednych środowisk i nobilitację kolejnych. Wokół Carneya wciąż coś umiera i się rodzi, miasto się dekonstruuje i konstruuje na nowo. Jedni się w tych zmianach odnajdują, inni niekoniecznie, ale same obserwacje tych miejskich procesów są świetną pożywką dla czytelnika.

Historia Carneya jest historią zwykłego faceta, który realizuje swoje plany, rozwija swoją ambicję, stara się nadążyć za tempem zmian, a jednocześnie zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, który próbuje po swojemu oswoić. Wśród tych, których zaślepia pogoń za pieniądzem, Carney zdaje się przedstawicielem innego, szlachetniejszego gatunku, choć przecież nikt nie nazwałby go kryształowym. Za pośrednictwem tej postaci Whitehead zdaje się podejmować rozważania o granicach przyzwoitości oraz o tym, czy można przejść przez życie bez skazy.

Harlem w książce Whiteheada tętni życiem, pulsuje ostrym, nierównym, lecz hipnotyzującym rytmem. Budzi niepokój, gęstnieje od napięcia, a jednocześnie urzeka, fascynuje i wciąga. Plastyczny i nieprzekombinowany język autora sprawia, że można niemal poczuć to miejsce, stać się jego częścią. Gładko płynąć przez kolejne wersy, oddając się przyjemności czytania. Przyjemności, z której nie chce się rezygnować ani na chwilę.

Oczywiście Whitehead nie byłby sobą, gdyby stworzył jedynie powieść sensacyjną w realiach retro. Choć to lektura, którą czyta się z lekkością, nie jest pozbawiona drugiego dna. Uważny odbiorca pod płaszczykiem wziętym prosto z lat 60. dostrzeże również komentarz do współczesności, do świata, którym nadal rządzi pieniąc i konsumpcjonizm, w którym wciąż wszystko się zmienia i jedni się bogacą, inni tracą wszystko. Do świata, w którym wciąż żywe są niepokoje na tle rasowym, a brutalność policji może skutkować lokalnymi zamieszkami. Czuć w tym nieco goryczy wobec świata dynamicznych zmian, który w kluczowych elementach nie zmienił się niemal wcale. 

To doskonała lektura dla tych, którzy cenią sobie magię słowa w połączeniu z wartką akcją, niejednoznacznych bohaterów, których nie sposób nie lubić, zwyczajnie niezwyczajnych. Są tu zwroty akcji, świetnie napisana "scenografia", pełna smaczków z epoki, tętniące życiem miasto, dynamicznie zmieniające się na naszych oczach. Kapitalna, porywająca i emocjonująca lektura, pozostawiająca sporą płaszczyznę do refleksji. Opowieść o przeszłości bez przesadnej nostalgii, będąca jednocześnie nie do końca skrywanym komentarzem do współczesności. Whitehead udowadnia, że jest w formie i ma czytelnikom sporo do zaoferowania.

Autor: Colson Whitehead
Tytuł: Rytm Harlemu 
Tłumacz: Rafał Lisowski
Wydawca: Albatros

Ebook dostępny na Legimi, audiobook na EmpikGo.

Komentarze

Popularne posty