[#zwojtkowejbiblioteczki] Paweł Beręsewicz, Dziewięć czerwonych iksów [Wydawnictwo Literatura]

 

[#zwojtkowejbiblioteczki] Paweł Beręsewicz, Dziewięć czerwonych iksów [Wydawnictwo Literatura]

Jesień to doskonała pora na sięganie po powieści z dreszczykiem. Nie bez kozery właśnie w tym czasie, w okolicy Halloween, ukazuje się ich więcej niż zwykle, nawet jeśli ich akcja osadzona jest w zupełnie innym czasie. Warto uważnie teraz przyjrzeć się premierom, żeby w natłoku nowości nie przeoczyć interesujących tytułów. Takich jak Dziewięć czerwonych iksów Pawła Beręsewicza.

Pstryk! – nikt jeszcze nie wiedział, że to ostatnie chwile klasy piątej.

Jedno niewinne zdjęcie klasowe. Jedna noc w domu bez opieki dorosłych. I się zaczęło…

Tośka nie zamierza czekać bezczynnie. Po zniknięciu przyjaciółki od razu postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Można przecież zawiadomić klasowego hakera, można włamać się do zakładu fotograficznego, sprawdzić, czy z innymi wszystko w porządku…

A potem stanąć do walki. Z kim? Z fotowampirem? Tylko kto uwierzy w jej historię…

Paweł Beręsewicz jako autor ma u nas specjalny status ulubieńca od literatury dziecięcej, której dorobił się za sprawą książki Więcej niż klub. Ale na koncie ma znacznie więcej udanych książek dla młodszych odbiorców, toteż trudno było się oprzeć czarowi tej nowości. Ukazuje się ona w Serii z dreszczykiem, w ramach której wydawca proponuje niepokojące historie, ale o poziomie straszności dopasowanym do dziecięcych odbiorców. I ta książka jest tego doskonałym przykładem.

Historia nie jest przesadnie rozbudowana, co dla zachwyconych odbiorców może być uznane za wadę, ale z drugiej strony objętość książki nie odstraszy mniej zagorzałych czytelników. Grunt, że akcja rusza z kopyta niemal od pierwszej strony i trzyma w napięciu do samego końca.

Beręsewicz z typową dla siebie lekkością zabiera czytelników w literacką jazdę bez trzymanki, podczas której nie tylko wraz z bohaterką będą próbować zrozumieć, co dzieje się z dzieciakami z klasy, ale też z zapartym tchem obserwować będą prawdziwy wyścig z czasem, podczas którego kolejni sojusznicy bohaterki w poszukiwaniach będą zwyczajnie znikać. A ona sama  - osamotniona i przerażona o swój los - spróbuje zapobiec dalszym zniknięciom. Sama, bo kto z dorosłych uwierzyłby w fotowampira?

Dobrym pomysłem było osadzenie tej pełnej napięcia i niepokoju akcji na początku letnich wakacji. To taki czas, kiedy znacznie trudniej niż na przełomie października i listopada uwierzyć w duchy czy inne nadnaturalne zjawiska, a atmosfera letniej beztroski w zestawieni z realnym zagrożeniem dla grupy szkolnych kolegów tylko podkręca atmosferę.

Autor nie tylko świetnie buduje napięcie i funduje zwrot akcji, ale też z dużą precyzją opowiada tę kameralną historię. Tworzy angażującą emocjonalnie opowieść z bardzo niebanalnym wyjaśnieniem zagadki. Naprawdę niełatwo będzie wpaść na takie rozwiązanie, jakie tu znajdziemy, a do tego znając powód znikania dzieci, trudno nie przestać sobie wyobrażać, że to samo może się przydarzyć komuś jeszcze.

Sugerowany wiek czytelnika to 10 lat, choć wydaje mi się, że i odrobinę młodsi czytelnicy też zachwycą się opowieścią. A starsi... no cóż, ja jestem starsza i nie mogłam się oderwać. A przecież sporo opowieści z dreszczykiem mam już na koncie.

To świetnie wymyślona i napisana historia, która ma do zaoferowania wartką akcję, zaskakujące jej zwroty, mocne tempo i intensywne emocje. Trochę jak powieść sensacyjna, ale właśnie z tą wyraźną nutą wywołującą niepokój. Bardzo dobra rozrywka dla mniejszych i większych, nakreślona bardzo plastycznym językiem. Niebanalna lektura. Chętnie znów przeczytałabym ją po raz pierwszy.

Autor: Paweł Beręsewicz
Tytuł: Dziewięć czerwonych iksów 
Wydawca: Wydawnictwo Literatura

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze