Anna Kańtoch, Czeluść [Powergraph]
Annę Kańtoch poznałam lata temu jako autorkę Przedksiężycowych i Trzynastego anioła, czyli książek wpisujących się w nurt fantasy. Kiedy wkroczyła na scenę literatury kryminalnej - już czekałam w gotowości i się nie zawiodłam. Teraz chętnie przeczytam wszystko, co napisze, niezależnie od gatunku. A ostatnio miałam przyjemność przeczytać Czeluść.
Czasem jeden błąd młodości kosztuje całe życie.
Wolno zapadający zmrok, wysokie urwisko i lodowata toń wody. Zakazany alkohol, pierwsze namiętności ciała i tragedia, która położy się cieniem na życiu kilku osób.
Pozostawione ślady giną w mrokach pamięci Agnieszki, a podświadomość zaciera granice tożsamości. Co jest prawdą, a co jedynie wyrzutem sumienia? Rzeczywistość zaś nie przynosi ukojenia.
Aby rozwiązać zagadkę czerwcowej nocy w kamieniołomie, musimy się zanurzyć w czeluść najmroczniejszych zakamarków niepamięci. Misterna konstrukcja powieści przez ciemność wspomnień bohaterki, powidokami jej pierwszej miłości, prowadzi nas do odkrycia tajemnicy sprzed lat. Anna Kańtoch niedoścignienie buduje literacką zagadkę życia pisarki i sprawia, że po skończeniu ostatniej strony, chcemy natychmiast przeczytać Czeluść raz jeszcze.
Rzeczywiście lektura tej powieści jest jak spadanie w otchłań, jak powolne, ale i niekontrolowane przez nas samych zanurzanie się w odmętach pamięci, która od dłuższego już czasu ulega dezintegracji. I choć książka ma niewielką objętość, nie jest to łatwa wyprawa. Ale za to jak fascynująca i intelektualnie pobudzająca.
Pozornie w fabule dzieje się niewiele. Coś wydarzyło się w przeszłości, ale teraz trudno już odtworzyć przebieg zdarzeń, skrytych za gąszczem niedopowiedzeń, zetlałych w pamięci, niedookreślonych. Starsza kobieta szuka zaginionego psa. Młoda dziennikarka zadaje pytania. Coś dziwnego dzieje się u sąsiadów, a może wcale nie, bo może to tylko rojenia w dotkniętej wczesną fazą demencji kobiety. Trudno się w tym wszystkim połapać. Ale też w tym tkwi siła tej historii.
Postępująca dezintegracja pamięci nie sprzyja rekonstrukcji wydarzeń. Ani tych odległych w czasie, ani tych całkiem bieżących. Tam, gdzie zaciera się granica między pewnością a niepewnością zaczynają pojawiać się fantasmagoryczne wizje i coraz trudniej odróżnić prawdę od urojeń. To właśnie na tym pograniczu zrodzonym z dekonstrukcji pamięci rodzi się groza, poczucie zaciskającej się na szyi pętli i zagubienia. I to właśnie ta warstwa przy niespiesznym biegu zdarzeń buduje narastające napięcie.
Trudno właściwie wpisać powieść w jednoznaczne gatunkowe ramy. Czy uwierzymy w nadnaturalny aspekt przeszłych zdarzeń, który ponownie dochodzi do głosu i uznamy, że to opowieść grozy z nurtu fantastyki? A może to powieść psychologiczna rejestrująca moment popadania w szaleństwo, kiedy zaburzenia pamięci nie pozwalają już odróżnić tego, co się rzeczywiście zdarzyło od powtarzanej przez lata wersji historii? Ta niejednoznaczność może być przytłaczająca, ale też szalenie pociągająca.
Tę powieść można pokochać lub znienawidzić. Nudzić się przy niej jak mops, lub z zapartym tchem przekopywać się przez kolejne warstwy w poszukiwaniu odpowiedzi. Bo Kańtoch potrafi nie tylko zadziwić i wzbudzić grozę, ale i intelektualnie pobudzić, zmusić do analizowania tych wszystkich skrawków, zakleszczyć w poczuciu niepewności i sprawić, że jeszcze długo po zakończeniu lektury będziemy stawiać samym sobie pytania. Dla mnie - to było literackie przeżycie.
Autor: Anna Kańtoch
Tytuł: Czeluść
Wydawca: wydawnictwo Powergraph
Egzemplarz recenzencki
Komentarze
Prześlij komentarz