Kaliane Bradley, Ministerstwo czasu [Wydawnictwo Poznańskie]
Ticking away the moments that make up a dull day
You fritter and waste the hours in an offhand way
Kicking around on a piece of ground in your home town
Waiting for someone or something to show you the way
[Pink Floyd, Time]
Czas to jeden z moich ulubionych motywów literackich. Uwielbiam przyglądać się, jak eksplorują go pisarze i jak osadzają motyw w fabule. Dlatego zwróciłam uwagę na powieść Kaliane Bradley Ministerstwo czasu, które czas ma wpisany w tytuł, a do tego ciekawie łączy go z instytucją rządową. To naprawdę ciekawy punkt wyjścia dla fabuły, otwierający szerokie możliwości interpretacji.
Wyobraź sobie, że trafiasz do grona wybranych i dostajesz drugie życie w innej epoce. Witamy w ministerstwie czasu!
Brytyjski rząd uruchamia eksperymentalny program, który polega na sprowadzaniu ludzi z przeszłości – ekspatów. Ich opiekunami i przewodnikami po współczesności są specjalni urzędnicy nazywani pomostami. Oficjalny cel: sprawdzenie, jak podróże w czasie wpływają na ludzkie ciało i bieg historii. Nieoficjalnie: coś jest na rzeczy, ale co?
Jeden z ekspatów to 1847, czyli komandor porucznik Graham Gore, który zmarł podczas wyprawy arktycznej w XIX wieku, a teraz musi odnaleźć się w nowoczesnym świecie. Jego pomostem jest trzydziestokilkuletnia i (o zgrozo!) niezamężna kobieta. Dla niej praca w ministerstwie to szansa, on jest zdeterminowany, aby wrosnąć w nowe otoczenie. Co może pójść nie tak?
Jeśli spodziewacie się szalonych podróży w czasie czy diametralnie zmieniających się linii czasu - możecie poczuć rozczarowanie. To nie jest powieść z wartką akcją czy ten rodzaj literatury science fiction, którą nazwać można by spektakularną. Wręcz przeciwnie. To powieść ogromnie kameralna, skupiająca się na parze głównych bohaterów - ekspacie i jego pomoście - i kilkorgu zaledwie osób z ich otoczenia. Do tego niespieszna, a wręcz w znacznej części powolna, z założenia skupiająca się nie na biegu akcji, a na ekspozycji świata przedstawionego i - znacznie wyraźniej - eksplorowaniu dynamiki relacji oraz postaw bohaterów.
Ta celowa niespieszność wcale nie musi okazać się nudna. Bywa raczej fascynująca, wraz z podskórnym napięciem, czającym się gdzieś pomiędzy wersami i wybuchającym dopiero w końcowej fazie. Autorka nie skupia się specjalnie na objaśnianiu mechaniki podróży w czasie, ten temat jest dla niej raczej drugorzędny - i nie ma w tym nic złego. Bardziej interesują ją relacje człowieka z epoką, przyglądanie się w nieco laboratoryjnych warunkach przystosowywaniu się ekspatów z przeszłości do znanych nam realiów i ich stosunek do siebie nawzajem i do własnej przeszłości.
Jest to proza, która łączy w sobie elementy różnych gatunków - czerpie z literatury science fiction, postapokaliptycznej, historycznej, dystopijnej czy romansu, ale skupia się przede wszystkim na człowieku. Na jego relacji z czasem, z własną epoką, z wpływem na osobistą historię. Autorka bada możliwości porozumienia między ludźmi ukształtowanymi przez różne doświadczenia i różne epoki, ich zdolność do adaptacji i integracji. Wzajemną fascynację. Nie rozpędzając nadmiernie fabuły, zdaje się opisywać długotrwały, drobiazgowo prowadzony eksperyment społeczny i pozwala nam przyglądać się jego przebiegowi. Tworzy też płaszczyznę do refleksji, nie narzucając ich wyników.
Ciekawie nakreślona została tu paralela między potencjalnymi doświadczeniami ekspatów w czasie z pomostami o mieszanym pochodzeniu etnicznym, potomkami emigrantów czy uciekinierów. Autorka pyta o podobieństwo doświadczeń i różnice, o styczne biografii i rzeczy, które dzielą najbardziej. To studium człowieka w koncepcji czasowej i psychologicznej jest jednym z najbardziej interesujących elementów powieści. Porusza zarówno emocjonalnie, jak i intelektualnie.
Autorka rewelacyjnie portretuje i oddaje emocje, zarówno ekspatów, jak i pomostów, choć - siłą rzeczy - w znaczniej mierze skupia się na parze głównych bohaterów. Trud, jaki wkładają w poznanie i zrozumienie nowego dla nich świata, mierzonego jednak miarą czerpiącą z doświadczeń własnych, poczucie wyobcowania, tęsknota, melancholia. Podobnie jest z szeregiem dylematów, z jakimi zmagają się pomosty, dla których sytuacja też jest przecież nowa i nieprzewidywalna. I tu znów do głosu dochodzi wspomniana paralela, pokazująca, że przepaść, jaka dzieli ekspatów od współczesnych, nie jest często większa od tej, jaka dzieli pomosty od innych ludzi - z ich założeniami, traumami i wyobcowaniem.
Jednocześnie, skupiając się na jednostkach, Bradley przygląda się mniej kameralnym i osobistym kwestiom - takim jak spuścizna postkolonialna, narastający kryzys klimatyczny (który zresztą ma do odegrania swoją rolę), migracje, stosunek do "miejsca pochodzenia", tolerancja, równouprawnienie, orientacja seksualna czy feminizm. Dzięki wyjętemu ze współczesnych ram spojrzeniu ekspatów wszystkie te kwestie zyskują nowy wymiar i wydobywają się kolejne pola do refleksji. Rozważaniu poddane zostały też kwestie pochodzenia - nie tylko w odniesieniu do epoki, ale też w kontekście etnicznej tożsamości i jej wpływu na stosunek do otoczenia.
Można powiedzieć, że w znacznej części to proza kontemplacyjna, kładąca przeróżne preparaty pod okiem mikroskopu. Jednak nie oznacza to, że zupełnie brak w niej akcji, bo autorka ma pomysł, jak czytelnika zaskoczyć. Owszem, zostawia pewne tropy, które pozwalają pewne kwestie przewidzieć - i widać, że jest to zabieg celowy - nie pozwalając do ostatniej chwili zyskać pełni obrazu. I kiedy akcja przyspiesza, podobnie jak puls czytającego, wciąż wydobywa ze swojej historii nowe, intersujące tony czekające na refleksję.
Jest to powieść dojrzała, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że jest debiutem autorki i jak na prozę gatunkową świetnie wyłamuje się ze schematów. Niespieszna, subtelna i wyrazista zarazem, ujmuje w sferze emocjonalnej i pociąga pulsującym tuż pod powierzchnią napięciem. Autorka ciekawie wykorzystuje motyw podróży w czasie, pętli czasowej i niespodziewanego zetknięcia ludzi nie tylko różnych kulturowo, ale i czasowo, a jednocześnie bawi się, misternie konstruując intrygę. To książka, która zadaje pytania i zmusza do ich zadawania, dzięki czemu jest więcej niż jedynie rozrywką. Przyznam, że nie tego się spodziewałam, ale bardzo jestem lekturą ukontentowana.
Autor: Kaliane Bradley
Tytuł: Ministerstwo czasu
Tłumacz: Agnieszka Walulik
Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz