Bardzo subiektywne czytelnicze podsumowanie roku 2024
Tradycyjnie zamykam rok blogowy książkowym podsumowaniem. Uwielbiam je przygotowywać, bo mnie samej pozwala uporządkować myśli i sprawdzić, które książki na trwałe zapadły mi w pamięci. Jak zawsze osobna topka przysługuje książkom dla dzieci i już pojawiła się na blogu, a teraz czas przyjrzeć się książkom dla dorosłych, które towarzyszyły mi w tym roku.
Dla porządku musi być i statystyka, bo jestem maniakiem danych liczbowych i nie po to od 2016 roku prowadzę tabelę w Excelu, żeby nie zerknąć na dane. Jeśli kogoś nie interesują - może pomknąć wzrokiem do kolejnego akapitu. W 2024 roku przeczytałam 30 komiksów i 226 książek o łącznej objętości 83747 (na listę nie wpisuję książek dla dzieci o objętości poniżej 150 stron, bo taką zasadę - nie pamiętam już dlaczego) przyjęłam od początku prowadzenia zapisków. Wszystkie książki dla dzieci - niezależnie od liczby stron - zliczam w osobnym arkuszu, a do ogólnego podsumowania włączam tylko te obszerniejsze. Ponieważ zliczam przeczytane strony, mogę podać, że średnia na książkę wynosi 370,6 strony i jest to gorszy wynik niż w roku ubiegłym (zarówno pod względem liczny książek, jak i średniej objętości), ale zawsze powtarzam, że czytanie to nie wyścig, nawet z samą sobą. Dodam, że z wszystkich przeczytanych książek 81 było audiobookami.
Jakościowo to rok całkiem udany, choć nie udało się uniknąć kilku rozczarowań - o czym później. Nie zawiedli ukochani autorzy, a i kilka udanych rereadingów udało się przeprowadzić. Niestety, kolejka powieści czekających na przeczytanie rośnie i pewnie ten stan w kolejnym roku się nie zmieni.
Życie okołoksiążkowe nadal kwitnie. Choć nie dotarłam na żadne targi poza tymi poznańskimi (chyba po kilku intensywnych latach mam trochę przesyt), to moje dwa kochane literackie festiwale - toruński Gwiazdozbiór Kryminalny Kujawy i Pomorze oraz Poznański Festiwal Kryminału Granda - były bardziej niż udane. Cudownie też było dołączyć do zespołu Grandy i przejąć prowadzenie social mediów imprezy, która podbiła moje serce już dawno.
Jak zwykle na blogu panuje totalny miszmasz gatunkowy, który doskonale odzwierciedla moją naturę. Uwielbiam różnorodność, dlatego szukam "swoich historii" w obrębie różnych gatunków, a najbardziej cenię sobie pewną płynność, niepozwalającą na umieszczenie w stricte jednej kategorii. Od kilku lat porzucam czytanie książek, które mnie męczą lub nie przekonują, chyba że jest to egzemplarz recenzencki, wtedy wywiązuję się ze swojego zadania, czytam do końca i piszę opinię. Czasem daję się złapać na marketingowe chwyty, ale czasem też udaje mi się wyłowić perełki.
Jeśli chodzi o tegoroczne rozczarowania to wymienię dwa. Na początek Jonathan Strange i pan Norrell Susanny Clarke. Kupiłam przepiękne wydanie książki, która określana jest jako kultowa i miałam naprawdę spore oczekiwania. Niestety zupełnie nie kupuję tej zdecydowanie przegadanej formy niebudzącej we mnie krzty emocji. I nawet dość ciekawy finał nie ratuje całości. Drugie rozczarowanie to Wieloryb, którego autorem jest Myeong-Kwan Cheon. Miałam wobec tej powieści spore oczekiwania, ale nie dostałam tam ani koreańskiej kultury, ani historii (poza jedną wzmianką o wojnie akcja książki mogłaby rozgrywać się gdziekolwiek), za to mnóstwo dziwnych i często niesmacznych pomysłów oraz antypatyczne postaci.
Ale było też kilka literackich odkryć. Na przykład debiut i cała seria książek z komisarzem Bondysem Hanny Szczukowskiej-Białys, które przeniosły mnie do Bydgoszczy z lat 90. Albo ciekawe i dość świeże kryminały Moniki Litwinow, które są już na rynku od jakiegoś czasu, ale ponieważ ukazały się poza głównym nurtem wydawniczym nie jest o nich dość głośno. Dorzucę do tego udany debiut Joanny Ufnalskiej i jej kryminał retro osadzony w międzywojennej Łodzi oraz grę książkową stworzoną przez Radka Raka.
A co z najlepszymi książkami? Wybieram je w obrębie wybranych kategorii. Bardzo subiektywnie, bo różne powieści rezonują z moją literacką wrażliwością.
Komentarze
Prześlij komentarz