Jakub Ćwiek, To po diable [SQN Imaginatio]
Najbardziej żałuję, że przed lekturą nie doczytałam, że to pierwszy tom cyklu, bo może wtedy przy zakończeniu nie poczułabym się jak dziecko, które dostało do ułożenia tylko część zestawu klocków Lego i musi czekać na następne paczki. A bawiłam się tak dobrze...
Autor stawia na pierwszoosobową narrację, która wyjątkowo dobrze sprawdza się w czasie lektury (choć przecież za tą formą nie przepadam), a jeszcze lepiej - w formie audiobookowej. Posłuchajcie nagrania w interpretacji Julii Kamińskiej - można poczuć się, jakby bohaterka mówiła wam prosto do ucha. A że narracja napisana jest ze swadą, przyjemną dozą nonszalancji i humorem (błyskotliwym), to powieść nie tylko "szybko się czyta", ale i można się przy niej doskonale rozerwać.
Taka forma ma swoje ograniczenia i nie każdemu przypadnie do gustu choćby fakt, że całą historię oglądamy z jednej tylko perspektywy i tak naprawdę każdą z pobocznych postaci poznajemy jedynie pobieżnie. Swietłana bardzo nonszalancko traktuje swój monolog i nie sili się na obiektywizm. Z drugiej strony widać w tym świadomą decyzję autora, by w taki sposób skonstruować historię, a egocentryzm narracji poniekąd jest odzwierciedleniem istoty Swiety, nie widzę więc powodu, żeby się czepiać.
Opowieść zaczyna się tak, jak pierwsza lepsza komedia romantyczna - od dziewczyny w białej sukni, która oznajmia nam, że opowie o ślubie, który poszedł... niezgodnie z planem. Tyle że to "niezgodnie z planem" to duuuże niedopowiedzenie. Mało tego, że dziewczyna w białej sukni wcale nie jest panną młodą, a świadkową pana młodego, jej przyjaciela. I mało tego, że do sakramentalnego "tak" nie doszło. Clue wszystkiego jest fakt, że na ślubie w plenerze nagle pojawiają się piekielne ogary i wszystko się sypie.
Od tego momentu dostajemy prawdziwą jazdę bez trzymanki, w czasie której przyjdzie nam nie tylko bliżej zaznajomić się z bohaterką, ale także z niezwykłym światem, z którego pochodzi. A Swietka, co to jest za bohaterka. Prawdziwa babka z jajami, choć z tą babką to też trochę na wyrost, bo to diablica-demonica. Wygadana, trochę pyskata, ale też świadoma swych słabości i dziwnym trafem przywiązana do ludzkiego przyjaciela. Wplątana w aferę, której się nie spodziewała, zmuszona jest tańczyć tak, jak jej zagrają, do chwili, kiedy nie wymyśli, jak tu się wszystkim postawić. A my będziemy jej kibicować.
Jakub Ćwiek pisze potoczyście, z lekkością pasującą do rozrywkowej formy tej historii, a jednocześnie bardzo precyzyjnie korzysta z różnych elementów. Stawia przed bohaterami kolejne wyzwania, w czasie których nie tylko zdobywają doświadczenia, ale dają się też lepiej poznać czytelnikowi. Choć akcja pędzi, a i zwrotów akcji jest niemało, autor doskonale panuje nad wątkami i żadnego nie pozostawia bez wykorzystania. Ćwiek wie co i dla kogo pisze, dlatego brak tu miejsca na dłużyzny czy mieliznę fabularną.
Fantastycznie wykorzystane zostają w tej książce elementy kultury i popkultury, odwołania do demonologii czy różnych religii, które autor kompiluje i przetwarza na swój własny sposób (co już wcześniej robił choćby w serii o Kłamcy). Tworzy w ten sposób świeżą, atrakcyjną historię, w której nie ma miejsca na nudę czy przewidywalność. To taki rodzaj fantastyki z niskim progiem wejścia, lekki i łatwy w odbiorze, a jednocześnie nieinfantylny, błyskotliwy i atrakcyjny. Przystępna forma jest świadomym wyborem autora, a nie oznaką braku literackich umiejętności. Wręcz przeciwnie - żeby napisać taką historię, trzeba mieć wszechstronną wiedzę i kulturową samoświadomość.
Do opowieści warto podejść z otwartą głową i na dużym luzie. Tym bardziej że autor korzysta z konwencji burzenia czwartej ściany i bohaterka-narratorka niejednokrotnie zwraca się do swoich słuchaczy (czytelników), jednocześnie wiele razy negując ich istnienie. Taka stylistyka nie do każdego trafi, ja jednak bawiłam się wyśmienicie.
Czy można zatem powiedzieć, że to typowa dla Ćwieka książka? Tak, jeśli chodzi o swobodny (lecz nie miałki) język, atrakcyjną formę i wartką akcję. Jednocześnie jest tu dużo więcej, niż może się wydawać i można się cieszyć tą historią na kilku różnych poziomach. Powiedziałabym, że Ćwiek jest takim literackim Tarantino, ale nie chodzi tu o krew i flaki, ale pełne metaforycznego mięsa historie, z których każda w jakiś sposób wpisuje się w jego styl, ale każda jest też zupełnie inna. Czuję, że to tak samo "moja" historia, jak wspomniany Kłamca, ale przecież kocham też Topiel, lubię Panie czarowne, a i świetnie bawię się przy Drelichu czy Szwindlu. No cóż, dla mnie Jakub Ćwiek to klasa sama w sobie i pewny literacki wybór.
Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: To po diable
Seria: Diabelska sukcesja
Wydawca: SQN Imaginatio
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz