Lana Bastašić, Złap zająca [Wydawnictwo Literackie]

 Lana Bastašić, Złap zająca [Wydawnictwo Literackie]

Literatura europejska ma wiele do zaoferowania czytelnikom i jej odkrywanie to prawdziwa przyjemność. Zwłaszcza gdy zejdzie się z utartych szlaków, odwróci wzrok od powieści anglosaskiej czy nawet francuskiej. Gdy z Zachodu przeniesiemy wzrok ku Wschodowi i tym, co mają nam do powiedzenia mniej głośni autorzy. Jakiś czas temu z zachwytem przeczytałam Moją Jugosławię Gorana Vojnowicia, rozbudzając w sobie chęć poznawania autorów z byłej Jugosławii. Nic wiec dziwnego, że w mojej biblioteczce musiała znaleźć się powieść Lany Bastašić Złap zająca.

Jest to powieść nagrodzona Europejską Nagrodą Literacką w 2020 r. Rzecz dzieje się w powojennej Bośni, do której - na prośbę dawnej przyjaciółki Lejli - wraca mieszkająca na emigracji Sara. Z uporządkowanego życia wyrywa ją niespodziewany telefon i prośba, by wspólnie wyruszyć do Wiednia.

Ich ścieżki rozeszły się podczas studenckich wakacji, przez kilka rzuconych mimochodem słów. Jednak pod wpływem impulsu Sara postanawia wrócić do Bośni i ruszyć w irracjonalną podróż z Mostaru do Wiednia, w poszukiwaniu brata Lejli, który zaginął w czasie wojny domowej w Jugosławii. W czasie tej podróży zagłębia się w zawiłości własnej relacji z dawną przyjaciółką.

To nieoczywista powieść drogi, w której rzeczywista podróż z Mostaru do Wiednia łączy się z podróżą metaforyczną, znacznie mniej linearną, meandrującą po zakolach pamięci. Sara wyłuskuje chwile, które składają się na jej i Lejli wspólną drogę, z odłamków pamięci budując skomplikowaną mozaikę relacji, przyjaźni, w której dobre chwile mieszają się z zazdrością, niechęcią, ranami i zawodem. Ta przyjaźń jest tak samo nieoczywista jak społeczne relacje w ich ojczyźnie, choć dziewczyny zdają się pozostawać poza etnicznym konfliktem, który zapalił kraj, siłą rzeczy się w niego wpisują, jego cień jest wyczuwalny w tej historii, choć nigdy nie trafia na jej pierwszy plan.

Opowieść o podróży, kreślona z perspektywy Sary, przetykana jest retrospekcjami, ujętymi w kwadratowym nawiasie i pisanymi w drugiej osobie. To wspomnienia wspólnych chwil, skierowane do Lejli, jakby jej referowane i przytaczane. Są próbą wypowiedzenia tego, co nigdy między nimi nie wybrzmiało, czyniąc z Lejli adresata efemerycznych, jednostkowych odczuć. Są próbą Sary dojścia do głosu, jednocześnie podkreślając w pewien sposób władzę, jaką wciąż ma nad nią Lejla. Natomiast pierwszoosobowa narracja z samej podróży daje nam wgląd nie tylko w przebieg zdarzeń, ale też w natłok myśli i emocji, jakie wzbudzają one w Sarze. 

Metaforycznie ta pogoń za Arminem jest tak naprawdę pretekstem do podróży w głąb siebie, próbą określenia własnego położenia na mapie zagmatwanej i nieco jednak toksycznej relacji. To zarówno czas rozliczeń Sary (przede wszystkim Sary) z przeszłością, jak i próba zrozumienia siebie, swoich wyborów, małego katharsis. Zaskakująco - im więcej wiemy, tym mniej wszystko wydaje się zrozumiałe, a jednocześnie wszystko to skłania do refleksji nad tym, na ile możemy poznać i zrozumieć drugiego człowieka, a na ile nasza relacja opierać się będzie na niedookreślonym obrazie, jaki sami sobie budujemy. 

Relacja obu kobiet jest równie nieoczywista jak cała opowiadana przez Bastasić historia, tym bardziej że więcej znajdziemy w niej rzeczy, które je dzielą niż łączą - pochodzenie etniczne, temperament, sytuacja rodzinna, a także ogólny wpływ zmian geopolitycznych i reperkusji konfliktu etnicznego na dorosłe życie bohaterek. Paradoksalnie wydaje się, że w czasach nastoletnich nie były sobie bliższe niż obecnie, i równie niewiele wiedziały o sobie nawzajem.

Podróżowanie z Sarą po jej strumieniu świadomości i okruchach pamięci, próba rozplecenia dziwnej siedzi zależności jest świetnym literackim doświadczeniem. Tym bardziej że nieustająco wymyka się utartym schematom, stroni od jednoznacznej puenty, szokuje finałem. Pozostawia odbiorcę z pojedynczymi niciami tkaniny w rozpostartych palcach, próbującego samodzielnie poskładać je w jednolitą całość. I właśnie ta nieoczywistość, nieukojony niepokój, nierozładowane napięcie są największą siłą powieści. Długo rezonują w czytelniku, nie pozwalając mu o sobie zapomnieć. 

Intymna historia obu kobiet jest w tej książce odbiciem skomplikowanych relacji wewnątrz dawnej Jugosławii. Przyjaźń Sary i Lejli, naznaczona przecież "wielką" historią, urywa się nagle, rozpada, tak jak rozpadł się kraj ich dzieciństwa. A ponowne spotkanie, próba odnalezienia siebie w tej relacji, ukonstytuowania na nowo jest odzwierciedleniem nieustających prób odnalezienia się w geopolitycznych realiach wszystkich dotkniętych przez tamte wydarzenia, starań, by określić swoje miejsce w narodowej przestrzeni.

Autorka świetnie wykorzystuje motyw chwytania zająca, który całkiem realnie istnieje na obrazie Durera, z drugiej kieruje uwagę czytelnika na sam proces pogoni za czymś nieuchwytnym. Nie da się też uciec od literackiego skojarzenia z Alicją w Krainie Czarów i długą drogą przez króliczą norę oraz próbę zrozumienia obcego bohaterce świata. Bastasić pomga czytelnikowi wydobyć z historii kolejne półcienie i kolejne emocje. Pozostaje niedosłownie dosłowna, odrobinę oniryczna, a jednak namacalnie wiarygodna.

To proza dojrzała, pociągająca i nieoczywista. Napisana z wyczuciem, swobodą i kunsztem, a jednocześnie wcale nie przekombinowana. W swej literackiej formie dotykająca bolesnej historii byłej Jugosławii, a jednocześnie w wielu aspektach uniwersalna. To opowieść o niejednoznacznej relacji, pamięci i granicach poznania drugiego człowieka. O tym, jak łączyć może to, co tak naprawdę dzieli. O diametralnie różnym spojrzeniu na te same zdarzenia i różnej wadze, jaką do nich przykładamy. A także próbie zrozumienia siebie przez rozliczenie się z przeszłością. Niedomknięta tak jak życie, długo jeszcze rezonuje w czytelniku.

Autor: Lana Bastašić
Tytuł: Złap zająca 
Tłumacz: Dorota Jovanka Ćirlić
Wydawca: Wydawnictwo Literackie

Egzemplarz recenzencki.


Komentarze

Popularne posty