W zalewie wydawniczych nowości tak łatwo przegapić warte uwagi pozycje. Czasem zastanawiam się nawet, ile wspaniałych historii przeszło mi koło nosa, w końcu doba nie jest z gumy, a obowiązki jakoś pójść sobie nie chcą. Ale obok nazwiska finalistki Bookera i Women's Prize for Fiction trudno przejść obojętnie i tym razem bardzo mnie to cieszy, bo Zaskocz mnie to historia, którą potrzebowałam przeczytać.
Joan całe swoje życie związała z baletem. Długotrwałe treningi doprowadziły ją na deski teatru i do profesjonalnego zespołu. Podążając tą właśnie ścieżką, skrzyżowała swoje drogi z obłędnym, utalentowanym tancerzem z Rosji. Uwodzicielski baletmistrz zawładnął jej uczuciem, sprawił, że gotowa była dla niego na niemal wszystko. Jednak Arslan nie był gotów, by ją uszczęśliwić, a daleka od szczytu kariera nie spełniła jej oczekiwań. Dlatego Joan zdecydowała się na małżeństwo z przyjacielem z dzieciństwa i przedłożyła rodzinne życie nad zawodowy rozwój.
Nauka baletu stała się dla Joan namiastką dawnego życia, ale kiedy jej syn zaczął przejawiać niezwykły w tej dziedzinie talent, ponownie zanurzyła się - choć pośrednio - w świecie morderczych reżimów i ostrej rywalizacji, niebezpiecznych związków i tęsknoty za tym, co zawsze będzie nieosiągalne. Po raz pierwszy od lat miała też spojrzeć w oczy geniuszowi, dla którego nigdy nie była wystarczająco dobra.
Największym atutem powieści jest jej nieoczywistość. Shipstead nie pisze pod tezę, nie tworzy historii jednoznacznej, nie opowiada zwyczajnie losów swojej bohaterki. Ta historia meandruje między postaciami i wątkami, rozpoczynając swój bieg od Joan, oplata się stopniowo wokół kolejnych osób dramatu, czasem ledwie na kilka chwil, a jednak precyzyjnie włączając je w sieć opowieści, wyznaczając im w niej konkretne miejsce i rolę.
W tej rozciągającej się na trzy dekady historii, układającej się w kształt rodzinnej sagi, niejednokrotnie tracimy z oczu Joan, by po chwili odnaleźć rdzeń fabuły wokół kolejnej i znów kolejnej postaci. Bywa to nieco konfundujące, tak jak życie, ale autorka panuje nad biegiem opowieści, którą układa niczym mozaikę z drobniejszych elementów, pozwalając nam dostrzec całość dopiero na koniec, kiedy odsuniemy się kilka kroków do tyłu.
Esencją tej historii pozostaje balet i głód trawiący artystę dążącego na szczyt. Shipstead pokazuje to, co kryje się za kulisami, kiedy gasną światła i cichną oklaski, a w artystach wciąż mieszają się ich siła i słabości, oczekiwania i lęki. To nie tyle historia o pasji, ile o tych mrocznych elementach duszy, które dochodzą do głosu, zarówno gdy dosięgamy do wielkości, jak i wtedy, gdy szukamy sposobu na poradzenie sobie z rozczarowaniem. O ciemnym ogniu, który potrafi spalić wszystko, co staje nam na drodze, o tym, co się dzieje, gdy spod kontroli wyzwoli się nasz egoizm.
W tej opowieści niewiele jest scenicznego blichtru, a znacznie więcej wnikliwej wiwisekcji ludzkich namiętności, gry pozorów, tego, co potrafią obudzić w nas niezaspokojone pragnienia, ale opisywanego bez oceniania, raczej skłaniającego do refleksji i szukania własnych interpretacji. To opowieść o tym, jak nikły czasem mamy wpływ na życie, jak nieobliczalne konsekwencje mogą mieć czasem dość spontaniczne decyzje. I jak niszczycielską siłą bywają sekrety.
Shipstead pisze świetnie. Choć jej powieść nie ma linearnej struktury, a kluczowe informacje nie pojawiają się od razu, ten wyczuwalny pod skórą niepokój sprawia, że trudno oderwać się od lektury. Do tego z ogromnym wyczuciem portretuje nie tylko samych bohaterów, ale i skomplikowaną sieć łączących im relacji i towarzyszących im uczuć. Sama historia nie jest ani melodramatem, ani opowieścią z happy endem, jest podobnie jak życie niejednoznaczna, niedomknięta, wymykająca się prostym definicjom i krańcowym ocenom. Pozostawia w czytelniku powidoki tego samego niepokoju, w który wprawiała sama lektura. Podoba mi się też, że autorka nie poddała się tendencji do tworzenia opowieści o winie i karze, o życiowym zwycięstwie, który przypada w udziale tylko ludziom szlachetnym. Prawda jest bowiem taka, że w zmaganiach z życiem nikt nie pozostaje zawsze bez winy.
Zaskocz mnie jest interesującą i niepokojącą zarazem opowieścią o skomplikowanych międzyludzkich relacjach. Ale przede wszystkim o głodzie, który trawi każdego, o pragnieniu, by coś znaczyć, choć przybiera ono bardzo różne postaci, i do czego może ten nieujarzmiony głód prowadzić. Świetnie napisana, zaskakująco nieoczywista, niepozostawiająca czytelnika obojętnym. W tej książce balet w subtelny sposób staje się metaforą życia, w którym nie zawsze mamy do odegrania pierwszoplanową rolę, a nasze wysiłki i ból nie muszą prowadzić do sukcesu. To bardzo błyskotliwe w swej pozornej oczywistości i wcale nie tak łatwe do uchwycenia, przy jednoczesnej odrobinę masochistycznej przyjemności płynącej z lektury.
Premiera 28 czerwca!!!
Autor: Maggie Shipstead
Tytuł: Zaskocz mnie
Tłumacz: Maria Makuch
Wydawca: wydawnictwo Znak
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz