Alison Espach, Goście weselni [Wydawnictwo Poznańskie]

 

Alison Espach, Goście weselni [Wydawnictwo Poznańskie]

Liczyłam na lekką lekturę. Na typowy czasoumilacz, romantyczną komedię, która może poślizga się po utartych schematach, ale zapewni mi odrobinę wytchnienia w dość gorącym okresie. Jednak Goście weselni Alison Espach to rzecz nieco bardziej nieoczywista, wciąż przyjemna lektura, która jednak kryje w sobie więcej, niż się spodziewałam.

Był piękny dzień w Newport w stanie Rhode Island, kiedy Phoebe Stone zjawiła się w okazałym zajeździe Cornwall Inn ubrana w zieloną sukienkę i złote szpilki. Nie miała ze sobą żadnego bagażu, lecz recepcjoniści uznali ją za uczestniczkę wesela. W rzeczywistości Phoebe była jedyną osobą w hotelu, która nie przyjechała na tę uroczystość. Marzyła o tej podróży od lat – chciała jeść ostrygi i żeglować o zachodzie słońca ze swoim mężem. A jednak przyjechała bez niego. Znalazła się na życiowym zakręcie, więc postanowiła zaszaleć po raz ostatni.

Tymczasem panna młoda zadbała o każdy szczegół i przewidziała wszystkie możliwe katastrofy, które mogłyby zepsuć ten weekend, oprócz... pojawienia się Phoebe. Dlatego tym bardziej zaskakuje ją, że z tajemniczą kobietą odnajdują wspólny język i dzielą się sekretami. Czy to jedno przypadkowe spotkanie może zmienić wszystko?

Komedia romantyczna z motywem wesela? Można się spodziewać zabawnych sytuacji z niechętną teściową lub pijaną matką młodej. Dram w szeregach druhen. Może jakiejś zdrady... I po części znajdziemy w opowieści te elementy, ale ta książka kryje w sobie więcej, znacznie więcej. Dała mi wiele satysfakcji w czasie lektury i nie raz zaskoczyła, choć poniekąd można przewidzieć ciąg wydarzeń.

Autorka wykorzystuje ciekawy paradoks. Oto w jednym hotelu spotykają się weselnicy i kobieta, która pragnie zakończyć swoje życie. W kontraście do siebie stają pełna nadziei i planów panna młoda oraz rozwódka, która patrzy na swoje życie jak na ciąg porażek. Nienapisana książka, niezdobyty etat na uczelni, dzieci, których nie udało się powołać na świat i mąż, który buduje szczęście z inną. Obie są w pewien sposób banalne, ale Espach wydobywa z tego banału prawdę. O tym, że często ocieramy się o banał, ale też to, co wydaje się dla innych banalne, dla nas z pewnością takie nie jest.

Dwie kobiety na zupełnie przeciwległych biegunach życia, o odmiennym temperamencie i oczekiwaniach, nieoczekiwanie stają się sobie bliskie. Bliskie, bo - banalnie - czasem najłatwiej jest pokazać swoje prawdziwe oblicze komuś obcemu. I - chcąc nie chcąc - rozwódka i panna młoda obnażają się przed sobą, a to opuszczanie gardy stanie się dla nich impulsem do zmiany.

W historii Phoebie wiele jest bólu, smutku i żalu, wiele nieprzepracowanych traum i masek, które przywykła nosić. Kiedy jednak staje nad przepaścią, gotowa zostawić wszystko w ostatecznym geście, pozwala sobie na... bycie inną sobą. Na wyłamanie się z ram i odkrycie, ile narzuciła ich sama sobie. Jest postacią zniuansowaną i reformatującą swoje życie. I choć śledzimy stadia jej rozpaczy, jesteśmy w stanie ją zrozumieć, wczuć się w jej sytuację bez oceniania. 

Lila jest jej przeciwieństwem. Niesie w sobie radosną, pełną oczekiwania energię, choć czasem ma w swych działaniach delikatność tarana. I wbrew oczekiwania ją także da się lubić. Wraz z rozwojem fabuły niczym odzierana z łupin cebula odkrywa przed nami swoje kolejne warstwy i oblicza, wszystko to dobrze umotywowane i wpisane w powieściowy kontekst.

Espach pisze z lekkością, choć dotyka spraw poważnych. Sięga po klisze i schematy, by wydobyć z nich nieoczywiste tony. Tworzy w ten sposób powieść, która nieco wyłamuje się z gatunkowej konwencji, wykorzystując ją do opowiedzenia o ludziach na rozdrożu. Choć autorka koncentruje się na kobietach i to im poświęca lwią część historii, nie zabrakło tu akcentów męskich i konkluzji, że także oni stają na rozdrożu, targani wątpliwościami i pakują się w sytuacje niemal bez wyjścia.

To historia o ludziach pogubionych i szukających ucieczki przed własnym smutkiem w relacjach z innymi. O mimowolnym braku szczerości, który odgradza nas od innych, zakłamuje związki i nie pozwala na budowanie zdrowych, opartych na zaufaniu więzi. O zrzucaniu masek i stawaniu w prawdzie. Przede wszystkim przed sobą. Czasem zabawna, choć niewywołująca salw śmiechu, czasem przejmująco smutna, melancholijna lub przyjemnie zwyczajna. Ujmująca w powieściowe ramy wszystkie odcienie życia. Poruszająca, skłaniająca do refleksji i dająca nadzieję. Zwieńczona zakończeniem, które jest jak otwarte drzwi. I otula czytelnika, bez omamiania cukierkowym pudrem. Do pewnego stopnia klimatem przypomina mi film Celine Song Materialiści, która również wydobywa nieoczywiste, słodko-gorzkie tony z pozornie banalnej historii.

Autor: Alison Espach
Tytuł: Goście weselni
Tłumacz: Katarzyna Makaruk
Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie

Egzemplarz recenzencki


Komentarze

Copyright © zaczytASY