[#zwojtkowejbiblioteczki] Jakub Ćwiek, Piwniczne chłopaki [Pulp Books]
Kiedy Jakub Ćwiek ogłosił, że wydaje powieść skierowaną do młodzieży, dosłownie podskoczyłam w fotelu. Tak się dzieje, kiedy dostaje się coś, czego się potrzebowało, wcale nie mając o tym pojęcia. Miałam nadzieję, że Piwniczne chłopaki będą cegiełką, która pomoże zapełnić ten wyłom w murze, jakim są powieści przygodowe lub fantastyczne skierowane nie do maluchów, nie wczesnoszkolniaków i nie do "youngadultsów" z naciąganym 14+ na okładce. Że będzie to powieść trochę dla mnie, ale przede wszystkim dla czytelników z najstarszych klas podstawówki, także chłopaków, którzy - jak wskazują statystyki - mniej więcej w tym wieku porzucają książki i którym - to już moja obserwacja - rynek książki ma mniej do zaproponowania. Najwspanialsze jest jednak to, że to nie jest wyłącznie "chłopacka" historia, ale uniwersalna i zapewniająca fun czytelnikom w bardzo różnym wieku.
Lucek to trzynastolatek z podmiejskiego bidula, który pewnej burzowej nocy ginie w pożarze podczas próby ratowania kolegów. I tak, jest pewien, że właśnie umarł, bo przecież stoi tam i patrzy na własne ciało z ciężko poparzoną twarzą!
Nie ma jednak czasu rozpaczać, bo oto z otchłani mrocznego lasu idą już po niego przerażający panowie Gwizd i Świst, a wielki, jednooki kruk wskazuje mu drogę do jedynego punktu, gdzie tej nocy tli się jeszcze światło – na przystanek autobusowy.
Zoja ma dziesięć lat, fajnych rodziców, supersiostrę, a za najbliższych przyjaciół dwójkę niskorosłych bliźniaków: genialnego wynalazcę Eryka i wszechstronnie utalentowaną artystkę Norę. Ma też rower, który nazywa Pegazem. A, no i straszną bestię w piwnicy, którą musi karmić surowym mięsem, by ta nie zjadła jej bliskich!
Brzmi intrygująco? No to dołóżmy jeszcze nordyckich bogów, straszne rytuały, poniemieckie skarby, szkolnych łobuzów, stwory z mgły i oddziały walecznych umarlaków. Ach, i jeszcze opuszczoną kopalnię. Bo co to za przygoda bez opuszczonej kopalni?!
Komentarze
Prześlij komentarz