Jacqueline Harpman, Ja, która nie poznałam mężczyzn [ArtRage]
To była najlepsza książka, jaką przeczytałam w maju, a ja nadal o niej nie napisałam. I muszę to niedopatrzenie naprawić! Bo o niewielkiej powieści Jacqueline Harpman Ja, która nie poznałam mężczyzn powinno być znacznie głośniej.
Bezimienna dziewczyna spędza całe swoje życie wraz z trzydziestoma dziewięcioma innymi kobietami w podziemnym więzieniu. Pod nieustannym nadzorem uzbrojonych strażników, którzy nigdy nie wypowiadają do nich choćby słowa, więźniarki nie wiedzą nawet, jak się tam znalazły, nie mają pojęcia o upływie czasu i jedynie niejasno pamiętają swoje wcześniejsze życie. Bohaterka nie wie, czym zasłużyła sobie na swój los ani jak wygląda świat na zewnątrz, wyobraża go sobie tylko mgliście na podstawie opowieści współwięźniarek. Jednego dnia rozlega się alarm, nadzorcy znikają, a ona musi wymyślić siebie na nowo, przytłoczona pełną niepewności i niebezpieczeństw wolnością. Ale czym w tej powieści jest wolność i skąd wziął się ten dystopijny świat? Czy został porzucony? Zniszczony przez wirusa? Najechany?
To objętościowo niepozorna, ale niezmiernie fascynująca dystopijna opowieść, która pozostaje w czytelniku na długo. Oszczędna w scenach i słowach, powala wyrazistością i pobudza nie tylko emocjonalnie, ale i intelektualnie.
Autorka wrzuca nas w wykreowany przez siebie świat zupełnie bezceremonialnie i bez przygotowania. I właśnie dzięki temu możemy choć w części poczuć to samo zagubienie, jakie jest udziałem czterdziestu kobiet stłoczonych w jednym więzieniu. Ale przewodniczką po opowieści staje się dla nas najmłodsza z nich, ledwie dziewczynka, która właściwie nie pamięta życia "przed" i nie zna świata innego niż ten ograniczony przez kraty. Jej niewiedza, kłębiące się pytania i obserwacje pozbawione znanego nam kontekstu społecznego rewelacyjnie budują napięcie i akcentują dramatyzm całej sytuacji.
Kreując najważniejszą dla historii bohaterkę jako pozbawioną imienia dziewczynkę, Harpman doskonale wpisuje ją w zbiór bohaterów everymenów, bohaterów wyjętych z kontekstu rasy, kultury, rodziny, pochodzenia. Brak imienia jeszcze bardziej podkreśla jej alienację, odrębność od "dawnego" świata, w którym każdy człowiek i rzecz potrzebował etykiety. Na początku sprowadza ją do instynktów przetrwania, a jednocześnie pozwala obserwować rozwój w tej dla nas zadziwiającej społeczności, która jest wszystkim, co zna dziewczynka.
Autorka przygląda się narodzinom pewnej struktury życia kobiet skazanych na tkwienie w więzieniu, nieświadomych przyczyn i dalszego losu, a następnie zmianom, jakie w niej zachodzą wraz ze zmieniającymi się okolicznościami. Jednak pierwszoosobowa perspektywa narzucona przez narrację nie wykracza poza obserwacje i doświadczenia dziewczynki, przez co nasza wiedza o pozostałych postaciach pozostaje mocno ograniczona. Harpman podejmuje grę z czytelnikiem, zestawiając pozbawione znanego nam kontekstu społeczno-kulturowego spostrzeżenia bohaterki z naszą wiedzą o świecie, tkając historię ze słów i zdań oraz wszystkiego, co można zawrzeć pomiędzy wersami. Wymusza na czytelniku analizowanie wszystkiego, co dzieje się w fabule, i stawianie pytań, które nieustannie pozostają bez odpowiedzi.
Bardzo widoczny w powieści jest wpływ, jaki miały na autorkę jej doświadczenia w dziedzinie psychologii i psychoanalizy. Harpman bowiem portretuje swoich bohaterów nie tylko z wiarygodnością, ale i psychologiczną głębią. Jej opowieść nie jest bowiem dystopią skupioną na wydarzeniach, które doprowadziły do cywilizacyjnego załamania, ale stanowi studium samotności i poszukiwań tożsamości młodej bohaterki.
Akcja rozgrywa się w nieokreślonym czasie i miejscu, w świecie zmienionym przez nieokreślone wydarzenia, wśród kobiet o niedookreślonej przeszłości i nieznanej przyszłości. Znacznie więcej w tej historii znaków zapytania niż odpowiedzi, ale właśnie to stanowi o jej mocy. Miotając się w kłębowisku pytań, poszukiwania niemożliwych do znalezienia rozwiązań, stajemy się poniekąd lustrem dla sytuacji bohaterki. Jednocześnie pełniej zauważamy też to, co nas od niej różni. Pokazuje, że pytamy o rzeczy, które w podobnej sytuacji by nas dręczyły, podczas gdy bohaterka odrzuca niemożliwe do rozwiązania zagadki i nie tęskni za tym, czego nigdy nie znała.
Niepewność to kluczowe dla opowieści uczucie. Bezsilność, brak wpływu na własny los lub próba wywalczenia choć namiastki poczucia sprawczości, a do tego odizolowanie od większej społeczności i poddanie niezrozumiałym prawom i zasadom narzuconym zewnętrznie. To tematy, która Harpman eksploruje z zadziwiającą wręcz wnikliwością, a choć powieść powstała kilka dekad temu, pozostaje równie zadziwiająco uniwersalna i ponadczasowa.
W to wszystko wpisana jest historia o dojrzewaniu, kształtowaniu własnej osobowości i określaniu granic osobistych relacji z otoczeniem. A ponieważ dotyczy to dziewczynki wyrwanej ze znanych nam wpływów kulturowych, staje się interesującym studium osobistej autonomizacji w ekstremalnych okolicznościach. Dziewczynka - jak każdy dojrzewający człowiek - odkrywa własną odrębność wobec traum, pragnień i doświadczeń swoich towarzyszek, uczy się funkcjonować w społeczności, przedkładać potrzeby innych nad własne, a jednocześnie zyskuje wolność w samotności, wyzwolenie tam, gdzie inne społeczne istoty odczuwałyby desperacką tęsknotę.
Autorka operuje językiem prostym i oszczędnym, wiarygodnie oddającym osobowość bohaterki-narratorki, dopiero z czasem zyskującej pewne językowe i intelektualne kompetencje do przedstawiania świata, ale nie wykraczając poza jej osobiste doświadczenie. Powieść pozostaje przez to na wskroś autentyczna i bardzo poruszająca w swej prostocie. Jest katalizatorem refleksji, które kotłują się w czytelniku jeszcze długo po wybrzmieniu ostatniego zdania. Jednocześnie stanowi ogromne pole do analizy i interpretacji. Wspaniała i - jaki widać - trudna do zapomnienia historia.
Autor: Jacqueline Harpman
Tytuł: Ja, która nie poznałam mężczyzn
Tłumacz: Katarzyna Marczewska
Wydawca: wydawnictwo ArtRage
Egzemplarz własny.
Komentarze
Prześlij komentarz