[#zwojtkowejbiblioteczki] Anna Sakowicz, POPR-ańcy. Chata pod Wierchami [Labreto]
Zwierzęta to ogromnie wdzięczni bohaterowie książek dla dzieci. I przede wszystkim bardzo lubiani. Niezależnie od tego, czy są bohaterami pierwszoplanowymi, czy zaledwie towarzyszami ludzkich poczynań, przyciągają uwagę mniejszych i większych odbiorców. Nic więc dziwnego, że ich wizerunki zdobią niejedną okładkę. I tak naprawdę... ciągle jest apetyt na więcej. Dlatego dziś chciałabym skierować waszą uwagę na nowość wydawniczą przygotowaną przez wydawnictwo Labreto (imprint Legimi) i na ten moment dostępną wyłącznie w formacie elektronicznym, czyli na pierwszą część serii POPR-ańcy. Chata pod Wierchami Anny Sakowicz.
W położonej u podnóża Tatr, na stoku Butorowego Wierchu, chacie zwanej Chatą pod Wierchami mieszka dość nietypowa zwierzęca rodzina. Och, chyba powinnam powiedzieć... ludzka rodzina ze zwierzęcą menażerią... Ale nie, babcia Honorata, Emilia i Michał, oraz ich dzieci Staś i Zosia, są tak naprawdę na drugim planie za swoim domowym stadem, składającym się z dwóch kotów, z czego jeden jest wielkości szopa pracza, papugi w serdaku, bezzębnego szczura, który uroczo sepleni oraz jednego emerytowanego psiego ratownika górskiego z rodowodem do czterech pokoleń wstecz. Gambit, bo tak się zwie ten szlachetny owczarek, jest z resztą narratorem opowieści. A, nie zapominajmy, że jest jeszcze gęś, szyfrująca kura i zwierzęcy uchodźcy z Ukrainy...
Całe to niezwykłe stado żyje sobie we względnym spokoju, kiedy Emilia, która jest weterynarzem, znajduje pod drzwiami swojej lecznicy pięć szczeniaków. Maluchy trafiają do Chaty pod Wierchami, zostają wykąpane i nazwane. I to na zwierzęcych domownikach spoczywa teraz obowiązek ogarnięcia dzieciarni. Ciekawe świata psiaki robią niemało zamieszania, ale przy okazji dowiadują się co nieco choćby o służbie Gambita w TOPR-ze, przez co same chcą utworzyć oddział psów ratowników, a przy okazji uratują mózg turystki i pokonają rozdeptaną wiewiórkę.
Komentarze
Prześlij komentarz