Jan Miodek, Polszczyzna. 200 felietonów o języku [Znak]

 

Jan Miodek, Polszczyzna. 200 felietonów o języku [Znak]

Nie trzeba być polonistą, żeby fascynować się językiem. Albo żeby dążyć do wiedzy w kwestiach gramatyki, stylistyki, słowotwórstwa itp. Dopóki jesteśmy użytkownikami języka, czy to w sytuacjach prywatnych, czy oficjalnych, powinniśmy starać się poszerzać naszą wiedzę, rozwiewać wątpliwości, uczyć od najlepszych. A kto może lepiej nauczyć przeciętnego użytkownika języka niż Jan Miodek? I czyż można mieć pod ręką lepszą lekturę niż Polszczyzna. 200 felietonów o języku?

Pytania te są właściwie retoryczne. W końcu jeśli myślimy i osobie, która objaśnia językowe niuanse, pomyślimy najpierw o profesorze Miodku, który jest tak naprawdę gwiazdą wśród językoznawców, Robertem Makłowiczem rozkmin językowych, ulubionym nauczycielem całych pokoleń Polek i Polaków, który jak nikt rozbudza językową ciekawość i w sposób przystępny tłumaczy zawiłości polszczyzny.

Przez wiele lat profesor Miodek pisał teksty do gazet, udzielał się w poradniach, programach radiowych i telewizyjnych. Ocierając się o bycie "celebrytą", pozostał autentyczny i zaangażowany, a przede wszystkim przełamał stereotyp naukowca z zakurzonego gabinetu, który z poczuciem wyższości peroruje na dowolny, lecz niekoniecznie zrozumiały i interesujący temat. Wręcz przeciwnie, dowiódł, że nie ma głupich pytań i że poprawna polszczyzna jest w zasięgu każdego.

Książka, która ukazała się ostatnio nakładem wydawnictwa Znak, jest zbiorem felietonów powstałych "z urobku ostatnich lat" - gazetowego i telewizyjnego. Zostały uporządkowane w sześciu częściach, wokół tematu przewodniego. Część pierwsza to felietony o wyrazie, czyli prace, w których autor deliberował na temat konkretnych słów (np. absolutnie, łał, nadmorski resort, barber itp.). Część druga koncentruje się wokół słowotwórstwa (np. o cieplutkich pozdrowionkach, feminatywach, córczaństwie, odchudzaniu). Część trzecia dotyczy fleksji, z którą tak często walczą nawet wytrawni redaktorzy (przeczytamy tu m.in. o czasie przyszłym złożonym, o - jakże pamiętam to jeszcze z czasów pracy w gazecie - poprawnej konstrukcji dotyczącej bydgoskiego klubu Zawisza, którą to dziennikarze uparcie zapisywali jako "Zawisza wygrała", a korekta poprawiała na "Zawisza wygrał"). Czwarta część to felietony o składni (o problemach z celownikiem, mi i mnie, o ruchomym się itp.). Piąta część gromadzi felietony o nazwiskach i nazwach miejscowych, a ostatni o wymowie, pisowni i interpunkcji.

Polszczyzna to skarbnica wiedzy, a zarazem sto procent Miodka w Miodku. Dwieście nieprzesadnie długich, nieprzegadanych tekstów z zakresu szeroko pojętego językoznawstwa "użytkowego". Mam przez to na myśli, że zamiast teoretyzowania, Miodek koncentruje się na językowej codzienności, w jakiej funkcjonujemy. Objaśnia językowe zjawiska i dylematy krótko i zrozumiale, a przede wszystkim z niezwykłą lekkością i poczuciem humoru. Z profesorem Miodkiem wiedzę zdobywa się z przyjemnością i szerokim uśmiechem na twarzy. 

Publikacja, choć pokaźnych rozmiarów, wcale nie jest onieśmielająca. Nie wymaga przecież czytania od deski do deski. Krótkie felietony można sobie podczytywać mimochodem, zdobywając wiedzę o prawidłowych formach, zmianach w języku i językowych dylematach. Można czytać ją linearnie, blok po bloku, a jednocześnie dzięki indeksowi wyszukiwać najbardziej interesujące nas kwestie. A jeśli o nich zapomnimy, bez problemu wrócić do nich raz jeszcze. Dzięki Polszczyźnie Miodka można mieć zawsze pod ręką. Absolutnie! ;-)

Autor: Jan Miodek
Tytuł: Polszczyzna. 200 felietonów o języku
Wydawca: Znak

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Popularne posty