[#zwojtkowejbiblioteczki] Kelly Yang, Motel Calivista [Zygzaki]

 

[#zwojtkowejbiblioteczki] Kelly Yang, Motel Calivista [Zygzaki]

Jak często zdarza wam się odmówić czegoś dzieciom, mówiąc "nie stać nas"? Wiem, bywa. Ale wyobraźcie sobie, że najcenniejszym, co możecie podarować dziecku, będzie trochę droższy ołówek? No, trochę jednak dla większości z nas jest to niewyobrażalne. Taka zmiana perspektywy jest bardzo otrzeźwiająca i przyda się też dzieciakom. Ale zamiast prawić im morały, możemy zachęcić je do przeczytania Motelu Calivista Kelly Yang.

Mia Tang, bohaterka książki, ma dziesięć lat i przyjechała z rodzicami do Stanów Zjednoczonych z Chin. Chcieli spełnić swój amerykański sen, jednak nie spodziewali się, że życie imigrantów - oględnie mówiąc - nie jest usłane różami. Po serii śmieciowych pracy, które wykańczały zarówno mamę, jak i tatę Mii, zdaje się, że wreszcie los się do nich uśmiechnął. Wspólnie mają prowadzić motel, a jego właściciel oferuje godziwą pensję i zakwaterowanie dla całej rodziny.

Cóż, brzmi jak bajka, a życie niewiele ma wspólnego z bajkami. Właściciel zmienia warunki umowy, a do tego nie jest szczególnie sympatyczny, więc państwo Tang harują ponad siły, a i tak ledwie wiążą koniec z końcem. Mimo wszystko, Mia z przyjemnością pomaga im w prowadzeniu motelu i zaprzyjaźnia się z jego stałymi lokatorami. Próbuje też odnaleźć się w szkole i radzić sobie z oczekiwaniami mamy, które niekoniecznie przystają do jej własnych planów na życie.

To jedna z tych książek, które czyta się jednym tchem i przeżywa jeszcze po zakończeniu lektury. Fikcyjna historia, ale inspirowana przeżyciami autorki, oddana z ogromną wiarygodnością i szczerością. Do tego z bohaterką, której nie da się nie lubić.

Mia jest energiczna, wesoła i życzliwa. Może po dziecięcemu też trochę naiwna, a może po prostu nie straciła jeszcze wiary w świat i ludzi, mimo wszystkich przykrości, które ją spotkały. Do tego marzy - i to nie o nowych dżinsach (choć jeszcze nigdy takich nie miała), ale o tym, by pisać i - być może - dzięki pisaniu odmienić los swojej rodziny. Jest trochę jak promyk słońca wkradający się w życie otaczających ją ludzi i stopniowo, subtelnie, odmienia ich samych.

Jedną z największych wartości tej książki jest ukazanie prawdziwego życia imigrantów w Ameryce. Oczywiście z racji pochodzenia autorki mowa głównie o imigrantach z Chin, ale nie tylko, w końcu Mia ma kontakt z innymi dziećmi. Pejzaż imigranckiej codzienności odmalowany jest w niewesołych barwach - zawiedzione nadzieje, wyzysk, uprzedzenia, rasizm, tęsknota za domem, wstyd, nieznajomość prawa i kodów kulturowych... To codzienność zarówno dorosłych, jak i dzieci, których dzieciństwo diametralnie różni się od tego, jak przeżywają je ich szkolni koledzy i koleżanki. Choć to książka skierowana do młodych odbiorców - Yang nie stosuje różowego filtra, niczego nie ubarwia, tylko ze szczerością otwiera drzwi do świata, o którym większość z nas nie ma pojęcia. 

Jednocześnie autorka pokazuje, że w tym trudnym świecie ludzie potrafią się wspierać, okazać sobie życzliwość, a największą siłą i oparciem pozostaje rodzina i przyjaciele. Rodzice Mii pomagają imigrantom, choć sami niewiele mają, zaciskają pasa, ale wiele robią z myślą o szczęściu córki. I nawet jeśli wymagania mamy bywają nieadekwatne do upodobań Mii, to jest w tym wszystkim mnóstwo miłości.

Książkę czyta się rewelacyjnie, bo choć podejmuje niełatwe tematy i nie cofa się przed pokazaniem brzydszej strony życia, to jest w gruncie rzeczy opowieścią pełną nadziei. Napisana z lekkością, szczerością i humorem, językiem prostym, lecz nie infantylnym, nie trywializuje dziecięcych emocji i przeżyć, ale podkreśla ich wagę i wzmacnia wiarę w to, że także dziecko może coś zmienić. Żadna zmiana nie jest zbyt mała, każda ma znaczenie. Yang udowadnia, że nie warto się poddawać w walce o siebie i w walce o innych. 

Jeśli się zastanawiacie, co taka lektura wniesie do życia waszych dzieci, które przecież funkcjonują w nieco innym od amerykańskiego świecie, to powiem jedno: oprócz literackiej rozrywki (to w końcu świetna fabuła) dostaną też szansę na zmianę perspektywy. Motel Calivista w bardzo subtelny, nienachalny sposób otwiera oczy na otoczenie, na tych, którym powodzi się gorzej, na społeczną niesprawiedliwość, na trudy, z jakimi borykają się imigranci (a tych wokół wcale niemało). W tym kontekście zupełnie inaczej patrzy się na własne problemy i tęsknotę za rzeczami, które są poza naszym zasięgiem. A najważniejsze, że te nieuchronne refleksje przychodzą same. Porusza również świadomość, że przynajmniej część z przeżyć Mii jest odbiciem przeżyć samej autorki, przez co jeszcze dobitniej uderza w czytelnika przekaz powieści.

Motel Calivista to boleśnie prawdziwa opowieść o trudnym losie imigrantów, niesprawiedliwości i rozczarowaniu, a jednocześnie pełna uroku historia o nadziei, przyjaźni i rodzinie. O drobnych gestach, które tak wiele znaczą, o determinacji i sile wspólnych działań. Świetnie napisana, refleksyjna, inspirująca lektura, która dostarcza rozrywki, a jednocześnie zmienia perspektywę czytelnika. Rewelacyjnie się ją czyta, a ja sama pozostaję pod jej wrażeniem.

Autor: Kelly Yang
Tytuł: Motel Calivista
Tłumacz: Anna Halbersztat
Wydawca: Zygzaki

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Popularne posty