[#zwojtkowejbiblioteczki] Tomasz Napierała, Drony, skorpiony i sekret emira, czyli jak znaleźć skarb i pokonać złoli [Muza]

 

[#zwojtkowejbiblioteczki] Tomasz Napierała, Drony, skorpiony i sekret emira, czyli jak znaleźć skarb i pokonać złoli [Muza]

Myślę, że pisanie dla dzieci wcale nie jest łatwiejsze niż pisanie dla dorosłych. W końcu trzeba do odbiorcy dopasować zarówno stopień skomplikowania fabuły, jak i język, zainteresować i uniknąć przesadnego dydaktyzmu, który dzieciaki bezbłędnie są w stanie wyłapać. Jeszcze trudniej jest z tzw. wczesnolatkami, jak podoba mi się określać grupę czytelników middle-grade, które wyrastają już z bajek i nie chcą być traktowane jak dzieci, a do dorosłości jeszcze trochę im brakuje. To w tej grupie książki najmocniej muszą konkurować z komputerami, konsolami i online'ową rozrywką, więc autorzy zmuszeni są się nieco nagimnastykować, by stworzyć ciekawą, nieinfantylną opowieść. I to - moim zdaniem - świetnie udało się Tomaszowi Napierale, który napisał powieść o długim tytule Drony, skorpiony i sekret emira, czyli jak znaleźć skarb i pokonać złoli.

Zośka, Ziemek i Kuba idą na całość! Rodzeństwo od jakiegoś czasu mieszka z rodzicami w Hiszpanii (ich tata jest polskim ambasadorem i niedawno objął nową placówkę). A ponieważ zawsze marzyli o wielkiej przygodzie niczym z serii gier Uncharted, łapią byka za rogi, gdy tylko nadarzy się okazja.

Poznaj największą arabską zagadkę w Hiszpanii! Serio! Tak opisały ją media. Ale to później. Najpierw Zofijka przejmuje pozostawiony w hotelowej recepcji list, który uruchamia lawinę niespodziewanych zdarzeń. Od tej chwili rodzeństwo Kamińskich ściga się z czasem i marokańskimi złolami. Na ich drodze staje też tajemniczy profesor. Czy uda im się wspólnie rozwiązać zagadkę ostatniego emira i odnaleźć skarb?

Od ich misji zależy przyszłość Hiszpanii i Maroka.

Tę powieść przygodową czyta się dosłownie z zapartym tchem. I to nawet mając więcej lat niż bohaterowie, zwłaszcza jak się jest rodzicem wychowanym na przygodach Indiany Jonesa i podobnych historiach. Zresztą i odwołania do brawurowego archeologa się tu znajdą, choć idolami młodych bohaterów są - tak jak pewnie niejednego czytelnika - postaci z gier i filmów. I nawiązania do nich też w powieści znajdziemy, bo autor zdecydowanie umie budować wspólnotę ze swoimi czytelnikami.

Bardzo podoba mi się, że autor postawił w centrum wydarzeń troje rodzeństwa w zbliżonym, choć zróżnicowanym wieku. Pozwoliło mu to oprócz kreowania przygody ukazać całą dynamikę relacji między bohaterami. A ta jest szczera i wiarygodna. Młodzi bohaterowie kłócą się ze sobą o drobiazgi, zmieniają strony, ale też troszczą się o siebie i w newralgicznych momentach działają wspólnie, dążąc do celu. Dialogi toczą się żywo i nie mają przesadnie wygładzonego stylu, przez co możliwie wiernie, choć wciąż w obrębie literackim, oddają realny sposób rozmawiania młodzieży.

Akcja powieści jest wartka, a napięcie podbijane raz za razem, tak by wciągnąć czytelnika w tę emocjonującą opowieść. Są tu pościgi, pułapki, podstępy, a choć przygoda jest niesamowita, wszystko spina się logicznie i trzyma w pewnych możliwych do zakreślenia ramach. To sprawia, że młodzi odbiorcy nie tylko mogą z pasją przyglądać się przygodom bohaterów, ale wyobrażać sobie siebie na ich miejscu, empatyzować z nimi i uwierzyć na czas lektury we wszystkie możliwości.

Świetnie w tę fikcję udało się autorowi wpleść mnóstwo przystępnie podanej wiedzy o historii Hiszpanii i Maroka, o Maurach, realnie istniejących miejscach i zabytkach. Ten ogrom wiedzy zawarty został w dialogach i narracji tak rozważnie, że nie jest w stanie ani osłabić napięcia, ani znużyć czytelnika niczym encyklopedyczny wywód. Kto jest ciekawy, w słowach od autora może sprawdzić, ile w książce jest fikcji, a ile prawdy. Grunt, że Napierała splata fakty i fikcję niemal tak zgrabnie, jak robi to w powieściach dla dorosłych Maciej Siembieda.

Dla mnie ta powieść ma uwspółcześniony i znacznie bardziej udany (a przede wszystkim nikogo niewykluczający z przygody) klimat historii o Panu Samochodziku, Indianie Jonesie czy przygodowych gier, w których przeplatają się ze sobą momenty walk i pościgów z zagadkami do rozwiązania i miejscami do odkrycia. Poza tym, jeśli historia o dzieciakach ambasadora rozwinie się w serię, ma szansę stać się współczesnym następcą moich ukochanych powieści o przygodach Tomka Wilmowskiego. Tak jak Alfred Szklarski wykorzystywał podróże Tomka do opowiadania o krajach, ich faunie i florze oraz historii, tak Napierała wykorzystał przygodę młodych Kamińskich do pokazania kawałka arabskiej historii na Półwyspie Iberyjskim. I nie chodzi wcale o to, że autor Dronów... ma tworzyć uwspółcześnione historie na wzór Szklarskiego, ale o pewną umiejętność łączenia atrakcyjnej dla czytelnika formy powieści przygodowej z elementami historii różnych miejsc.

Bawiłam się w czasie lektury przednio i choć nie jestem fanką okładki książki ani długiego tytułu, to z czystym sumieniem mogę tę powieść polecić każdemu młodemu miłośnikowi przygodowych historii. Lektura jest autentycznie ekscytującą rozrywką, a przemycona w fabule wiedza to wartość dodana. Świetnie wykreowani bohaterowie, wiarygodnie oddane relacje między rodzeństwem, wartka akcja pełna niemal sensacyjnych elementów, żywe dialogi, szczypta humoru, odwołania do popularnych gir i filmów, a także wartości takie jak ciekawość świata, logiczne myślenie, nauka języków, determinacja, wsparcie i odwaga - to jest przepis na naprawdę udaną młodzieżówkę. Ja sama czekam na więcej.

Autor: Tomasz Napierała
Tytuł: Drony, skorpiony i sekret emira, czyli jak znaleźć skarb i pokonać złoli 
Wydawca: wydawnictwo Muza

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Popularne posty