Rebecca F. Kuang, Yellowface [Fabryka Słów]

 Rebecca F. Kuang, Yellowface [Fabryka Słów]

Rebecca F. Kuang jest dla mnie swego rodzaju literackim objawieniem, czymś na kształt cudownego dziecka, które doskonale odnajduje się w różnych gatunkach i podgatunkach literackich, a do każdego swojego książkowego projektu potrafi wnieść coś świeżego. Nawet osoby, które nie do końca zachwyciły się jej poprzednimi dziełami, przyznają, że czuć w nich oryginalność i chęć podążania nieutartymi ścieżkami. Najpierw błysnęła jako autorka trylogii fantasy Wojny makowe, z bogatą kreacją świata przedstawionego i nietuzinkowymi bohaterami. Potem zachwyciła część czytelników błyskotliwą, choć wcale nie tak łatwą w odbiorze historią opisaną w Babel wraz z jej niezwykłym systemem magicznym opartym na pracy translatorów, będącą jednocześnie rozliczeniem z kolonializmem. Teraz zaś, cała na żółto, podbija czytelniczy świat powieścią Yellowface, osadzoną ściśle w realiach amerykańskiego rynku wydawniczego.

Juniper zawsze marzyła o tym, żeby pisać. Wybrała studia z myślą o realizacji tego zamierzenia, a kiedy zdobyła agenta i umowę na wydanie debiutanckiej powieści, czuła się, jakby złapała szczęście za nogi. Jednak jej ambicje musiały zderzyć się z rynkową rzeczywistością, a dziewczyna, zamiast świętować sukces, musiała patrzeć, jak jej wieloletnia koleżanka przebojem wchodzi do literackiego świata, zjednując sobie wydawców i czytelników i podpisując lukratywne kontakty. 

Juniper bardzo chciałaby być na miejscu Atheny Liu, jednak nigdy nie planowała ukraść jej powieści. Nie planowała też jej zabijać, ale gdy staje się mimowolnym świadkiem śmierci kobiety, a na wyciągnięcie ręki znajduje się maszynopis, o którego istnieniu nikt nie wie... działa machinalnie. I tak zaczyna się je prawdziwa przygoda z rynkiem wydawniczym.


Rebecca F. Kuang, Yellowface [Fabryka Słów]

Yellowface jest powieścią niesamowitą na wielu różnych płaszczyznach. Z jednej strony to rozrywkowa historia pełna wartkiej akcji i niesamowitych jej zwrotów, z drugiej - satyra na współczesny amerykański rynek wydawniczy poruszająca wiele istotnych kwestii - tych typowo amerykańskich i tych uniwersalnych. Jako satyra jest oczywiście niejednokrotnie przejaskrawiona i oparta na wyraźnych kontrastach, ale też odpowiednio zniuansowana i pełna humoru o dość gorzkim wydźwięku.

Przede wszystkim jest to książka szalenie wciągająca. Napisana (i przetłumaczona) z lekkością i swadą, porywająca od pierwszego do ostatniego zdania. Kuang wymyśliła świetną intrygę i rozpisała ją na kolejne akty, w których - po zaskakujących zwrotach - fabuła wpada w coraz to nowe tory. Kapitalnie podnoszone napięcie i gęstniejąca atmosfera sprawiają, że od uciekających spod palców stron nie sposób się oderwać. 

Mamy w powieści do czynienia z frapującą konstrukcją bohaterki, która przecież dopuszcza się nagannych czynów, a jednocześnie jest w niej coś kruchego i delikatnego, co budzi sympatię czytelnika, pomaga zbudować literacką relację, a przy tym stawia nas w - jak się okazuje - niekomfortowej roli. Bo w końcu zostajemy postawieni przed dylematem, czy bohaterkę potępić, czy też może do końca jej kibicować. Kuang z rozmysłem wciąga nas w tę grę, sprytnymi sztuczkami manipulując odczuciami i wydobywając całą niejednoznaczność sytuacji, w jakie stawia zarówno bohaterkę, jak i czytelnika. Bardzo świadomie stawia na pierwszoosobową relację, budując atmosferę godną najlepszego thrillera psychologicznego, i dając nam wgląd w intymny świat wewnętrzny bohaterki, pozwala nawiązać z nią nić porozumienia, którą bezwstydnie później wykorzysta.

Rebecca F. Kuang, Yellowface [Fabryka Słów]


Choć całym sercem kocham Babel, mam wrażenie że to Yellowface jest najlepszą jak dotąd powieścią autorki, najbardziej przemyślaną, precyzyjną, pozbawianą zbędnych dłużyzn i dygresji. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że bez potrzeby kreowania świata od podstaw, znacznie łatwiej było skupić się na środkach wyrazu, ponieważ elementy rzeczywistości mogła pozostawić jedynie w zarysie, korzystając z istniejących w czytelniku punktów odniesienia.

Ta książka aż kipi od internetowych dram, przez co jest szalenie ekscytująca i stanowi świetne, przemyślane połączenie thrillera i powieści obyczajowej. Jednocześnie pozostaje satyrą, obnażającą prawdziwą twarz amerykańskiego rynku wydawniczego. Obśmiewając kolejne wydawnicze decyzje i medialne dramy, Kuang pokazuje, jak mało jest w tym literackim światku autentyczności.

Choć Kuang bawi się fabułą swojej książki, wskazuje też bardzo realne problemy. I nie mam tu na myśli tylko zawodowej zawiści czy nie zawsze podyktowanych literackimi wartościami decyzji wydawniczych, ale przede wszystkim kwestie związane ze skalą internetowego hejtu czy kulturowej tożsamości. Internetowe inby rozrastają się do niebotycznych rozmiarów, a pozorna anonimowość pozwala na wysnuwanie oskarżeń niepopartych dowodami. Z resztą to, że internauci - nieświadomie - mają w pewnych kwestiach rację, nie tłumaczy ani wulgarnego języka, jakim się posługują, ani skali agresji, jaką wzniecają.


Rebecca F. Kuang, Yellowface [Fabryka Słów]

Drugą, nie mniej istotną, z podejmowanych przez Kuang kwestii jest kulturowa tożsamość i tematy związane z tzw. zawłaszczaniem. Autorka trafnie zauważa, że walka z rasizmem przybiera czasem postać rasizmu odwróconego, ograniczającego swobodę artystyczną do kulturowej niszy, w jaką można wpisać autora. Pokazuje bardzo realną społeczną presję, ale też fakt, że do szufladkowania autorów znacząco przyczyniają się mechanizmy wydawnicze. Kuang nie opowiada się po żadnej ze stron, ale zmusza czytelnika do zastanowienia nad tym, kto ma moralne prawo do ograniczania literackiej swobody i czy argumenty adwersarzy są rzeczywiście spójne.

Wiele z tych rasowych i kulturowych kwestii nie będzie polskiemu czytelnikowi tak bliskie, jak jest istotne dla odbiorców z rodzimego kręgu wydawniczego Kuang, ale dylematy, przed którymi stają bohaterowie (a zwłaszcza główna bohaterka) pozostają zrozumiałe i - co ważne - zmuszają do refleksji. A kiedy już refleksja doprowadzi do wniosków, wciąż otwarta pozostaje kwestia, czy my, biali czytelnicy ze stosunkowo mało etnicznie zróżnicowanego kraju jesteśmy w stanie pojąć wszystkie niuanse tego - realnego przecież - sporu.

Kuang niewątpliwie się z czytelnikiem bawi, popychając go do kibicowania postaci, która zaczęła swoją karierę od czynu jednoznacznie niegodnego. Wciąga w gęstą, pokręconą, ale też fascynującą intrygę, raz po raz zmieniając bieg historii i angażując odbiorcę zarówno emocjonalnie, jak i intelektualnie. To brawurowo napisana, naprawdę fenomenalna opowieść o marzeniach, ambicji, zawodowej zawiści, mrocznej stronie social mediów oraz cynicznym obliczu rynku wydawniczego. O manipulacji i szczerości, lęku, paranoi i woli walki. I o tym, że pisanie może być prostą drogą do... literackiego piekła. 

Na koniec chciałabym jeszcze wyrazić podziw dla wydania książki ze zintegrowaną okładką, która ma nie tylko barwione brzegi (i to z interesującymi hasłami), ale też idealnie odzwierciedla zabawę Kuang z tematami okołowydawniczymi.

Autor: Rebecca F. Kuang
Tytuł: Yellowface 
Tłumacz: Grzegorz Komerski
Wydawca: Fabryka Słów

Egzemplarz własny.

Komentarze

Popularne posty