Ann Marks, Vivian Maier. Niania, która zmieniła historię fotografii [Znak Literanova]

 

Ann Marks, Vivian Maier. Niania, która zmieniła historię fotografii

Lubię sięgać po biografie, zwłaszcza te mniej oczywiste, mniej powszechnie znane. Bo w lekturze biografii nie chodzi dla mnie o to, by przeczytać o tym, co wiem "z internetów", ale by dowiedzieć się czegoś nowego, spróbować poprzez tekst uchwycić istotę opisywanej osoby. A że znając nazwisko Vivian Maier i niektóre z jej zdjęć, niewiele wiedziałam o niej samej, z radością chwyciłam po książkę Ann Marks pt. Vivian Maier. Niania, która zmieniła historię fotografii. I okazała się tak wciągająca, że pochłonęłam ją właściwie w jeden dzień.

Historia Vivian w świadomości powszechnej zaczęła się po 2007 roku, kiedy to John Maloof nabył w trakcie licytacji komorniczej całe pudła porzuconych fotografii i negatywów. Młody mężczyzna instynktownie rozpoznał ich wartość i klasę, odkupił kolejne pudła od innych uczestników aukcji, gromadząc większość zbiorów. Pierwotni nabywcy zidentyfikowali ją jako Vivian Maier, ale internetowe poszukiwania nie dały rezultatów, aż w 2009 pojawił się jej nekrolog. 

Choć opracowywane i udostępniane zdjęcia Maier zachwyciły wielu, wciąż trudno było dowiedzieć się czegokolwiek o życiu samej Vivian i podpowiedzieć na pytanie, czemu setki negatywów leżały niewywołane, a jej prace przez dziesięciolecia nie pojawiały się w sprzedaży, magazynach czy na wystawach.

Autorka książki wykonała wręcz tytaniczną pracę, próbując ze strzępków informacji odbudować całość biografii Maier i zrobiła to w moim odczuciu fenomenalnie. Docierała do świadków i źródeł, pytała, weryfikowała, szukała dokumentów, pytała ekspertów. Z tej mrówczej pracy powstać mogła biografia niezwykłej, niejednoznacznej kobiety, utalentowanej i skrytej, bystrej obserwatorki, ale i przekraczającej czasem granice fotografowanych osób.

Książkę czyta się fantastycznie. Z jednej strony dlatego, że i historia Vivian i jej rodziny jest niesamowita, a także zawiła. Mamy tu opowieść o dziedziczonej traumie, porzuceniu, chorobie psychicznej, bigamii i nie tylko. Do tego całość, ze względu na fakt, z jakim trudem autorka odkrywała poszczególne detale, czyta się ją niemal jak powieść detektywistyczną, ale z podaniem źródeł i weryfikacją informacji. Mamy więc w tej książce tek naprawdę dwie równoważne opowieści - jedna dotyczy życia artystki, druga - trudności ze scaleniem jej biografii.

Marks pisze z pasją, ale jednocześnie nie szuka dla siebie poklasku, w centrum jej opowieści pozostaje Maier, fotografka, która zasługuje na uznanie i wyjście z cienia, w jakim sama siebie pozostawiła. Jednocześnie nie brak tu fotografii, które są przez autorkę omawiane, dzięki czemu nawet laik w dziedzinie fotografii może zrozumieć, na czym polega ich artyzm. Jest to o tyle istotne, że część czytelników wychowana na fotografii cyfrowej niekoniecznie może mieć wiedzę pozwalającą rozpoznać, jak pewną i zdecydowaną rękę do fotografii miała Vivian. 

Nie brak w tej książce informacji o losach zdjęć Vivian, a także o ich odkrywcach i całej masie kontrowersji, z jakimi zderzyli się Maloof i Jeffrey Goldstein, którzy aktywnie starali się opracować spuściznę po Vivian i nie szczędzili środków w tej kwestii. To dodatkowa wartość, którą możem czerpać z książki.

Mam wrażenie, że Marks przedstawiła Vivian w sposób możliwie pełny, oddając sprawiedliwość jej umiejętnościom, a jednocześnie nie pomijając ciemniejszych stron jej natury. Jednocześnie pisząc o tym, co działa na niekorzyść Maier - jako niani, jako osoby - stara się dotrzeć do przyczyn pewnych postaw i decyzji, tak, byśmy i my mogli lepiej ją zrozumieć. Kiedy wysnuwa pewne tezy, stara się porozmawiać z ekspertami w danej dziedzinie, by wyjaśnić, skąd się one wzięły i je zweryfikować. 

Jak pisałam, książka pełna jest zdjęć Vivian i związanych z nią i jej rodziną skanów dokumentów. Nie są one zebrane w osobnych wklejkach zdjęciowych, ale wkomponowane w tekst, tak by można je było zobaczyć w chwili, gdy autorka o nich wspomina lub je omawia. To ułatwia i uatrakcyjnia lekturę, wiąże się jednak z pewną niedogodnością - żeby zdjęcia dobrze się prezentowały, wydawca zdecydował się na biały, śliski papier z lekkim połyskiem, który nieco odbija światło i momentami utrudnia czytanie (trzeba książkę ustawiać pod kątem do światła, żeby zniwelować błysk). Mimo to nie neguję tej decyzji, bo sama książka prezentuje się elegancko, albumowo, i z pewnością warto mieć ją w swojej biblioteczce.

Autor: Ann Marks
Tytuł: Vivian Maier. Niania, która zmieniła historię fotografii 
Tłumacz: Tomasz Macios
Wydawca: Znak Literanova

Egzemplarz recenzencki.


Komentarze

Popularne posty