Prawdziwie, do szaleństwa. Alan Rickman. Dzienniki [Wydawnictwo Poznańskie]
Alan Rickman to aktor, którego wiele osób bez wątpienia rozpoznaje. Jakkolwiek pamiętam go z roli Hansa Grubera w Szklanej pułapce, moje serce zdobył powściągliwą, a jednak niepozbawioną emocji kreacją pułkownika Brandona w ekranizacji Rozważnej i romantycznej Jane Austen. Jakkolwiek darzę estymą rolę Szeryfa Nottingham w Robin Hoodzie i przy całym moim uwielbieniu do oddania złożoności postaci Snape'a w serii o Harrym Potterze, to do tej roli wracam myślą w pierwszej kolejności. Lecz choć znałam poniekąd jego biografię i filmografię, trudno byłoby powiedzieć, bym wiedziała o nim cokolwiek jako o człowieku. Dlatego z wielką radością powitałam informację o wydaniu dzienników Rickmana, opatrzonych przez wydawcę tytułem Prawdziwie, do szaleństwa.
Rickman pisał swoje dzienniki początkowo sporadycznie, ale od 1993 roku już bardzo regularnie i to właśnie zbiór wpisów od lat 90. mogą poznać wielbiciele aktora i - ogólnie - miłośnicy wszelkiego rodzaju dzienników i pamiętników. I naprawdę wciągająca lektura.
Alan nie pisał swoich dzienników z myślą o publikacji, dzięki temu nie ma tu mowy o jakiejkolwiek kreacji czy schlebianiu gustom innych. Tak naprawdę jego dzienniki to zbiór mniej lub bardziej lakonicznych notatek, kreślonych bez dopowiedzeń, filozofowania czy dogłębnych analiz. Rickman notował do bólu prozaiczne rzeczy, jak wizyty u dentysty czy odbywane loty, wspominał o spotkaniach towarzyskich, czasem zawodowych, wizytach w kinie i teatrze, o aktualnych wydarzeniach czy pracy nad sztuką czy na planie.
Lektura dzienników to niezwykła możliwość przyjrzenia się życiu aktora zza kulis, poznania jego codzienności i to dosłownie, dzień po dniu, która wykraczała poza wizyty na planie i rozgrywała się z dala od ścianek i czerwonych dywanów. Wyłania się z nich obraz zwyczajności niezwykłego człowieka, który ciężko pracował, ale jak każdy z nas realizował swoje zainteresowania i wchodził w relacje z ludźmi.
Najcenniejsze w dziennikach Rickmana jest to, że właśnie nie powstawały z myślą o publikacji. Nie ma w nich sztuczności, kreacji, przesadnego analizowania własnych poczynań, gry "pod publiczkę". Pozwalają nam zobaczyć odczucia aktora w odniesieniu do wydarzeń, filmów i kolegów po fachu i założyć, że nie ma w tym krzty udawania. Jeśli Rickman wyraża niezadowolenie (i często go nie tłumaczy) albo przeciwnie, pisze o czymś/o kimś z uznaniem, to są to dokładnie jego odczucia, proste, klarowne szczere.
Z fascynacją odkrywałam, że Rickman niespecjalnie zadowolony był finalnego kształtu Rozważnej i romantycznej ze względu na kreacje męskie (w tym swoją), czytałam, jak wyglądała praca na planie tego i innych filmów, odarta z romantycznej otoczki i prezentowana bez uwznioślania, traktowana z profesjonalizmem, ale i bez przesadnej ekscytacji. Interesująca jest pewna osobność Rickmana od świata gwiazd i celebrytów, a także brak skłonności do gloryfikowania zawodu aktora. Niejednokrotnie uśmiechałam się, poznając punkt widzenia aktora, choćby z lakonicznego opisu noszenia Kate Winslet po trawniku, co brzmi bardzo przyziemnie, a odnosi się przecież do bardzo emocjonalnej i ważnej dla widza sceny...
Choć dla całej rzeszy fanów Harry'ego Pottera wykreowany przez Rickmana Snape jest postacią ogromnie ważną i emocjonalnie bliską, z zadziwieniem odkrywałam, jaki dystans do roli i całej produkcji miał sam Alan. Zapiski z pracy na planie są ogromnie... zwyczajne, brak w nich śladu poczucia misji i nawiązania wielkich przyjaźni z obsadą (ach, w jak wielkiej stoi to kontrze do uwznioślonych wypowiedzi członków obsady, których mogliśmy wysłuchać w niejednym wywiadzie czy dokumencie dotyczącym produkcji). W tym właśnie przejawia się wspomniana szczerość dzienników Rickmana, pisanych z pewnością nie po to, by przypodobać się gustom widzów czy czytelników.
Chyba nigdy nie czytałam nic prawdziwszego, jeśli chodzi o dzienniki czy pamiętniki, bo publikacja jest tak naprawdę zbiorem prywatnych, często lakonicznych, szczerych notek, bez rozbudowanych analiz i długich przemyśleń. Te dzienniki dają zupełnie nową perspektywę na pracę aktora i jego życie, bez pompy, często bez dłuższego kontekstu. To niekoniecznie możliwość wejścia w intymny świat Rickmana, bowiem zapiski, choć szczere, często są zdawkowe, ale jednak jako całość są fascynującą podróżą poza ekran i scenki uchwycone okiem kamery. I z pewnością to książka, która pozostawia czytelnika z jego własnymi odczuciami wobec wszystkiego, co zanotował Rickman.
Na koniec warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy - po pierwsze na mrówczą pracę Kasi Czajki-Kominiarczuk, która wzbogaciła polskie wydanie o dziesiątki przypisów, koniecznych, by lepiej rozumieć osadzone mocno w brytyjskiej kulturze zapiski Rickmana. Po drugie - na wkładkę zdjęciową, na której możemy zobaczyć kilka stron z dzienników z tekstem opatrzonym odręcznymi ilustracjami. No i jeszcze na przedmowę Emmy Thomson, w której widać czułą przyjaźń, jaką aktorka darzyła Rickmana.
Lektura warta każdej minuty spędzonej na czytaniu:
Autor: Alan Rickman
Tytuł: Prawdziwie, do szaleństwa. Alan Rickman. Dzienniki
Tłumacz: Maria Jaszczurowska
Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz