R.F. Kuang, Babel, czyli o konieczności przemocy [Fabryka Słów]

 

R.F. Kuang, Babel, czyli o konieczności przemocy [Fabryka Słów]

Babel R.F. Kuang to książka tak pięknie wydana, że od razu przyciąga oko. Ciekawa okładkowa grafika to jedno, ale dodajmy do tego barwione na czarno brzegi i ilustracje w środku. Tę książkę po prostu chce się mieć na regale. Miłośnicy trylogii Wojen makowych chcą też ja przeczytać, ale są też nieprzekonani, którzy uważają wspomniana historię za zwyczajnie nudną. Babel to taka lektura, którą można się zachwycić, ale można też jej nie polubić, w zależności od tego, czego szukamy w fantastyce i na jakie tematy jesteśmy otwarci. Celowo przed lekturą nie czytałam zagranicznych recenzji, żeby się na nic nie nastawiać, ale, cóż, oczekiwania wobec lektury miałam spore.

Bohaterem książki jest osierocony pół-Chińczyk, który od małego uczył się angielskiego i teraz, po śmierci matki, trafia pod opiekę profesora Lovella. Musi porzucić swoje chińskie imię i nazwisko i jako Robin Swift przenosi się do Anglii, gdzie jego jedynym zadaniem jest się uczyć. Ma zdobywać wiedzę i poznawać nowe języki, a jednocześnie dbać o swój chiński, a następnie odpracować ten dług w oksfordzkim instytucie Babel.

Robin jest zachwycony swoim oksfordzkim życiem, studiami i małą, ale zżytą paczką przyjaciół, a także obietnicą, że w instytucie translatoryki może osiągnąć wiele. Przede wszystkim zaś tym, że znając języki będzie w stanie szukać magicznych par słów, które wygrawerowane na srebrnych sztabkach pozwolą uwolnić tkwiącą w nich moc i wpływać na świat. Odpowiednio wygrawerowane sztabki wprawiane są w powozy, latarnie, budynki, zapewniając ich trwałość i sprawne działanie, ale tłumacze wciąż szukają nowych par słów i nowych zastosowań.

Wiele zmienia się w dniu, a właściwie w nocy, kiedy poznaje człowieka fizycznie mocno doń podobnego, lecz żyjącego w odmienny sposób. To spotkanie każe Robinowi zakwestionować wszystko, w co dotąd wierzył i burzy złudne poczucie bezpieczeństwa, jakie dały mu studia w Oksfordzie. Przede wszystkim zaś zmusi do zweryfikowania tego, komu winien jest lojalność. 

Babel nie jest lekturą lekką, łatwą i przyjemną. Wymaga od czytelnika uwagi i cierpliwości, a także otwartości na pewne tematy i wynikające z kulturowych doświadczeń odmienne punkty widzenia. Jednocześnie jest powieścią, która oferuje coś więcej niż czystą rozrywkę i w bardzo zgrabny sposób wykorzystuje fantastykę do opowiedzenia boleśnie prawdziwej historii. 

Kuang bardzo spokojnie wprowadza czytelnika w świat przedstawiony, zbudowany na fundamentach kolonialnej Anglii, a przede wszystkim pozwala dobrze poznać się z głównym bohaterem od jego dziecięcych lat. Jest to bowiem kluczowe dla zrozumienia jego motywacji, a przede wszystkim odczucia wagi dylematu, przed jakim Robin staje. Ogólnie motywacja bohaterów jest w książce bardzo starannie przedstawiona, co pozwala czytelnikowi nie tylko obserwować czyny bohaterów, ale dobrze je zrozumieć. Nawet jeśli z wyborami poszczególnych bohaterów nie będziemy się zgadzać, żadna z ich decyzji nie pozostanie nieuzasadniona.

To powieść o niespiesznej narracji, skupiona na budowaniu obrazu świata przedstawionego, tworzeniu płaszczyzny porozumienia z odbiorcą i świetnie wyjaśniająca działanie w tym świecie elementu magicznego. A ten jest pomysłowy, świeży, oryginalny. Pomysł oparcia działań nadnaturalnych na połączeniu srebra z parą słów w dwóch różnych językach, ale do dokładnie tożsamym znaczeniu pozwalającym wyzwolić tkwiącą w esencji słów moc zasługuje na co najmniej uznanie. We mnie budzi ekscytację, którą zrozumieją przede wszystkim tłumacze, lingwiści i wszyscy odbiorcy rozmiłowani w słowie czytelnicy. Czuć w tej książce bowiem ogromną miłość i szacunek do słowa jako takiego, ale też do wymykającej się łatwym definicjom idei idealnego przekładu, zdolnego uchwycić każdy językowy niuans danego słowa. Jest to tak piękne, że aż zaparło mi dech w piersiach.

Ale Babel to nie tylko powieść o słowach i translacji. To przede wszystkim próba zmierzenia się z ideą kolonializmu. I tu od razu uwaga - Kuang odwołuje się do kolonializmu brytyjskiego, jednak piętnuje tu nie Brytyjczyków jako takich, ale każdy układ, który oznacza budowanie potęgi jednego narodu na przywłaszczaniu i wykorzystywaniu zasobów własnych i obcych. Piętnuje grabieżczą politykę opartą na poczuciu wyższości, negowaniu wartości innych narodów i ras, uporczywe odmawianie dzielenia się zasobami i wiedzą oraz niemożność spojrzenia poza własny interes, wbrew społecznej solidarności. To, że postaciami negatywnymi są w książce przedstawiciele rasy białej nie jest próbą generalizowania i stosowania zbiorowej odpowiedzialności. Raczej posłużyło Kuang do pokazania, jak daleko wrasta w świadomość poczucie przynależności do uprzywilejowanej rasy i jak trudno jest zrozumieć racje drugiej strony, wynikające ze zgoła innych doświadczeń kulturowych. Nie chcę tu zdradzać szczegółów fabuły, ale Kuang doskonale uwypukliła  fakt, że bardzo trudno jest porzucić wpajaną od dzieciństwa narrację, wedle której fakt przyjęcia nielicznych przedstawicieli "podległych" narodów w poczet białej społeczności powinien być przyjęty z wdzięcznością.

Kuang wystawia kolonializmowi gorzki rachunek - za lata upokorzeń, manipulacji, umniejszania zasług. Za niechęć do dzielenia się zasobami i wiedzą, za rabunkową politykę, która za nic ma ludzkie życie i prawo narodów do samostanowienia. Niestety, niektóre ostre reakcje w recenzjach dowodzą, że wciąż jeszcze żywa jest postkolonialna mentalność - i to nie tylko wśród Brytyjczyków. Jednocześnie podtytuł wskazuje, że jest to też traktat o tym, że czasem przemoc jest jedynym językiem, którym można porozumieć się z adwersarzem, który do rozmów przystępuje z pozycji silniejszego, zwłaszcza obciążonego przez syndrom zbawcy.

To, co świetnie udało się autorce w powieści, to pokazanie mechanizmu działania kolonialnego imperium, na który składa się zarówno polityka zagraniczna, jak i wewnętrzna, narracja społeczna i cała mentalność, która zakłada prawo do zarządzania zasobami. A do tych zasobów wlicza się nie tylko terytoria i ściągane dobra, nie tylko ziemie i srebro, ale też  wiedzę i ludzi. Tak jak imperium gromadzi srebro na swój użytek, tak zazdrośnie strzeże każdego skrawka wiedzy i nonszalancko przywłaszcza sobie potrzebnych mu ludzi, pozbawiając ich korzeni i tożsamości, mamiąc obietnicą lepszego życia, jednocześnie nie traktując jako równoprawnych członków społeczności. Przywiązanie na poczuciu wdzięczności owszem, może działać, ale do czasu. I wtedy upada pewien ustalony porządek świata.

Autorka genialnie połączyła niespieszną narrację i starannie budowany świat z wiarygodną kreacją bohaterów, element fantastyczny z poważną treścią podejmującą trudny temat rozliczenia z kolonializmem, społeczną niesprawiedliwością i bezwzględną walką o władzę. To powieść wymagająca od czytelnika cierpliwości i umiejętności krytycznego myślenia, a jednocześnie wciągająca i poruszająca lektura. Inteligentna rozrywka na wysokim poziomie, skłaniająca do refleksji i nieoferująca prostych rozwiązań. To jedna z tych książek, do których jak ulał pasuje słowo wysublimowana i dowód na to, że fantastyka jest doskonałym narzędziem do prezentowania trudnych zagadnień szerokiemu gronu odbiorców. Książka ma swoich krytyków, ale zachwyt pozostałych jest rzeczywiście nieudawany i adekwatny do stylu i treści. I choć nie lubię czynić takich deklaracji już na początku roku, to jest ta powieść, która wysoko stawia poprzeczkę moim kolejnym lekturom i ma duże szanse stać się dla mnie powieścią roku - nie tylko w swojej kategorii gatunkowej. 

Zdaję sobie sprawę, że dla części odbiorców będzie to powieść przeintelektualizowana, ze zbyt rozbudowaną warstwą naukową i nieco jednostronna w przekazie - bardzo czytelnym i pozbawionym niuansów i rozumiem, skąd wezmą się te zarzuty. Do mnie jednak styl Kuang trafia, a Babel jest w moim odczuciu najlepszym jej wyrazem. Poza tym myślę, że książka jest w pewnym stopniu traktatem mającym swe korzenie w kulturowym doświadczeniu ludzi, którzy przez wieki byli pomijani, umniejszani i niezauważani.

Jestem książką zachwycona, urzeczona i oczarowana - kapitalnym dyskursem, konstrukcją i mechaniką świata przedstawionego, kreacją postaci, z którymi autentycznie się zżyłam i których rozterki głęboko mnie dotknęły. To niesamowita lektura pobudzająca zarówno emocje, jak i intelekt, a do tego przepięknie wydana. Ilustracje Przemysława Truścińskiego przypominające grafiki z dawnych wydań dzieł Dickensa nadają książce niepowtarzalny klimat. A choć nie znam tekstu oryginału, chylę czoła przed karkołomną pracą tłumacza. Grzegorz Komerski zadbał bowiem, by powieść zachowała swoją klasę i jakość, a jednocześnie była przystępna w odbiorze. Może nie jest to lektura dla każdego, ale naprawdę warto się z nią zmierzyć. Ja wrócę jeszcze do niej pewnie nie raz.

Autor: R.F. Kuang
Tytuł:  Babel, czyli o konieczności przemocy 
Tłumacz: Grzegorz Komerski
Ilustracje: Przemysław Truściński
Wydawca: Fabryka Słów

Egzemplarz własny.

Komentarze

Popularne posty