[Recenzja przedpremierowa] Anouk Herman, Nigdy nie będziesz szło samo [W.A.B.]

 

[Recenzja przedpremierowa] Anouk Herman, Nigdy nie będziesz szło samo [W.A.B.]

Niejednokrotnie spotkałam się z poglądem, że literatura młodzieżowa to ta mniej poważna, mniej zaangażowana, mniej serio. Jakby osoby, z którymi przyszło mi dyskutować, zapomniały, że termin ten obejmuje szerokie spektrum odbiorców, tematów, środków wyrazu. To określenie stosujemy zarówno do powieści obyczajowych, romansów czy fantasy, do literatury middle-grade, jak i young adult. I tak jak w literaturze "dla dorosłych" romanse współistnieją z literaturą piękną, tak jest i z literaturą dla młodszych odbiorców.

Dlaczego o tym mówię? Bo niestety mam obawy, że wartościowa i wyjątkowa książka przejdzie niedostrzeżona przez dorosłych odbiorców tylko dlatego, że została skategoryzowana jako młodzieżowa - jak mniemam ze względu na wiek bohaterów, ale i głównych docelowych odbiorców. A Nigdy nie będziesz szło samo Anouk Herman wykracza poza ramy wiekowe i jest naprawdę udanym debiutem prozatorskim (osoba autorska wydała wcześniej książkę poetycką right into pod tramawaj).

Bohaterów książki jest kilkoro. Katuchna Zygler mieszka na katowickim osiedlu familoków jedynie z mamą, bo jej ojciec nie żyje. Jest osobą w spektrum autyzmu, ma za sobą historię szkolnych prześladowań i kiepsko nawiązuje relacje. Jedną z jej ulubionych rozrywek jest czatowanie z obcymi w internecie, choć zazwyczaj nie ujawnia ani swojego wieku, ani nie mówi prawdy o sobie. Nieco przed  świętami Bożego Narodzenia poznaje Sobakę, młodego skłotersa, którego rodzina nie zaakceptowała, że jest gejem. Dziewczyna postanawia się z nim spotkać, ale po tym wieczorze zapominają wymienić się kontaktami.

Łączniczką między dziewczyną a skłotem jest Melody, transpłciowa dziewczyna, podobnie jak Sobaka niezaakceptowana przez rodziców. Samotna aktywistka marząca o konkretnych działaniach. Obie dziewczyny orientują się, że skoro Sobaka nie daje znaku życia, trzeba uznać, że zaginął.

W życiu Katuchny swoją rolę odgrywa też starsza koleżanka ze szkoły, Łanieczka. Dziewczyna po raz kolejny powtarza tę samą klasę i wie, jak to jest być obiektem drwin. Jest małoletnią matką, którą w opiece nad córeczką wspiera ojciec, mierzy się także z zaburzeniami odżywiania.

Ostatnią z osób związanych z Katuchną jest Riko, niebinarna osoba, która dopiero odkrywa swoją tożsamość i po raz pierwszy outuje się właśnie przed koleżanką. To właśnie Riko i Łanieczka mogą okazać się największym wsparciem dla Katuchny w czasie żałoby i odkrywania własnej queerowości.

Muszę przyznać, że lektura tej książki dosłownie zwaliła mnie z nóg. Przede wszystkim przez wzgląd na poruszającą fabułę, ale też emocjonalną wrażliwość i dojrzałość osoby autorskiej. Anouk Herman udaje się wykreować niezwykle wiarygodnych bohaterów, którzy nie pełnią jedynie funkcji reprezentacji queer, ale są wielowymiarowi i zniuansowani. Można się z nimi utożsamiać, można z nimi współodczuwać i przeżywać ich rozterki w czasie lektury, tak jak przeżywało by się rozterki przyjaciół.

Narracja prowadzona jest konsekwentnie w trzeciej osobie, ale prezentuje perspektywę różnych bohaterów - przede wszystkim Katuchny, Riko i Łanieczki, ale dodatkowo Melody i Aleksandry. I właśnie ta ostatnia moim zdaniem wybrzmiewa najgorzej. 

Aleksandra jest mamą Katuchny i zapewne ukazanie fragmentów jej perspektywy - zapracowanej, słabo opłacanej i potwornie zmęczonej pielęgniarki - ma znaczenie dla zrównoważenia nieco gniewnej i podszytej zniechęceniem postawy Katuchny wobec rodzicielki. Wychodzi to nieco zbyt płasko i sztampowo, ale nie stanowi to jakiejś poważnej wady powieści. Obecność Aleksandry ma znaczenie dla mnie, dorosłego odbiorcy. Prowadzi do refleksji o tym, że nieważne, jak bardzo wydaje nam się, że dbamy o nasze dzieci, musimy znaleźć siłę na to, by z nimi rozmawiać, by czuły naszą gotowość do dyskusji i udzielenia wsparcia wtedy, gdy one tego potrzebują. Aleksandra nie jest złym człowiekiem, ale przytłoczona codziennością, traci kontakt z nastoletnią córką. 

Relacje wszystkich bohaterów książki z rodzicami są w pewien sposób problematyczne, nie czuję tu jednak tendencyjnego budowania opozycji my, młodzi versus oni, dorośli. Tu również osoba autorska wykazała się rozwagę i pokazała zarówno zachowania skrajne - wyrzucenie z domu i zerwanie relacji, jak i te bardziej zniuansowane. Mamy zarówno zrezygnowaną mamę Katuchny, której zazwyczaj brakuje sił na rozmowy z córką, i ojca Łanieczki, który niespecjalnie wie, jak z córką rozmawiać, ale niestrudzenie wspiera ją w opiece nad wnuczką i mimo finansowych problemów, szuka prywatnego ośrodka terapii zaburzeń odżywiania. Wreszcie są też rodzice pozornie ciepli i zainteresowani, których dziecko ma jednak wrażenie, że nie jest rozumiane i obawia się wyoutowania. A jednak mimo wszystko to oni okazują niewyidealizowane wsparcie, próbując dać dziecku to, czego potrzebuje, mimo że dla nich samych jest to sytuacja trudna.

Tak, jest to przykład literatury zaangażowanej, odnoszącej się do współczesnych problemów młodzieży - w tym przypadku głównie queerowej. Jednocześnie jest to historia dużo bardziej uniwersalna - dotyczy nie tylko tematów związanych z zaburzeniami odżywiania, tożsamością płciową, nieneurotypowością i orientacją seksualną, ale też zagubienia we współczesnym świecie, problemów z brakiem akceptacji czy wsparcia w rodzinie. Trudności z wyrażeniem swoich uczuć i obaw przed dorosłymi, zajętymi własnymi sprawami, uwikłanymi w problemy finansowe czy zamkniętymi w klatkach własnych uprzedzeń i stereotypowego myślenia. Ta książka mówi do młodych - nie jesteście sami, te problemy nie dotykają tylko was, ale mówi też do dorosłych - patrzcie na wasze dzieci, wszystko, czego im trzeba, to miłość i wsparcie. Mogę podejrzewać, że wiele zawartych w książce sytuacji, a przede wszystkim płynących z nich refleksji, jest wynikiem doświadczeń osoby autorskiej i/lub jeno znajomych, dlatego - choć nie jest to praca naukowa - daje poniekąd dorosłym wstęp do tego hermetycznego świata, w którym młodzież zamyka się ze swoimi lękami i problemami. Jest niezwykle poruszającą panoramą nastoletniej emocjonalności - choć zdaje się dotyczyć tylko pewnego ułamka społeczności. 

Choć - jak mówiłam - uznaję książkę za przykład literatury zaangażowanej, nie ma w niej żadnej "agitacji środowisk queerowych", jak mogliby powiedzieć niektórzy. To po prostu powieść o młodych ludziach dla młodych ludzi, z jednej strony pochylająca się nad problemami części odbiorców, z drugiej budująca świadomość tego, z czym queerowe i nieneurotypowe nastolatki się zmagają - bullying, odrzucenie, samotność, lęk, niezrozumienie, zagubienie... Takie historie, w których czytelnik współodczuwa z bohaterami, nie tylko przyczyniają się do budowania tolerancji, ale i wzmagają empatię. I choćby dlatego po książkę warto sięgnąć.

To bardzo dobra powieść obyczajowa nie tylko dla nastolatków. Napisana prostym, nieprzerysowanym, naturalnym językiem (uwzględniającym jednakże zaimki poszczególnych postaci), podejmująca ważne dla młodych odbiorców kwestie w sposób empatyczny i wyważony, a jednocześnie wzbudzający emocje. Jest odpowiedzią na zainteresowania i potrzeby współczesnych czytelników i mocnym polskim głosem w literaturze podejmującej wątki związane ze społecznością LGBTQ+. Świetnie skonstruowana fabularnie, z dobrze zbudowanym napięciem, a jednocześnie wiarygodna pod kątem społeczno-psychologicznym. Kierująca uwagę na odrzucanych i wykluczanych, ale też o znacznie bardziej uniwersalnym wydźwięku.

W trakcie lektury niejednokrotnie miałam wrażenie, że powieść jak soczewka skupia w sobie kwestie, którymi zajmuje się współczesna młodzież. Wiem, to pewne uogólnienie, ale kiedyś czytano powieści Siesickiej, Nowak, Niziurskiego, Ożogowskiej i innych, w których pojawiały się tematy związane z ubóstwem, rozbiciem rodzin, sieroctwem, przemocą domową itp. i tematy te zajmowały czytelników, nawet jeśli sami nie doświadczali tego, co bohaterowie. Te książki miały swoją wartość rozrywkową, ale też opowiadały o ówczesnej rzeczywistości i budowały empatię wobec drugiego człowieka. Analogicznie powieść Herman skupia się na coraz częściej rozważanych i dyskutowanych kwestiach ważnych dla młodych, nawet jeśli tylko część czytelników doświadcza tego, co bohaterowie. Książka wspaniale wypełnia pewną lukę na rynku, dając obraz codzienności Polskiej młodzieży i polskich środowisk queer w bardzo dobrym pod względem literackim tekście. I znacząco wykracza poza ramy literatury młodzieżowej.

Anouk Herman zgrabnie wplata w fabułę różnorodną tematykę, nie czyniąc jednocześnie z powieści traktatu czy manifestu. Zabiera czytelnika w emocjonalną podróż w świat nastoletnich rozterek, pieczołowicie rozwijając wszystkie rozpoczęte wątki i poświęcając im rozsądną ilość uwagi. Wszystko tu pozostaje z sobą w kompozycyjnej harmonii, a niespieszna narracja doskonale wpisuje się w rytm codzienności i pozostawia przestrzeń do wybrzmienia często trudnych emocji. 

Nigdy nie będziesz szło samo to kapitalna lektura. O dojrzewaniu, poszukiwaniu i budowaniu swojej tożsamości i odkrywaniu seksualności (choć scen seksu nie ma tu wcale). O odpowiedzialności, samotności, odrzuceniu, podejmowaniu własnych decyzji i stawianiu granic. O nastoletnim macierzyństwie, zaburzeniach odżywiania i skomplikowanych relacjach w rodzinie. O przyjaźni i wsparciu, ale i rozczarowaniu oraz żałobie. Poruszająca, prawdziwa, momentami bolesna i gorzka, a jednocześnie niepozbawiona nadziei. Ścisnęła mnie za gardło od pierwszej strony i odcisnęła swoje piętno. Pozostanie ze mną na długo. Mam poczucie, że jako osobie spoza społeczności queer, powiedziała mi o niej więcej, niż niejeden prasowy artykuł, jednocześnie uwrażliwiając na wiele kwestii. To jest właśnie klasa literatury, którą sobie cenię.

Premiera 22 marca.

Osoba autorska: Anouk Herman
Tytuł: Nigdy nie będziesz szło samo
Wydawca: wydawnictwo W.A.B.

Egzemplarz recenzencki.


Komentarze

Popularne posty