Mateusz Pakuła, Skóra po dziadku [Agora]

 

Mateusz Pakuła, Skóra po dziadku [Agora]


Bardzo lubię prozę, która eksploruje rodzinne doświadczenia, zwłaszcza wpisane w istotne momenty dziejowe i przygląda im się w osobistym kontekście. Właśnie to przyciągnęło mnie do Skóry po dziadku Mateusza Pakuły, choć twórczość autora znam jedynie ze słyszenia (wciąż obiecuję sobie, że nadrobię). I choć nie do końca dostałam to, czego oczekiwałam, nie żałuję, że po powieść sięgnęłam.

Nowa książka autora „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję”. W swojej drugiej powieści Mateusz Pakuła ponownie sięga do rodzinnej historii. Przenosimy się z nim do epicentrum stalinizmu, początku lat 50., gdy jego dziadek za szczeniacki wybryk zostaje osadzony w kieleckiej katowni. Ten, który go uratuje, rzuci światło zarówno na mroczną przeszłość miasta, splecioną z wojną, pogromem kieleckim i Holocaustem, jak i na przyszłość nowego pokolenia. Jak na nas leżą, dziurawe niczym pamięć, skóry po dziadkach? Czy historia, którą pamiętamy, jest również historią, którą chcemy pamiętać? Czy nadaje się na tożsamościowy mit?

To historia, która jest zarówno osobista, jak i kreacjonistyczna chwilami. Niejednorodna w formie, płynnie przemieszczająca się między klasyczną narracją, scenkami w dramaturgicznym ujęciu czy słowami płynącymi jak wiersz biały czy strumień świadomości. Interesująca, choć nieułatwiająca odbioru, tym bardziej że i wątki przeskakują tu niczym skojarzenia i luźne myśli.

Punktem wyjścia opowieści snutej przez autora jest biografia jego dziadka Henryka Piotra Parkity, młokosa uratowanego od śmierci w stalinowskim więzieniu przez Żyda, który sam przeżył dzięki pomocy. Jednak linearny porządek opowieści nieustannie jest tu zaburzany przez kreacje i refleksje autora, który nadpisuje trzon biografii licznymi osobistymi dywagacjami, kreacyjnymi scenkami i refleksjami.

W centrum zainteresowania autora znajduje się kilka kwestii, nie tylko sama biografia antecesora. Jedną z nich jest eksploracja dziedziczonej pamięci o doświadczeniach, tytułowa "skóra po dziadku" nie tylko jest bowiem realnym artefaktem, ale symbolem znoszonej, sponiewieranej i odkształconej przez konkretne ciało pamięci. Pamięci odtwarzanej z przekazów i przemilczeń, dopasowywanej jak ubranie do nowego użytkownika, upiększanej, przerabianej na własny użytek. Pakuła z jednej strony opowiada prawdziwą historię, z drugiej ją kreuje, rozgrywa w scenkach odbiegających od faktów - jak w przypadku opowieści o majorze Plamie, który w dramatycznej scence ginie z ręki wyśmiewanego Żyda tuż po tym, gdy dowiedzieliśmy się, że cieszył się życiem i wolnością do końca stulecia.

Interesująco wypada ta eksploracja pamięci - pełnej luk i domysłów. Autor nie tylko relacjonuje nam bowiem historię, ale przygląda się temu, co jej elementy znaczą dla niego samego. Przymierza sobie kostiumy, wyobraża w roli potomka "sprawiedliwych wśród narodów świata", a następnie obnaża to, co kryje pod spodem. W tej mieszaninie autokreacji i osobistej narracji trudno czasem się odnaleźć i uchwycić cel, do którego prowadzi. Nie do końca też odnalazłam w tej prozie rezonujące ze mną elementy.

Chyba najciekawszym, co wyniosłam z lektury, jest zalążek wiedzy o pogromie Kieleckim. Był to bowiem temat mi obcy niemal zupełnie i poświęcony mu wątek stał się dla mnie punktem wyjścia do dalszych poszukiwań. Mam jednak wrażenie, że ten temat zasługuje na więcej, na bardziej pogłębioną refleksję. Z jednej strony Pakuła wspomina, że temat ten jest dla niego jako kielczanina interesujący, choć bolesny, z drugiej prześlizguje się po temacie w kolejnej wizji, kreacji, pozostawiając czytelnika bardziej z górą pytań niż odpowiedzi. Z wątpliwościami odnośnie do przebiegu wydarzeń i bezpośrednich przyczyn (wykraczających poza pozornie oczywistą niechęć społeczeństwa do Żydów). Niby wspomina o potwornej plotce, która stała się zarzewiem zdarzeń, niby przywołuje pogląd o ubeckiej prowokacji, ale jedyne fakty, jakie ma do zaoferowania, to burzące krew w żyłach informacje o osobach skazanych w sprawie.

To książka nierówna. Interesująca, niepokojąca i skłaniająca do refleksji. Niepoddająca się ani jednoznacznej ocenie, niełatwa w interpretacji. Wciąż zastanawiam się, czy jest tam w głębi coś jeszcze wartego dostrzeżenia, czy może jednak autor zbyt płytko przemyska po tematach i wątkach. Trudno mi ująć w wyraźne słowa przesłanie tej opowieści, choć stanowiła dla mnie ciekawą intelektualną pożywkę. Jest hołdem oddanym dziadkowi i jego nietuzinkowej biografii, frapującą zbieraniną historycznych epizodów związanych z regionem, eksploracją pamięci i podobno wpisanego w naszą mentalność antysemityzmu, próbą umiejscowienia współczesnego siebie względem przeszłości, także tej niechlubnej. A że zmotywowała mnie do zgłębienia kolejnego mało znanego epizodu historii, jakim pozostaje pogrom kielecki, w ostatecznym rozrachunku oceniam ją pozytywnie.

Autor:  Mateusz Pakuła
Tytuł: Skóra po dziadku 
Wydawca: wydawnictwo Agora

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Popularne posty