Adam Michejda, Pilny na tropie. Gwiazda północy [Oficyna 4eM]
Na trzecią powieść Adama Michejdy oboje czekaliśmy z wytęsknieniem, ale choć Wojtek pochłonął ją niemal natychmiast, ja musiałam odrobinę poczekać. Brak czasu, sami wiecie. Ale kiedy wreszcie mogłam rozsiąść się z nią na kanapie, połknęłam całość właściwie w jeden wieczór. Bo cała seria Pilny na tropie składa się z powieści, których właściwie nie chce się odkładać. Zachęcałam was już do lektury Skarbu getta i Tajemnicy Canaletta, teraz pora na Gwiazdę północy.
Tym razem wszystko zaczyna się od niewinnego zakładu. Synowie Pilnego - Max i Tymek - spierają się o najdalej na północ wysunięty punkt Polski. Pilny proponuje, że całą rodziną wybiorą się do Jastrzębiej Góry i udadzą się w oba punkty z czułym urządzeniem GPS, aby sprawdzić, kto miał rację. Nic nie zapowiada kolejnej spektakularnej przygody do czasu włamania do domu zaprzyjaźnionego latarnika z Rozewia. Nagle pojawia się zagadka napoleońskiego skarbu z zatopionego okrętu, którą Pilny oraz dzieciaki będą chcieli rozwikłać. Nie obejdzie się bez niebezpieczeństw, zwrotów akcji, rejsów jachtem. Słowem - będzie się działo.
Nie wiem, ile razy można powtarzać, że Michejda to taki trochę współczesny Nienacki, a jego bohater - Rafał Pilny - jest nowym Panem Samochodzikiem, jednak to porównanie wydaje się naprawdę bardzo adekwatne. Michejda podobnie miksuje w swoich opowieściach przygodę oraz wiedzę z geografii i historii (ale nie tylko), a do rozwiązywania zagadek angażuje grupę złożoną z wyrazistego dorosłego i mądrych dzieciaków, z których każdy ma wkład w dochodzeniu do prawdy. A do tego całość osadzona jest w realiach bliskich współczesnym dzieciakom, gdy wiele z wydarzeń opisanych przez Nienackiego odrobinę już trąci myszką. I myślę, że nic w tym złego, jeśli autor właśnie tą serią się inspirował, bo stworzył zupełnie odrębne, oryginalne historie, które zwyczajnie wciągają od pierwszej linijki.
Oczywiście seria nie byłaby tak dobra bez dobrze wykreowanych bohaterów, którzy budzą sympatię. Zwłaszcza z dorosłym byłby kłopot, gdyby postać nie była przemyślana. Bo młodzi czytelnicy wcale nie chcą na pierwszym planie "zadzierającego nosa", wszystkowiedzącego "starego", który dokonywałby bohaterskich czynów w pojedynkę. Znacznie lepiej sprawdza się dorosły partner w przygodzie, który owszem, dba o bezpieczeństwo młodych i jest ich przewodnikiem, wyręcza ich w sytuacjach, w których żaden dorosły nie chciałby widzieć swoich dzieci (np. w czasie pościgów), ale przy okazji nie waha się dyskutować z młodzieżą nad frapującymi zagadnieniami i czerpać także z ich wiedzy i doświadczeń. Takie partnerstwo, jakie prezentują Pilny i dzieciaki, to zapewne marzenie niejednego młodego odbiorcy i tym bardziej przyciąga go (choć pewnie bez udziału świadomości) do lektury.
Do tego dodajmy młodych bohaterów, niby zwyczajne dzieciaki, ale ze swoimi pasjami i mocnymi stronami, które okazują się przydatne w najmniej spodziewanych sytuacjach. W końcu to zażarty spór Tymka i Maxa przywiódł rodzinę do latarni Rozewie, bez niego nie byłoby żadnej przygody. Do tego raz po raz okazuje się, jak przydatna może być zdobywana w szkole i poza nią wiedza - np. francuski Kamili czy żeglarskie umiejętności Tymka. Tym sposobem Michejda delikatnie pokazuje swoim czytelnikom, że warto się uczyć i warto mieć w życiu pasję, bo - pomijając radość, jaką daje - nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać.
Widać, że Michejda wciąż nie wyczerpał swoich pomysłów na zagadki i fabułę i po raz kolejny zabiera swoich czytelników w fascynującą podróż w czasie i przestrzeni. Z jednej strony wybieramy się w okolice Półwyspu Helskiego i mamy okazję bliżej przyjrzeć się regionowi, z drugiej sięgamy w przeszłość - aż do wojen napoleońskich. Tropiąc zagadkę ataku na latarnika, podążamy też tropem skarbu z zatopionego napoleońskiego okrętu, a przy okazji dowiadujemy się co nieco o katastrofie okrętu MS Wilhelm Gustloff, zagłębiamy się w dwustuletni dziennik pokładowy, a zarazem ścigamy "łowców skarbów" wraz z tajemniczym ptaszyskiem.
Pierwszoosobowa narracja pozwala śledzić akcję oczami Pilnego i poznać jego pogląd wszystkie wydarzenia. Akcja jest wartka, dynamiczna i pełna zwrotów, a napięcie umiejętnie podsycane do samego końca. Autor doskonale zachowuje proporcje między opisami miejsc i przedmiotów ważnych dla powieści a samym biegiem wydarzeń, dzięki czemu książka nie nuży, a jednocześnie ma odpowiednie tło, w którym możemy umiejscowić sobie przebieg akcji. To jedna z tych dobrze napisanych powieści, które korzystają z obmyślonego dla serii schematu, wypełniając go za każdym razem świeżymi i fascynującymi detalami. Taka, która pod płaszczykiem rozrywkowej, przygodowej powieści przemyca wiedzę z bardzo różnych dziedzin. A przede wszystkim taka, która dostarcza czytelnikowi emocji i zachęca do sięgania po kolejne lektury. Naprawdę takich książek nam (a zwłaszcza naszym dzieciom) potrzeba!
W pierwszej recenzji pisałam, że jeśli seria utrzyma poziom, ma szansę stać się współczesnym odpowiednikiem Pana Samochodzika. Jak na moje, mknie tym torem z rosnącą prędkością i nie widać na razie, żeby miała się wykoleić. Ja już wiem, że kolejny tom będzie musiał znaleźć się w naszym domu i że znów będziemy się z Wojtkiem spierać o pierwszeństwo czytania.
Komentarze
Prześlij komentarz