Agnieszka Stelmaszyk, Mazurscy w podróży. Diamentowa gorączka [Wilga]
Czy można pisać o czwartym tomie serii i nie popaść w banał? Jakich użyć słów, by do lektury przekonać tych, którzy wciąż są nieprzekonani. Bo ci, którzy raz poczuli się zachęceni, przepadli w książkach Agnieszki Stelmaszyk tak samo jak my. A zatem... Co napisać, by za bardzo się nie powtarzać? Bo trzeba być naprawdę dobrym autorem, żeby to, co się pisze, było takie samo, a jednak inne. I Agnieszce Stelmaszyk w tej serii się to udaje - każdy kolejny tom to to samo, a jednak inne.
Czwarty tom nosi tytuł Diamentowa gorączka. Tym razem Jędrek wyrusza wraz z rodziną - czyli mamą, tatą, babcią i kuzynką Marcelą - w podróż, która ma pogodzić wszystkie plany na zwiedzanie. Będą więc zamki, morze, góry, ogrody... Do wyboru, do koloru. Najpierw rodzina udaje się do Królestwa Niderlandów, gdzie planują odwiedzić kilka różnych miast i pozwiedzać ważne dla holenderskiej kultury i historii miejsca. Potem w planach są m.in. Drezno, Karpacz, Kraków, Sandomierz (i kilka miast pomiędzy), a cała wyprawa zakończy się w Bydgoszczy.
Oczywiście Mazurscy nie byliby sobą, gdyby nie wplątali się w jakąś aferę. Tym razem jej początkiem jest wizyta w holenderskiej szlifierni diamentów. To tam Jędrek zauważa podejrzanych osobników i - co dziwne - wymianę uśmiechów między babcią a jednym z obcych ludzi. Kiedy rodzina spokojnie zwiedza kolejne punkty z planu wycieczki, dowiaduje się, że szlifiernię okradziono, a wśród zaginionych przedmiotów jest brosza, która tak podobała się jego babci.
W Polsce rodziną zaczyna interesować się policjant, który twierdzi, że to bunia (albo cała rodzina) dokonała ze wspólnikami kradzieży i próbuje nakłonić ją do zeznań. A potem, w Sandomierzu, mieście, gdzie - jak twierdzi Marcela - ciągle ktoś pada ofiarą morderstwa - bunia znika. Jak sprawa potoczy się dalej, musicie przeczytać już sami
Zapewne stwierdzenie, że książka jest "taka sama, ale inna" nie jest szczytem erudycji, ale ten skrót myślowy doskonale obrazuje to, co znajduję w każdym kolejnym tomie przygód rodziny Mazurskich. Po pierwsze - zawsze mamy fabularną historię podróżniczą z wątkiem kryminalnym i sporą dawką humoru (za którą odpowiedzialnością obarczyć należy bunię, moją ukochaną bohaterkę serii). Po drugie - fabuła przeplatana jest wycinkami "Z rodzinnego albumu", w którym Jędrek notuje informacje o odwiedzonych miejscach i obiektach, ciekawostki geograficzne i historyczne oraz kulturalne, a wszystko to opatrzone jest ilustracjami bądź zdjęciami z rodzinnego albumu autorki. Jest więc emocjonująco, ciekawie i pouczająco i pod tym względem wiem, czego spodziewać się po każdym z tomów. Natomiast zawsze jest inaczej, ponieważ Mazurscy za każdym razem zwiedzają coraz to nowe miejsca, a i przygody mają zawsze nowe i pomysłowe. I choć spodziewać się możemy dobrego zakończenia, nigdy nie wiemy, jak zostanie rozwiązana zagadka. W Diamentowej gorączce mamy nowe przygody, nowe powody do śmiechu i ponownie tych samych, lubianych bohaterów. To połączenie spodziewanego z niespodziewanym sprawia, że książki nadal nam się nie znudziły i wciąż czekamy na kolejne.
Komentarze
Prześlij komentarz