Malcolm XD, Edukacja [wydawnictwo W.A.B.]
Na zakończenie tego roku recenzenckiego zostawiłam sobie książkę nieco inną niż te, które zazwyczaj czytuję. I chociaż na opisanie czeka jeszcze kilka przeczytanych wcześniej, myślę, że właśnie ona powinna się pojawić, żeby zakończyć rok akcentem odrobinę chociaż optymistycznym. Bo Edukacja Malcolma XD jest w założeniu tekstem humorystycznym, a chyba niczego tak nam nie trzeba jak odrobiny śmiechu.
Od razu zaznaczę, że nie jestem fanatycznym wielbicielem internetowej pasty - czytuję takowe, jeśli ktoś mi podeśle, jednak nie wyszukuję ich aktywnie. Nie znam też zupełnie wcześniejszych książek autora kryjącego się pod pseudonimem Malcolm XD. Ale znając w zarysie specyfikę gatunku, chciałam sięgnąć po coś nowego, a zarazem zabawnego. No i skusił mnie tytuł - Edukacja.
Książka doskonale mieści się w formie tego quasigatunku - ma pierwszoosobową narrację, jest nacechowana prześmiewczo i ukazuje wycinek rzeczywistości w krzywym zwierciadle. Właściwie anonimowy bohater-narrator to typ wiecznego "przegrywa", co to nawet prawa jazdy zrobić nie może (ten fragment rozbawił mnie do łez), mieszka z rodzicami i ogólnie to pakuje się w same nieciekawe akcje. Tym razem zaczyna studia, przerywa studia, wraca na studia... i dowiaduje się, że musi udać się na praktyki. A że wszystkie lepsze miejscówki są już dawno obstawione, bohater trafia do niezbyt prężnej fundacji, a potem... do dwóch takich, co to kawał Polski chcieli sprzedać Żydom.
Pod jednym względem jestem książką rozczarowana - odniosłam mylne wrażenie, że "edukacja" odnosić się będzie do formalnej nauki i książka pozwoli mi się pośmiać z absurdów polskiego systemu oświaty. Nie to jest jednak tematem książki, choć jako jeden wątków jest wzmiankowany. Edukacja to tak naprawdę seria lekcji, które odbiera bohater od "życia". I choć jestem odrobinę zawiedziona, to tak naprawdę nie wpłynęło to na odbiór książki.
A to dlatego, że Edukacja okazała się lekką, słodko-gorzką, zdecydowanie zabawną opowieścią. Oczywiście jej zabawność wynika z gatunkowej konwencji, a więc jest nieco wulgaryzmów, schematyczne, wręcz stereotypiczne postaci, rzeczywistość ukazana w krzywym zwierciadle i przerysowana czasem bardzo grubą kreską. Ale dowcip jest niewymuszony, styl lekki i potoczysty, a sama historia płynna. I choć przypomina trochę drogę od gagu do gagu, to jest to droga prowadzona sprawnie i z pomysłem.
Cała książka przypomina występ stand-upera błyskotliwie komentującego rzeczywistość i przywołującego realne-nierealne sytuacje do zobrazowania swojej wypowiedzi. I choć wiele z nich to historie, które jakbym już słyszała (a model biznesowy prezentowany przez Prezesa jest jak żywcem wyjęty z lat 90.), to całość okazała się na tyle strawna, że nie przeszkadzało mi to w lekturze. Nie raz, nie dwa zdarzyło mi się uśmiechnąć, a nawet zaśmiać i ostatecznie zakończyłam czytanie rozbawiona i ukontentowana. Z jednej strony to taka lektura dla relaksu, z drugiej - w tym krzywym zwierciadle rzeczywiście odbija się nasz kraj i mentalność niejednego rodaka. Ale miast załamywać ręce, możemy się z tego pośmiać, a każdy czasem potrzebuje obśmiać także mniej ciekawą rzeczywistość.
Można przejść przez tę historię lekko, zbywając śmiechem kolejne życiowe zakręty bohatera, można też po pośmianiu wgłębić się w poruszane problemy i zastanowić, jakie bolączki i narodowa wady piętnują. Jakkolwiek jednak do lektury podejdziemy, jest szansa na odrobinę satysfakcji i odprężenia. Tym bardziej, jeśli zna się konwencję gatunkową i wie, czego się po niej spodziewać. Myślę, że czegoś takiego było mi w ostatnim czasie potrzeba, choć nadal chętnie poczytałabym pastę o współczesnym systemie oświaty.
Komentarze
Prześlij komentarz