[Co tam w komiksie] George R.R. Martin, Raya Golden, Gwiezdny port [Zysk i S-ka]
George'a R.R. Martina chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. To tak uznany autor, że jego nazwisko rozpoznają nawet osoby, które nie sięgają po fantastykę czy science fiction. Nic więc dziwnego, że na wieść o polskim wydaniu powieści graficznej, której jest autorem, zastrzygłam z radości uszami. Oczekiwania wobec Gwiezdnego portu były wysokie, ale nie bezzasadnie. Jak zatem powieść graficzna wypada w czasie lektury?
Akcja Gwiezdnego portu rozgrywa się dziesięć lat po tym, jak Obcy odkryli Ziemię. No... raczej po tym, jak postanowili odkryć się przed Ziemianami. Trzy statki Chaseenów wylądowały na stadionach, na których odbywały się zawody sportowe, a kosmici z Harmonii ujawnili Ziemianom swoje istnienie. W miejscach, w których się pojawili, z czasem powstały gwiezdne porty, pozwalające na kontakty ludzkości z 314 różnymi gatunkami Obcych, wchodzących w skład Harmonii Światów.
Portem, który otworzył się najpóźniej, jest ten w Chicago. Teraz przybywają tu obcy kupcy, dyplomaci, turyści. Poza portem podlegają prawu ludzi, a ich przestrzegania pilnuje policja. Wśród mundurowych pracuje Charlie Baker, entuzjastycznie nastawiony do Obcych policjant, który pierwszego dnia pracy stawia się... zakuty w kajdanki. On, oraz kilkoro innych gliniarzy z jednostki, będzie się mierzyć z zagadką tajemniczych kradzieży torebek, szalejącymi rasistowskimi grupami uważającymi, że Ziemia należy tylko do ludzi czy... zabójstwem kosmicznego emisariusza.
Drobny żal wywołuje we mnie nieumieszczenie Rayi Golden na okładce jako równorzędnego autora powieści graficznej. Sama idea medium takiego jak komiks/powieść graficzna zakłada istotną rolę ilustracji jako środka przekazu. Nawet jeśli za wszelkie zdarzenia czy kreowanie świata odpowiada scenarzysta (czyli tu Martin), to historię poznajemy w niewielkim stopniu poprzez słowa, a w znacznym poprzez warstwę graficzną. Dlatego Raya Golden jako odpowiedzialna za adaptację scenariusza i jego graficzną wizualizację powinna być na okładce równie widoczna co Martin.
A skoro już przy warstwie graficznej jesteśmy... Nie zostałam fanką stylu Rayi Golden w tym wydaniu. O ile doceniam kreację różnych gatunków Obcych o odmiennej od ludzi fizjonomii, to postaci ludzkie czy rasy zbliżone do ludzkich nie zyskują mojego uznania. To oczywiście kwestia gustu, ale dla mnie każda postać wygląda na zmęczoną nawet w scenach, gdzie z założenia nie ba być zmęczona. I choć od powieści graficznych nie oczekuję uładzonych obrazków rodem z historii dla dzieci, to w tym wypadku nie jestem przekonana. Co nie znaczy, że jest fatalnie. Kadry są często dynamiczne, świetnie oddają tempo akcji, a wszelkie elementy fantastyczne wypadają bardzo dobrze. Ukłon także należy się odpowiedzialnej za kolory Rachel Hilley, która sprawiła, że opowieść tętni od barw, które przyciągają spojrzenie.
Gwiezdny port nie do końca spełnił moje oczekiwania, ale okazał się całkiem udaną, emocjonującą i wciągającą opowieścią rozpisaną w kadrach, której niedostatki równoważy ciekawa fabuła i dobrze pomyślane wątki. Dla miłośników gatunku w sam raz.
OtastpePsump-ru Jennifer Owens click here
OdpowiedzUsuńaserevin