A.K. Benedict, Kapturek musi zginąć [Luna]
Zawsze miałam słabość do retellingów bajek i baśni, a także książek, które bawią się zarówno formą, jak i znanymi motywami. Lubię, kiedy motywami z baśni bawią się autorzy powieści obyczajowych, fantastyki czy kryminału, niejednokrotnie wyłuskując z nich coś nowego. To dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok książki A.K. Benedict pt. Kapturek musi zginąć.
Katie budzi się w nieznanym pokoju, zdezorientowana i obolała. Szybko dochodzi do wniosku, że ktoś ją uwięził. Jej oprawca, który określa siebie jako „Wilk”, domaga się, aby pisała opowiadania o morderstwach inspirowanych baśniami braci Grimm. Sugeruje jednak, że tworzone przez nią historie mają prowadzić do rzeczywistych morderstw. Przerażona kobieta musi wybrać – jej życie lub cudze. Jeśli nie spełni żądań porywacza, zginie...
Katie zaczyna więc pisać.
Detektyw Lyla została policjantką, mając nadzieję, że kiedyś uda jej się odnaleźć Allison, przyjaciółkę, która zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Na łóżku dziewczyny znaleziono tylko... nadgryzione zatrute jabłko. Kiedy szefowa powierza Lyli sprawę mordercy zwanego Grimmem Rozpruwaczem, szybko okazuje się, że tym razem policjantka może być bliżej odkrycia prawdy na temat nierozwiązanego zaginięcia Allison niż kiedykolwiek wcześniej…
Ta powieść zakwalifikowana została do grupy kryminałów/thrillerów i przez dużą część fabuły wpisuje się w klasyczne gatunkowe ramy, choć wykorzystuje mechanizm, który określiłabym jako mechanikę incepcji, choć nie mogę wyjaśnić dokładnie, dlaczego tak go postrzegam, bez zdradzenia zbyt wielu szczegółów. Pozostawię zatem tę konkluzję w zawieszeniu i dodam, że jeśli szukacie kryminały w klasycznym kształcie, to możecie poczuć się zawiedzeni, ale na otwartych na innowacje czytelników czeka sporo frajdy.
Właściwie próba opowiedzenia o tej książce jest trochę podróżą przez pole minowe. Ile można zdradzić, by czytelnik pozostał wystarczająco nieświadomy przed lekturą, by zwroty akcji były dla niego zaskakujące? I czy można powiedzieć za mało, by zaciekawić? Mogę powiedzieć, że ja bawiłam się w czasie lektury przednio, a do tego zachwyciła mnie forma samej historii.
Autorka bawi się baśniowymi motywami, wpisując je w kryminalny kontekst. Tyle że to nie sprawca wykazuje się pomysłowością, aranżując swoje zbrodnie w nawiązaniu do baśni Grimmów, ale... zmusza pisarkę, żeby mu takie historie wymyślała, a potem traktuje je jako swoisty przewodnik do działania. Czyż nie jest to interesujący pomysł? Zawiła gra, jaką toczy tajemniczy sprawca z pisarką sprawia, że stawia ją przed dylematem moralnym i pośrednio czyni współsprawcą zbrodni.
Benedict, stawiając na bohaterkę pisarkę, jednocześnie bawi się koncepcją opowieści w opowieści. Świat fikcji i realny zaczynają się szybko przenikać i jakby ktoś zaczął mieszać dwie plamy rozlanej farby. Powstaje w ten sposób zupełnie nowa opowieść, w której niepokój i napięcie opiera się na wielowymiarowej zagadce. Lektura zmusza czytelnika do uważności, do próby oddzielania od siebie bohaterów ze świata realnego i fikcji literackiej, jednocześnie nie pozwalając na jej łatwe rozgraniczenie. Naprawdę dobrze się to autorce udało wykoncypować i przeprowadzić.
To książka, którą najpierw czyta się jak zwykły kryminał i choć nie można nazwać ją niespieszną, to napięcie zdaje się na przewidywalnym poziomie. Jednak wraz z rozwojem fabuły atmosfera się zagęszcza, a napięcie szybuje momentalnie i książkę zaczyna się wręcz pochłaniać. Jeśli zachowacie otwarty umysł, czeka was świetna zabawa, zarówno baśniowymi motywami splecionymi ze zbrodnią, jak i konwencją powieści.
Autor: A.K. Benedict
Tytuł: Kapturek musi zginąć
Tłumacz: Elżbieta Pawlik
Wydawca: wydawnictwo Luna
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz