Sławek Gortych, Schronisko, które przestało istnieć [Wydawnictwo Dolnośląskie]
Gwiazda Sławka Gortycha coraz jaśniej rozbłyskuje na kryminalnym firmamencie. Autor zdobył już spore grono wiernych czytelników, czas więc teraz na mnie, by stwierdzić, czy Schronisko, które przestało istnieć trafi w mój czytelniczy gust. Spoiler alert: trafiło.
Młody stomatolog Maksymilian Rajczakowski jedzie w Karkonosze, by odetchnąć od rodzinnych problemów. Nie jest świadomy tajemnic drzemiących w wojennej przeszłości gór. Czy znajdzie to, czego szuka?
Właściciel nieczynnego schroniska Nad Śnieżnymi Kotłami ginie w nieszczęśliwym wypadku. Niedługo po tej tragedii na miejsce przybywa jego bratanek Maksymilian. Mężczyzna dowiaduje się, że przed śmiercią wujek z niejasnych przyczyn interesował się losami innego górskiego schroniska, które tuż po II wojnie światowej spłonęło w niewyjaśnionych okolicznościach. Gdy na jaw wychodzą kolejne fakty, Rajczakowski nabiera podejrzeń, że śmierć wujka nie była nieszczęśliwym zrządzeniem losu. Nieświadomy czyhającego zagrożenia podejmuje własne śledztwo. Wkrótce zaczyna otrzymywać pogróżki od kogoś, kto podaje się za Ducha Gór… Jeśli w porę nie rozwikła zagadki, znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Choć obecnie kryminałów z akcją osadzoną w górach jest coraz więcej, w chwili, gdy ukazywała się książka (czyli w roku 2022) Gortych zajął pewną niszę. Co więcej - okopał się w Karkonoszach jako ten, który pisze o górach, schroniskach, kryminalnych zagadkach i historii jednocześnie. Taki miks elementów mógłby czytelnika nawet przytłoczyć, gdyby nie ewidentny talent autora do wyciskania z każdego elementu tego, co najlepsze.
Góry są tu odmalowane tak pociągająco, że człowiek mimowolnie ma ochotę wciągnąć trekkingowe buty i ruszyć na szlak, nawet jeśli siedzi akurat w autobusie do pracy setki kilometrów od Karkonoszy, a najbliższe w zasięgu wzroku wzniesienie to metrowy pagórek. Czuć w tym literackim pejzażu prawdziwą fascynację i miłość do Karkonoszy, a jednocześnie głęboką świadomość, która miejsca nie pozwala romantyzować. To właśnie dzięki tej świadomości możemy poczuć, jak piękne, ale też niebezpieczne bywają góry i bez filtra dostrzec też trudną historię tych terenów.
Dla mojego pokolenia Karkonosze są częścią Polski "od zawsze", choć wciąż jeszcze żyją ludzie, którzy pamiętają inny przebieg granic. Smagane wichrami historii i naznaczone trudnymi doświadczeniami zamieszkujących je ludzi, są ogromnie ciekawym terenem do eksploracji nie tylko fizycznej, ale też mentalnej, skupiającej się na przeszłych wydarzeniach. I to również świetnie wykorzystuje autor, budując kryminalną zagadkę w nawiązaniu do dawnych i obecnych mieszkańców tych terenów i ich narodowej przynależności.
Opowiadając o przeszłości, autor nie idzie po najmniejszej linii oporu. Nie kreśli zero-jedynkowego obrazu złych Niemców i dobrych Polaków. Pokazuje raczej, że po każdej ze stron można było znaleźć ludzi szlachetnych i podłych, tych, którzy w trudnych czasach pokazywali ludzkie oblicze, i tych, którzy wykorzystywali każdą sytuację, by zaspokajać własne żądze. Ta dwoistość ludzkiej natury nie poddaje się narodowościowym podziałom, co wyraźnie dostrzec możemy w fabule powieści.
Historia jest w niej wciąż żywa i wciąż bolesna, co zmusza czytelnika do refleksji, ale też pobudza do dalszych poszukiwań. Można oczywiście po prostu cieszyć się lekturą, która jednocześnie poszerza horyzonty i przypomina czytelnikowi, a czasem nawet przed nim odkrywa, historyczne niuanse. Jednak jest w niej także wiele inspirujących do dalszego pogłębiania wiedzy punktów, które niejednego czytelnika pchną w kierunku publikacji historycznych.
Nie zapominajmy jednak, że powieść jest przede wszystkim kryminałem i tę warstwę również warto docenić. Dostajemy bowiem wielowarstwową zagadkę, której odkrywanie jest jak brodzenie w ciemnej toni rzeki, pełnej grząskich miejsc, coraz głębszej i coraz bardziej porywającej. Początkowe zaintrygowanie szybko przechodzi w wywołujący ciarki niepokój, a potem wessani jesteśmy w splot zdarzeń, które toczą się tu i teraz, ale sięgają wręcz dziesięciolecia wstecz. Bo ta opowieść jest - powtarzając analogię - jak rzeka, zasilona wodą z wielu różnych, płynących od dawna potoków.
Wielu autorów powieści - nie tylko kryminalnych - zarzeka się, że nie kreuje bohaterów na swój obraz i podobieństwo. Sławek Gortych postanowił jednak nie pozostawać w kontrze do postaci i może nie tyle zamknąć w niej samego siebie, ale podzielić się z bohaterem... swoim zawodem. I tym sposobem w centrum kryminalnej intrygi stanął nie policjant, śledczy czy detektyw, ale... stomatolog. Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę i powiewem świeżości, a sam bohater zaskarbia sobie sympatię czytelników i jednocześnie jego pewna bezradność, która w innym wypadku byłaby nieudolnością, jest prawdziwa, wiarygodna, a działania i emocje są świetnie umotywowane.
Gortych doskonale połączył wszystkie składowe swojej opowieści, dając czytelnikowi wciągający kryminał z historią w tle. Opowieść o winach ojców przeniesionych na synów, o zbrodni, zemście i historycznej burzy, która na zawsze zmieniła etniczny krajobraz Karkonoszy. Od tej lektury trudno się oderwać i wcale nie dziwi mnie entuzjazm całej rzeszy odbiorców.
Autor: Sławek Gortych
Tytuł: Schronisko, które przestało istnieć
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Egzemplarz własny.
Komentarze
Prześlij komentarz