[#patronat] James Ponti, Miejscy szpiedzy. Miasto umarłych [Dwukropek]
Był czas, kiedy byłam przekonana, że nie da się stworzyć sensownej powieści szpiegowskiej dla dzieci. O ile kryminał w dziecięcym entourage'u wypada całkiem wiarygodnie i wielu autorów wie, jak ograć temat, o tyle w przypadku historii szpiegowskich zawsze miałam poczucie zażenowania podczas lektury. A wtedy trafiłam na Stuarta Gibbsa i jego szpiegowsko-komediowy cykl Szkoła szpiegów i na Jamesa Pontiego z sensacyjnym cyklem Miejscy szpiedzy. I w obu przepadłam. Dlatego niecierpliwie czekałam na kolejny tom - Miasto umarłych.
W Londynie dochodzi do serii cyberataków, których celem są kluczowe obiekty w stolicy Wielkiej Brytanii. Mają one miejsce w tym samym czasie, kiedy Miejscy Szpiedzy testują zabezpieczenia Muzeum Brytyjskiego. Młodzi agenci, podążając za rozszyfrowanymi wiadomościami, trafiają do Kairu i starożytnego Miasta Umarłych. Czy Kat stojącej na czele misji uda się odkryć, kto za tym wszystkim stoi? Na każdym kroku czyha nowa zagadka, w tle rozgrywa się zacięta walka obcych agencji wywiadowczych, a odkrywanie tajemnic starożytnego Egiptu mrozi krew w żyłach. To jedna z najniebezpieczniejszych i najbardziej skomplikowanych misji Miejskich Szpiegów. Czy uda im się przetrwać i jakim kosztem?
Kolejne spotkanie z grupą fantastycznych bohaterów o charakterystycznych imionach wypadło rewelacyjnie, a książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Bardzo podoba mi się, jak pokazane jest każde z dzieciaków wraz z jego zindywidualizowanym charakterem i talentami, a przy tym jak doskonale współdziałają w grupie. W czasie akcji są zespołem, który się wspiera i równoważy, poza akcją - są rodziną, której na sobie zależy, nawet jeśli pojawia się różnica zdań.
Fabularnie jak zwykle dzieje się dużo, a mnie urzeka, że mimo iż to powieść skierowana do młodszej młodzieży i z nieletnimi bohaterami w roli szpiegów, to oferuje inteligentną intrygę uszytą na wymiar pod odbiorcę i pod bohaterów. Jest to inkluzywna historia z etnicznie zróżnicowanymi bohaterami, która jednocześnie podejmuje jeden z interesujących rzeczywistych problemów, jakim jest prawo własności do archeologicznych artefaktów wywożonych zgodnie z kolonialną polityką z kraju pochodzenia.
W najnowszej części Ponti rozwija wątek rodziny. Po raz pierwszy mamy szansę przyjrzeć się interakcjom przysposobionych dzieci z biologicznym synem, ale też kwestiom zaufania i wsparcia. A wszystko to rozgrywa się równocześnie z rozwojem kolejnej wielopoziomowej, frapującej szpiegowskiej intrygi.
Ponti doskonale wie, jak budować napięcie, jak wykorzystać zdolności bohaterów do popychania akcji do przodu, jak zwodzić i zaskakiwać. To dlatego przez lekturę, mimo jej objętości, dosłownie przemyka się z lekkością, a jednocześnie zainteresowaniem. I kiedy wszystko już zdaje się jasne, dostajemy niczym obuchem w głowę spektakularnym cliff-hangerem.
Komentarze
Prześlij komentarz