Eeva Louko, Morderstwo na wyspie szczęścia [Czwarta Strona Kryminału]
Zatęskniłam chyba trochę ostatnio za skandynawskim kryminałem. Tego typu powieści kiedyś czytałam namiętnie, ale kiedy nastąpił wysyp rodzimej prozy gatunkowej, to, co skandynawskie, zeszło na dalszy plan. Ale kiedy trafiła się okazja, postanowiłam sięgnąć po powieść Eevy Louko Morderstwo na wyspie szczęścia.
Kiedy wszyscy znają wszystkich, każdy po kolei staje się podejrzanym.
Ronja Vaara jest dziennikarką po trzydziestce i od dawna mieszka za granicą. Po latach musi jednak wrócić w rodzinne strony, na wyspę Lauttasaari. Na miejscowej plaży odnaleziono bowiem zwłoki jej ojca.
Spotkanie przyjaciół z dzieciństwa jest dla niej zarówno pocieszające, jak i bolesne. Na domiar złego prowadzący dochodzenie młody policjant wydaje się nie wykonywać swojej pracy tak, jak należy.
Choć Ronja nie miała z ojcem bliskiej relacji, bierze sprawy w swoje ręce. Bada przeszłość mężczyzny, prowadząc własne śledztwo i odkrywając głęboko skrywane sekrety lojalnych wobec siebie mieszkańców wyspy.
Są w tej powieści dwie rzeczy, których połączenie w powieściach bardzo lubię - tajemnicze morderstwo i niespecjalnie rozbudowana społeczność. Już to wystarczy, by utrzymać moją uwagę. Samo morderstwo nosi w sobie wszelkie znamiona zabójstwa, choć na dobrą sprawę może okazać się także wypadkiem. Natomiast wieść o nim, jak i o personaliach ofiary, pocztą pantoflową natychmiast roznosi się po wyspie.
Louko stawia na niespieszną narrację, a jednocześnie precyzyjnie konstruuje gęstą atmosferę. Im bardziej posuwa się śledztwo i im więcej o swoim ojcu dowiaduje się córka zabitego, tym bardziej mnożą się niewiadome. Napięcie rośnie, a wydarzenia zaczynają przyspieszać. Na napięcie wpływa też fakt, że społeczność wyspy nie jest rozbudowana i wiele osób znało ofiarę.
Intryga jest skonstruowana co najmniej poprawnie. Nie jest może specjalnie nowatorska, nie uświadczymy w jej ramach odkrywczych elementów, ale autorka sprawnie żongluje składowymi, dbając o to, by zachęcać czytelnika do lektury i trzymać w niepewności do końca. Louko delikatnie podsuwa potencjalnych podejrzanych, ale też ostro miesza w osobistych relacjach bohaterów, jakby kryzysowa sytuacja odzierała wszystko z pozorów. Dodaje do tego jeszcze historię retrospektywną, która odzywa się niczym niespodziewane flashbacki, sugerując, że opowieść ma jeszcze jedną warstwę, choć nie wiadomo zupełnie, gdzie znajdują się punkty styczne między planem współczesnym i retrospektywą.
Docenić należy, że żadne z licznych wątków nie pozostaje zbędnym, a finalnie wszystkie elementy pasują do siebie idealnie. Nie ma ślepych zaułków, każda z postaci wnosi coś do śledztwa albo samej historii, która kadr po kadrze wyłania się z mgły.
Jest to opowieść nie tylko o morderstwie i śledztwie, ale i o życiowych doświadczeniach, które determinują naszą przyszłość. O miłości i stracie, o wsparciu i nienawiści, o trudnych relacjach, które są naznaczone tym, co przeszliśmy w przeszłości. Nie jest to powieść odkrywcza i nowatorska, ale dobrze napisana i klimatyczna lektura z niespiesznie rozwijającą się historią.
Autor: Eeva Louko
Tytuł: Morderstwo na wyspie szczęścia
Tłumacz: Dorota Kyntaja
Wydawca: Czwarta Strona Kryminału
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz