Jakub Ćwiek, Panie Czarowne [SQN]
Jakub Ćwiek jest dość wszechstronnym pisarzem. Zaczynał jako autor powieści z obrębu fantasty, zahaczył o kryminalny reportaż, by potem wydać powieści wpisujące się w nurt kryminalny. Za każdym razem autor dostarcza czytelnika mnóstwa emocji, szczypty humoru, a także dba o przewrotność fabuły. Dlatego niezależnie od tego, po który z ulubionych gatunków sięga, z dużym prawdopodobieństwem mogę założyć, że lektura będzie dla mnie świetną rozrywką. Między innymi dlatego bardzo czekałam na Panie Czarowne, które kusiły obietnicą niezwykłej fabuły.
Po raz kolejny autor zdecydował się wrócić do Głuchołaz i po raz kolejny opowiadana historia zainspirowana została wydarzeniami historycznymi. Jednak tak jak w Topieli była to historia najnowsza - tzw. powódź stulecia - tak w przypadku Pań Czarownych odwołuje się do historii dawnej i faktu, że w mieście powieszono kobiety uznane za czarownice. W powieści jednak czarownice wciąż istnieją i spokojnie żyją sobie wśród niczego niepodejrzewających głuchołazian.
W miejscach zamieszkiwanych przez sabaty zawsze są przynajmniej trzy. Może być więcej, ale to Trójnia jest podstawą. Jest psotna dziewczynka, cnotliwa matka i groźna, samotna starucha. Każda z nich obdarzona jest pierwotną mocą, a wspólnie mogą naprawdę wiele. Panie Czarowne stąpają wśród mieszkańców miasteczka i używają swej mocy, by chronić je przed obcymi. To dlatego niełatwo tu trafić i niełatwo zapamiętać swój pobyt. I choć wydawałoby się, że w XXI wieku nie ma polowań na czarownice, może się okazać, że historia zatoczy koło. Bo po drugiej stronie ochronnej bariery czają się wnukowie tych, którzy z łowów na czarownice uczynili swoją życiową misję. I mają niestety plan, jak dostać się poza granice ochronnego czaru. Plan, który Panie Czarowne może kosztować życie.
Tak jak dotąd mówiłam, że lubię powieści Jakuba Ćwieka, tak tu przyznać muszę, że książka mnie po prostu zachwyciła. Pozostałam pod jej urokiem niemal od początku i nie mogłam się wyzwolić do chwili, gdy przerzuciłam ostatnią kartkę. To było coś niesamowitego i niepowtarzalnego. Nie wiem, ile autora kosztowało napisanie tej historii, ale czuć w niej pasję i fascynację tematem.
Początek książki to konieczna ekspozycja świata przedstawionego oddająca senny klimat małego miasteczka na uboczu i codzienności bohaterek, które - choć mają swoje moce - wiodą też zwyczajne, ludzkie życie. Akcja wydaje się niespieszna, choć w tym leniwym nurcie czuć pewien dysonans, jakim jest osobista tragedia młodej dziewczyny, która została wykorzystana przez kolegów. Choć początkowo niewiele zdaje się łączyć ten wątek z głównym, jest to intrygujące zestawienie, które sprawia, że historię chce się poznawać.
Z czasem jednak atmosfera się zagęszcza, w spokojnej melodii słychać coraz więcej niepokojących nut, a gdy napięcie sięga zenitu, akcja przyspiesza i zaczyna przypominać zjazd rollercoasterem. Finał jest tak potężną dawką emocji, że osoby o słabym sercu powinny uważać.
Jeśli chodzi o bieg fabuły i rozkład napięcia, autor dobrze to sobie przemyślał i rozegrał. Tam, gdzie akcja jest wolniejsza, kusi niewiadomym, tajemnicą, wabi czytelnika w gąszcz intrygi. Potem doskonale wykorzystuje zbudowane napięcie, serwując mocne, kapitalne zakończenie z prawdziwą jazdą bez trzymanki.
Ćwiekowi doskonale udało się także kreowanie głównych bohaterek. To głównie na kobietach skupia się fabuła Pań Czarownych, a narracja trzecioosobowa podąża szlakiem działań i myśli na przemian Buni, Lilki, Betki, Królewny i Jagny. Każda z bohaterek - mimo swej wiedźmiej natury - jest pełnokrwistą, wiarygodną postacią o zróżnicowanej osobowości, indywidualnym temperamencie, upodobaniach i pragnieniach. Każda z nich jest inna i na swój sposób ciekawa, z każdą stopniowo połączy czytelnika nić sympatii. Autor doskonale wczuł się w kobiecą naturę podsyconą dostępem do pierwotnej mocy, dał swoim bohaterkom siłę, lecz nie przerysował ich zbyt ostrą kreską, nie stworzył nierealnych heroin. Bohaterki zdają się istnieć nie tylko na papierze, mają swój wymiar duchowy, psychologiczną głębię. Natomiast na największy szacunek zasługuje ukazanie psychologicznej natury fizycznego gwałtu, oddanie niuansów emocji, które przetaczają się przez skrzywdzoną dziewczynę i jej bliskich, wzniesienie się na wymiar wyższy niż jedynie dramaturgia wydarzeń. To bardzo "kobieca" powieść, ale też po kobiecemu mocna, gęsta, tętniąca pierwotną magią.
Powieść wymyka się łatwym podziałom gatunkowym. Można ją poniekąd wpisać w szeroko pojmowane urban fantasy, choć w moim odczuciu bliżej jej do realizmu magicznego. To współczesna baśń, w której pierwotne moce wpisują się w świat GPS-ów, telefonów komórkowych i internetowych reklam. W której obok siebie żyją ambitna bizneswoman, rozpuszczeni synalkowie z bogatych domów i zwykli ludzie oraz potężna wiedźma, sukub i oswojony berserk. W tym świecie wciąż rozgrywa się walka dobra ze złem, ale strony tego konfliktu nie wpisują się w tradycyjne rozgraniczenia. I pozostaje tylko mieć nadzieję, że finalnie sprawiedliwości stanie się zadość.
To książka, która ma prawo zachwycać - począwszy od koncepcji, przez rozpisanie fabuły i rozłożenie akcentów, przez wykreowanie nietuzinkowych, barwnych, pełnokrwistych bohaterów (a raczej bohaterki), po mocne, wyraziste i emocjonujące zakończenie, które zostawia pracującą wciąż wyobraźnię na jedynie delikatnie zwalniających obrotach. Powieść o silnych kobietach i pierwotnej mocy, o małym miasteczku z barwną historią, o magii we współczesnym świecie, o zataczającej koło historii. O miłości, przyjaźni i sile. O kobiecym wsparciu. Oryginalna, świetnie napisana i wciągająca powieść, którą czyta się jednym tchem i odkłada ze zdziwieniem, że to już koniec. Jakub Ćwiek wyłożył tu na stół najlepsze karty i zdecydowanie rozbił bank.
Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: Panie Czarowne
Wydawca: SQN
Komentarze
Prześlij komentarz