Ewelina Wojdyło, Janusz Leon Wiśniewski, O siedmiu krasnoludkach, które nigdy nie spotkały Królewny Śnieżki [Tadam]
Jeśli jesteście tu ze mną dłużej, wiecie, jak wielką estymą darzę książki wydawnictwa Tadam. Jeśli jesteście tu pierwszy raz, to wam powiem - uwielbiam wszystko, co się ukazuje. Zawsze wiem, że z charakterystycznym logo trafią do nas książki wyjątkowe, dopieszczone, pięknie zilustrowane, mądre. Dlatego każdej zapowiedzi wypatruję z niecierpliwością i właściwie nigdy ich nie krytykuję. Nie dlatego, że mam jakąś potajemną sztamę z wydawnictwem - zawsze krytycznie patrzę na to, co ląduje w biblioteczce Wojtka. Po prostu jeszcze nigdy się nie zawiodłam. I wiedziałam, że z książki Eweliny Wojdyło i Janusza Leona Wiśniewskiego pt. O krasnoludkach, które nigdy nie spotkały Królewny Śnieżki i inne prawdziwe opowiadania.
Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to piękna okładka. Sami powiedzcie, czyż nie jest urzekająca? Ale wiedziałam też, że mogę się spodziewać równie pięknego wnętrza, skoro znów spotykają się ze sobą utalentowani Janusz Leon Wiśniewski i Ania Jamróz, których wspólnie wydane Uczucia podziwiałam jakiś czas temu, a do tego duetu dołączyła też Ewelina Wojdyło.
O siedmiu krasnoludkach... to zbiór szesnastu krótkich opowieści, które zostały zainspirowane (jak wskazuje dopisek w tytule "i inne prawdziwe opowieści") przez życie. Splecione zostały z rodzinnych wspomnień Eweliny Wojdyło i Janusza Leona Wiśniewskiego i umieszczone naprzemiennie w tym niezwykłym zbiorze. Są tu opowieści o ulubionym kocyku, przeprowadzce, ukochanym zwierzaku, wakacjach u babci, podniszczonym misiu. Wszystkie utkane z pięknych słów i emocji.
Każda opowieść kończy się krótkim komentarzem od autora, w którym wyjaśnia on, co zainspirowało go do napisania tekstu. Doceniam ten pomysł, bo pozwala on zarówno rodzicowi, jak i dziecku nie tylko poczuć autentyczność przekazywanych emocji, ale i inspiruje do poszukiwań własnych podobnych historii.
Każda z opowieści jest inna, ale łączy je swego rodzaju kameralność. To małe zamknięte światy powstałe z rodzinnych wspomnień autorów - zainspirowane ich dzieciństwem, ale i dzieciństwem ich dzieci. Jest w nich wyczuwalna pewna intymność, jakbyśmy dopuszczeni zostali do czyjejś codzienności. Ale ta codzienność, dzięki towarzyszącym jej emocjom, sprawia, że każda z historii ma w sobie coś magicznego i choć jest jednostkowa, odwołuje się do naszych własnych doświadczeń. W ten sposób tworzy wspólną płaszczyznę przeżywania, którą odnajdą zarówno nasze dzieci, jak i my sami, towarzyszący im w lekturze.
Autorzy prezentują nam piękne opowiastki, z których aż wylewają się emocje, choć napisane są bardzo prostym językiem. Podążając za nimi stykamy się z radością i smutkiem, ale zawsze znajdujemy przestrzeń, by te emocje przeżyć i uporządkować. Nie chodzi tu bowiem o lukrowanie rzeczywistości i odwoływanie się jedynie do emocji uznawanych za pozytywne. Dzięki tym historiom młody czytelnik może poczuć wspólnotę przeżywania także innych emocji. Autorzy pokazują, że żal, niepokój, smutek i tęsknota to normalne, "zdrowe" emocje, które przeżywa każdy z nas i wystarczy je zrozumieć, by sobie z nimi poradzić.
Komentarze
Prześlij komentarz