[#czeskirok] Bianca Bellova, Mona [Wydawnictwo Afera]

[#czeskirok] Bianca Bellova, Mona [Wydawnictwo Afera]

Po spóźnionym, ale szczerym zachwycie Jeziorem Bianki Bellovej, bardzo czekałam na kolejną powieść autorki. Miałam też określone i - przyznam szczerze - dość wysokie wymagania. Liczyłam, że książka zaspokoi mój głód literatury pięknej, że zmusi do refleksji i poruszy coś w głębi mnie samej. Czułam, że to nie jest książka na godzinę lektury, że zajmie moje myśli na wiele dłużej niż trwa jej czytanie i że niełatwo będzie o niej napisać, bo precyzji słowa Bellovej nie doścignę.

Mona jest pielęgniarką w nieokreślonym szpitalu, w nieokreślonym mieście, w nieokreślonym kraju targanym nieokreślonym konfliktem, w którym chłopcy i mężczyźni giną lub zostają okaleczeni, a lekarze i pielęgniarki w niewydolnych szpitalach niewiele mogą już dla nich zrobić.

Mona ma męża, który jest spokojny i miły, ale nie ma między nimi bliskości i czułości, ma też dorastającego syna, który jest roszczeniowy i wstydzi się wyjść z matką, gdy ta nie zakryje włosów. Wszystko dookoła, budynki, drogi i szpital w tym dziwnym mieście powoli pochłania dżungla, której nie sposób powstrzymać.

Kiedy na oddział Mony trafia ciężko ranny Adam, kobieta robi wszystko, by nieznajomy chłopak przeżył. W tym czasie w niej samej wybucha pragnienie, które jest zarazem chęcią zmiany, jak i fizycznym pociągiem do mężczyzny. Tylko czy w tym świecie te pragnienia da się zrealizować?

[#czeskirok] Bianca Bellova, Mona [Wydawnictwo Afera]


Mona jest powieścią bardzo bliską nagradzanemu Jezioru, jak i zupełnie samodzielną, wyjątkową historią i jest to - jak dla mnie - przebłyskiem geniuszu autorki. Obie książki mają pewną tematyczną część wspólną, pochyla się w nich bowiem Bellova nad samotnością, tęsknotą, dorastaniem, pragnieniem... Mona jest historią kreśloną znacznie łagodniej niż w Jeziorze, co nie znaczy, że jest mniej przejmująca. 

Ponownie mamy do czynienia z dystopijnym, niedookreślonym światem, który nie ma nazwy ani geograficznej tożsamości, lecz odzywają się w nim echa konfliktów bliskowschodnich, wszelkich wojen, które toczą regularne armie z partyzantami, wręcz bratobójczych. Świata, w którym dziewczynki poddawane są bolesnemu zabiegowi obrzezania. Ten świat zaznał kiedyś wolności, walczył o zmianę, jednak bojownicy zostali stłamszeni w aresztach, poddani torturom, zduszeni. Opresyjny system nakłada na obywateli coraz to nowe ograniczenia. Ingerują one coraz bardziej w życie kobiet, które na początku muszą jedynie zakrywać głowy, ale potem tych pisanych i niepisanych praw jest coraz więcej, a kobiety mają coraz mniejszą swobodę. 

Poniżać można na różne sposoby, Mona zna ich wiele, z opowieści i własnego doświadczenia. Cmokanie na ulicy. Irytujące stukanie ołówkiem o okienko przez urzędnika w banku, zniecierpliwionego tym, że Mona zbyt długo szuka właściwego dokumentu. Niechciane dotyki w autobusie. I niekończące się uwagi, i wyzywanie od kurw, kiedy ma odkrytą głowę.

Ten wątek osaczonej kobiecości jest chyba najbardziej czytelny i niezwykle aktualny. To odbicie tego, co dzieje się w wielu miejscach na świecie, gdzie kobietom kawałek po kawałku odbierana jest wolność. Gdzie muszą one dusić w sobie gniew na niechciane spojrzenia i niechciane dotyki. Gdzie utwierdza się kobiety w przekonaniu, że wystarczy, że mąż nie bije, by uznać go za dobrego. Ale Bellova wychodzi ponad ten schemat tematyczny - podobnie jak choćby Margaret Attwood w Opowieści podręcznej pokazuje, że system represjonujący kobiety, odbija się też na mężczyznach. Jednym daje poczucie władzy, innych zmienia w bezwolnych. Jak mąż Mony, który nie tylko z powodu zmian ustrojowych nie może już wykonywać swojej pracy, ale też, choć pozostaje de facto na utrzymaniu żony, niewiele może jej pomóc (choćby chciał), ponieważ nie wolno mu wykonywać prac przypisanych kobietom. W takich okolicznościach przepaść między członkami rodziny tworzy się stopniowo i postępuje jak degradacja budynków przez rozrastającą się dżunglę.

Ale nie tylko nad losem kobiet pochyla się autorka w powieści. Historia Mony jest też opowieścią o konfliktach, które toczą się nie wiadomo już po co i z kim, a jednak wciąż wypluwają kolejne ofiary. I choć w zarys skreślony przez Bellovą  można wpisać niejedną realny konflikt, to jest on zarazem uniwersalnym przedstawieniem mechanizmów wojen i wojen domowych, które toczą się poza wszelką kontrolą i które dawno już utraciły jakikolwiek sens.

Kolejną płaszczyzną, na jakiej można czytać Monę, jest przestrzeń zerwanych więzi i szukania tożsamości. Nagłe zniknięcie rodziców z życia małej Mony jest wielkim dramatem, tym bardziej że nie daje się objąć dziecięcym rozumem. Będzie to rzutować na całe dorosłe życie kobiety, a niewyjaśnione sprawy z przeszłości tkwić w niej będą jak wielka czarna dziura. Bellova pokazuje, że luki w przeszłości są przeszkodą w budowaniu własnej tożsamości, ciągłe poczucie braku nie da się zapełnić niczym innym. A do tego miesiące ukrywania się w ciemności pod podłogą u babci także nie pozostają bez wpływu na psychikę bohaterki.

"Przecież musi być coś więcej?" - myśli w pewnym momencie Mona i to jedno zdanie doskonale pokazuje jeszcze jedną stronę tej historii. Można bowiem czytać Monę jako opowieść o tęsknocie, dławiącej człowieka tęsknocie za czymś więcej niż szara codzienność. Ta tęsknota może przytłoczyć, pchnąć do nieracjonalnych czynów, ale też być zarzewiem wewnętrznego buntu, który daje siłę, by choć raz zawalczyć o siebie. Dręczeni tęsknotą za "czymś więcej" bohaterowie szukają bliskości z drugim człowiekiem. "Kiedy nasycisz drapieżne zwierzę we mnie" - pyta Mona. Ale pyta też: " Czym nasycić drapieżne zwierzę we mnie?".

Fenomenalnie pisze Bellova w swojej powieści o pożądaniu, które z jednej strony jest żądzą, fizyczną tęsknotą ciała za bliskością drugiego ciała, towarzyszącym dojrzewaniu poczuciem podniecenia na widok kobiecych piersi, na myśl o mężczyźnie, a z drugiej pożądaniem zapełnienia wewnętrznej pustki, która nie zawsze jest emanacją cielesnego niedostatku, czasem jest głodem zakorzenionym głęboko w naszej psychice. "Kiedy nasycisz drapieżne zwierzę we mnie" - pyta Mona, czekając na zaspokojenie, które nadejdzie z zewnątrz. Ale pyta też: "Czym nasycić drapieżne zwierzę we mnie?", szukając odpowiedzi w sobie.

Niezwykle ciekawie rozgrywa autorka motyw dżungli, która uporczywie, wbrew człowiekowi, kamień po kamieniu pochłania miasto. Passiflory i pnącza wdzierają się z każdą szczelinę i każdy zakamarek szpitalnych i miejskich murów. Dzika natura pożera ład wprowadzony przez człowieka, w przedziwny i fascynujący sposób korelując z rozrastaniem się dzikiej natury bohaterki, tłamszonej przez lata, lecz stopniowo ujawniającej swoje oblicze. Tak jak natury nie da się powstrzymać przed niszczeniem, tak do głosu dochodzą żądze

Mona to opowieść tocząca się z pozoru niespiesznie, w dusznej, przepełnionej smutkiem atmosferze. Ten dojmujący smutek wytrąca czytelnika z równowagi, wybija z rytmu, zmusza, byśmy także my zastanowili się nad kwestiami, które rozważa Mona, lub których uporczywie rozważyć nie chce.. W dziwnym niedookreślonym świecie Mony niczym duchy przeszłości, teraźniejszości i przyszłości odbijają się nasze własne lęki i pragnienia, nasze rozterki, nasz marazm i bunt. Powieść oplata nas niczym pnącza ekspansywnej dżungli, wkrada w najmroczniejsze zakamarki umysłu, nie pozwala ani odejść, ani o sobie zapomnieć.

Zachwyca mnie mistrzowskie panowanie nad formą i umiejętność zamknięcia całej palety odniesień w niewielkiej liczbie stron. Bellova jest precyzyjna i oszczędna w środkach wyrazu. Nie zasypuje nas słowami, nie przytłacza tekstem, nie popisuje elokwencją. Za to konsekwentnie i przemyślanie tworzy przestrzeń do emocji i interpretacji. 

Bellova doskonale buduje świat przedstawiony, z jednej strony wrzucając czytelnika w sam środek opowieści, a następnie dopełniając obraz klatka po klatce, scena po scenie. W ten sposób szkielet teraźniejszości zostaje dopełniony przez rys historyczny, teraźniejszość zarówno bohaterów, jak i przestrzeni, w której się poruszają, zyskuje głębię, wyostrza kontury. Przestrzeń staje się namacalna, a jej wpływ na bohaterów zrozumiały, a jednocześnie wszystko pozostaje na tyle niedookreślone, że czytelnik zyskuje przestrzeń, którą może wypełnić samodzielnie.

Mona bardzo subtelnie podejmuje temat przemocy, tłamszącej opresyjności zasad pisanych i niepisanych, społecznie uznanych, którym nie sposób się przeciwstawić. Do tego narrator Bellovej pozostaje wobec historii Mony zdystansowany, zupełnie jakby przytaczał jakąś odległą historię, może bajkę, ale to właśnie ten dystans pozostawia miejsce dla czytelnika, na jego odczucia i refleksje. W ten właśnie sposób autorka niejako angażuje czytelnika do poszukiwań, do stawiania pytań, do udzielania odpowiedzi. Sama nic nie narzuca, nie wskazuje najważniejszych wątków, pozwala historii zarówno na "dzianie się", jak i "nie dzianie". Całość wydaje się senna i jest przez to jeszcze bardziej niepokojąca.

Lektura Mony to wspaniałe literackie doświadczenie. Ta historia wdziera się w czytelnika jak dżungla wdziera się w budynki w świecie bohaterki. Na solidnym acz oszczędnym szkielecie osadza szeroką gamę podjętych tematów, z których z jednej strony na plan pierwszy wysuwa się kobiecość w opresyjnej rzeczywistości, a z drugiej nie można pominąć wątku budowania tożsamości, zerwanych rodzinnych więzi i tęsknoty za czymś więcej, niż oferuje nam życie. Do tego tęsknoty, która jednych pchnie w marazm, a w innych zrodzi bunt. Dystopijne wizje Bellovej bardzo wiele mówią nam o nas samych i są bardzo czytelne, mimo że ich przesłanie wyłożone jest niezwykle subtelnie. Ich uniwersalny wydźwięk sprawia, że jest to historia ponadczasowa, która jest poruszająca teraz i będzie poruszająca w przeszłości. To inteligentna, oszczędna i niepokojąca proza, która zmusza czytelnika, by na chwilę się zatrzymał, by doświadczył emocji, wyniósł coś dla siebie. Mona to egzemplifikacja tego, co rozumiem jak rozumiem pojęcie "literatura piękna". Gorąco polecam.

Na koniec powiem jeszcze dwie sprawy - chylę czoła za wspaniały językowo przekład Anny Radwan-Żbikowskiej, który pozwala rozkoszować się prozą Bellovej polskiemu czytelnikowi. Po drugie zwracam waszą uwagę na rzecz pozornie drugorzędną, czyli okładkę tej książki autorstwa Kasi Michałkiewicz-Hansen. Jestem urzeczona jej minimalizmem, a zarazem metaforyką idealnie pasującą do treści, a przedstawioną za pomocą wijących się pod wierzchnią warstwą pnączy, wydzierających się przez szczelinę. Jest piękna na pierwszy rzut oka, ale po lekturze okazuje się jeszcze bardziej wymowna. Tak właśnie Wydawnictwo Afera dba o piękną oprawę doskonałego wnętrza. Tak tworzy się małe arcydzieła.

Autor: Bianca Bellova
Tytuł: Mona
Tłumacz: Anna Radwan-Żbikowska
Wydawca: Wydawnictwo Afera


Komentarze

  1. Ja z literaturą czeską wciąż na bakier, ale tym razem chyba w końcu sięgnę. Ogromnie ciekawa jestem tej książki. Myślę, że to ważna publikacja, która zostanie we mnie na dłużej i skłoni do cennych refleksji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę sobie, że jeśli trafisz z książką na odpowiedni moment, powinna bardzo ci się spodobać, bo to mądra lektura, a do tego piękna, choć smutna.

      Usuń

Prześlij komentarz