Ellen Karlsson, Cecilia Heikkila, Jak ratowaliśmy Wigilię [Zakamarki]
A choć 24-rozdziałowych przedświątecznych opowieści jest na rynku wydawniczym coraz więcej, to te zakamarkowe zawsze będą moim pierwszym wyborem - właśnie dlatego, że to wyjątkowe historie w skandynawskim stylu.
Bohater tegorocznej opowieści ma na imię Tim chodzi do zerówki i jak każde dziecko niecierpliwie czeka na święta. Święta to przecież radość, prezenty... a także wizyta starszej, dorosłej już siostry, która mieszka i pracuje w Australii.
Ami, wychowawczyni grupy, zaproponowała, by codziennie inne dziecko zrywało kartkę z kalendarza, aż do świąt, a ponieważ przerwa świąteczna zaczyna się wcześniej, dzieci, które jeszcze kartek nie zrywały, dostaną po jednej kartce do domu. Oczywiście osoba, która wylosuje Wigilię, będzie musiała bardzo jej pilnować, bo jeśli kartka zginie, Wigilia się nie odbędzie.
Tim bardzo chce zaopiekować się Wigilią, ale traf chce, że losuje już drugą kartkę. Uważa jednak, że inni nie zaopiekują się Wigilią tak dobrze i... kradnie kartkę z datą 24 grudnia. A potem... potem wszystko po kolei się sypie. I Tim musi wymyślić sposób, jak ocalić święta. Na szczęście zyskuje niespodziewanego sojusznika w postaci Esme, koleżanki z zerówki. Jednak czy dwadzieścia dni to wystarczająco, przy przeprowadzić świąteczną akcję ratunkową?
Tylko tyle zdradzę wam już teraz, resztę musicie poznać sami.
Jak ratowaliśmy Wigilię to cudowna i pełna ciepła opowieść o świętach i przyjaźni, która rodzi się w niespodziewanych okolicznościach, o sile dziecięcej wiary w bożonarodzeniową magię i małych wielkich dramatach, o których nie rozmawiają z dorosłymi.
Jak zwykle w literaturze skandynawskiej - nie jest przesadnie słodko, bo w opowieść wpisana jest odrobina goryczy (choć znacznie mniej niż w Grudniowym gościu). Co prawda pewne rzeczy są wyłącznie wzmiankowane, ale mamy tu i wątek śmierci rodzica, i tęsknotę ojca za córką, a brata za siostrą, jest nieprzystająca do dziecięcej wizji niechęć rodzica do świątecznych ozdób w domu jak z katalogu. A przy tym wszystkim rozwija się główny wątek.
W tej książce mamy dwoje sympatycznych bohaterów, którzy, choć całkiem inni, świetnie się dogadują i połączeni wspólną misją, odkrywają nie tylko na czym polega magia świąt, ale też jak rodzi się przyjaźń. Całość fabuły opiera się na dziecięcej wierze w magię świąt, ale jest przy okazji opowieścią o bożonarodzeniowych tradycjach i o tym, jak różnie są święta obchodzone w różnych domach.
Pięknie pokazała autorka relacje między bohaterami - nie tylko rodzącą się, odkrywaną nieco z zaskoczeniem przyjaźń, ale też bliską relację Tima i taty, który uwielbia święta, oraz miłość do dorosłej i mieszkającej daleko siostry. Dzięki temu właśnie Jak ratowaliśmy Wigilię jest książką bardzo rodzinną.
Oczywiście również ilustracje są na najwyższym poziomie. Cecilia Heikkila zadbała, by były równie nastrojowe co opowieść snuta przez Karlsson. Bohaterowie zyskują sympatyczne oblicza, a cały wykreowany w historii świat wzbogaca się o kolejne barwy. Właśnie tak wyobrażam sobie idealną książkę dla dzieci - ze świetnym tekstem i pięknymi ilustracjami.
To książka wprost stworzona na zimowe wieczory i czytanie przy pełgającym światełku świecy, wspólnie, pod kocem. Rodzinna, a więc budująca bliskość, ciepła i rozgrzewająca duszę. Cudownie, dzień po dniu budująca świąteczny nastrój, który w kulminacyjnym punkcie roztopi najbardziej zatwardziałe serce. I jest naprawdę zaskakujący! Sama przeczytałam tę książkę jednym tchem, a teraz z niecierpliwością czekam na pierwszy dzień grudnia, kiedy zaczniemy czytać tę książkę z Wojtkiem. Już wyobrażam sobie te emocje i... literackie odliczanie do najpiękniejszego czasu w roku. Wiecie co? W tym roku książki takie jak ta są nam jeszcze bardziej potrzebne.
Komentarze
Prześlij komentarz