(Kolejne) bardzo subiektywne czytelnicze podsumowanie roku

Top 3 przeczytanych w 2019 roku książek wybrane

Minął kolejny rok, dookoła podsumowania, pojawiło się też Wojtka i moje zestawienie Rok w książkach dla dzieci. Ale przecież nie mogę pominąć drugiej części mojej czytelniczej codzienności - literatury dla dorosłych. Tu również pokusiłam się o stworzenie osobistej topki. Podsumowanie będzie bardzo subiektywne, może i przewidywalne, ale przecież do czytania z reguły wybieram książki, które mają duże szanse mi się spodobać, choć staram się otwierać też na nowe doświadczenia.

W mijającym roku przeczytałam 129 książek o łącznej objętości 48 660 stron. Ale nie o wynik tu chodzi (choć lubię prowadzić  osobistą statystykę), ale przede wszystkim o jakość. A tu nie mogę narzekać. Przeczytałam kilka książek wyśmienitych, wiele bardzo dobrych i dobrych, niewiele było rozczarowań i prawie udało się uniknąć bubli. Żałuję, że na kilka pozycji zabrakło mi czasu, bo podejrzewam, że miałyby szansę na tegoroczną topkę, ale doba nie jest z gumy, a czasem recenzenckie zobowiązania wypierają z kolejki prywatne zakupy.

Jeszcze kilka lat temu czytałam książki tylko w papierze, twierdząc, że tylko tak jestem w stanie obcować z literaturą. Do czytnika przekonało mnie najpierw wbudowane źródło światła, pozwalające czytać również w mało sprzyjających warunkach, a potem odkrycie aplikacji Legimi, która daje możliwość sięgania po pozycje, które mamy ochotę przeczytać, ale niekoniecznie potrzebujemy ich w swojej biblioteczce. Pod koniec roku przełamałam też swój opór w kwestii audiobooków. Próbny abonament w ramach aplikacji Storytel pozwolił mi się przekonać, że jednak forma dźwiękowa literatury również jest dla mnie (a jednak :nigdy nie mów nigdy) i świetnie słucha się książek w czasie wykonywania codziennych prac w domu. 

Na blogu pojawiło się 119 recenzji - zarówno książek dla dorosłych, jak i dla dzieci, co oznacza, że nie każda przeczytana pozycja znajduje miejsce na blogu. Największym przeciwnikiem jest tu czas, niejednokrotnie muszę wybierać między robieniem zdjęć i pisaniem opinii a kolejną lekturą. Ale tak naprawdę blog ma być miejscem, w którym mogę wyrazić swoje czytelnicze opinie, a nie przykrym obowiązkiem. I w tej kwestii raczej nic się nie zmieni. 

Cieszę się, że w zalewie nowości znalazłam czas na powrót do kilku ulubionych pozycji, ale przede wszystkim, że NARESZCIE sięgnęłam po zalegające na stosie powieści pana Macieja Siembiedy. Niepotrzebnie zwlekałam, ale w sumie przeczytanie trzech wyśmienitych powieści jedna po drugiej to wspaniała nagroda. A w kolejce czeka jeszcze jeden zbyt długo odkładany na bok autor...

Moje czytelnicze plany na kolejny rok zakładają... brak założeń. Czytam wtedy, kiedy mam czas i chęć, słucham, kiedy mam czas i chęć. Statystykę prowadzę na własne potrzeby, bo nie zamierzam się ścigać nawet sama ze sobą. Mam jednak nadzieję, że moje czytelnicze wybory okażą się trafione. I że zredukuję nieco moje stosy hańby. 

Przejdźmy jednak do top of the top. Wybór był trudny i żeby nieco go sobie ułatwić, postanowiłam przygotować topki w trzech kategoriach. Ciekawi? Zaznaczam, że przy wyborze biorę pod uwagę książki przeczytane w 2019 roku, niekoniecznie w tym roku wydane.

Non fiction


W tym roku przeczytałam zdecydowanie mniej książek non fiction niż w poprzednich latach i jest mi z tym źle. Kilka pozycji zaległo na stosie hańby i zdecydowanie muszę je jak najszybciej z niego ściągnąć. Na szczęście te pozycje, które trafiły moje ręce, to lektury wyjątkowe, doskonałe wręcz, poruszające i świetnie napisane.


Miejsce trzecie mojej topki non fiction zajęła książka pt. M jak morderca Przemysława Semczuka. Autor stworzył opowieść o młodocianym mordercy, drobiazgowo badając wszelkie dostępne materiały archiwalne, a także kontaktując się ze świadkami. Nie ma tu miejsca na konfabulację, na wypełnianie luk własnymi teoriami. Czytelnik może sam spróbować wniknąć w umysł mordercy czy wyciągać wnioski, korzystając z zebranego materiału, bo autor pozostawia na przemyślenia przestrzeń, nie przytłaczając swoimi teoriami. A ostatnia część, w której Semczuk odsłania kulisy zbierania materiału, to już wisienka na torcie. Gdy mam ochotę dowiedzieć się czegoś o działaniach znanych seryjniaków, to lubię mieć do dyspozycji właśnie tak konstruowane pozycje, składające się z faktów i materiałów źródłowych, powstałe po długich, solidnych badaniach, nienarzucające jednego punktu widzenia.


Miejsce drugie zajmują fenomenalne Głosy Dionisiosa Sturisa i Ewy Winnickiej. To książka, w której autorzy podejmują temat nieco już zapomnianej, choć swego czasu głośniej sprawy zbiorowego morderstwa, którego na wyspie Jersey dokonał polski imigrant. Autorzy nie skupiają się jednak na epatowaniu niewątpliwym dramatem, ale dociekają przyczyn, które doprowadziły do wydarzeń, a także badają sytuację imigrantów na samej wyspie, przybliżając polskim czytelnikom styl życia mieszkańców i społeczności przybyszów. To nieprzegadana lektura, ale też oświetlająca sprawę z wszelkich możliwych stron. Poruszająca. Warta uwagi.


Miejsce pierwsze bezspornie należy do 27 śmierci Toby'ego Obeda Joanny Gierak-Onoszko, jednego z najlepszych reportaży, jakie czytałam i zarazem najlepszej książki minionego roku. Historia poruszająca, wstrząsająca, bolesna, ale napisana z niezwykłą starannością, delikatnością i szacunkiem dla wszystkich jej bohaterów. Trudna, ale też fenomenalna książka.

Literatura obca



Obca, zagraniczna, jak zwał, tak zwał. Wiadomo, że chodzi o polskie przekłady powieści zagranicznych autorów, których w tym roku nie było w mojej kolekcji zbyt wiele. A topka ułożyła się dość gładko.


Miejsce trzecie to Błękit błyskawicy Ann Cleeves. Finałowa odsłona mojego ukochanego Kwartetu szetlandzkiego, która złamała mi serce, ale też dostarczyła dokładnie takich wrażeń, jakich potrzebowałam i oczekiwałam. Choć autorka po latach wróciła do miejsca akcji i bohatera, ale początkowo pomyślana była jako zakończenie cyklu i jako takie sprawdziłaby się znakomicie. 


Miejsce drugie to dwa pierwsze tomy Trylogii Białego Miasta - Cisza białego miasta oraz Rytuały wody Evy Garcii Saenz de Urturi. Oba na jednym stopniu, ponieważ nie potrafię wybrać tylko jednego. Bardzo podoba mi się sposób budowania przez autorkę historii, tak mocno osadzonej w konkretnym miejscu i czerpiącej z jego historii. Do gustu przypadła mi też konstrukcja głównego bohatera i postaci pobocznych oraz budowanie napięcia. Wiem, że nie wszystkim styl autorki odpowiada, mnie jednak pasuje.


Miejsce pierwsze to debiut powieściowy Tommy'ego Orange'a Nigdzie indziej. Bardzo lubię powieści, w których pozornie oderwane od siebie historie splatają się stopniowo w jedną całość i prowadzą do zaskakującego finału. Do tego autor podejmuje temat trudnej sytuacji rdzennych amerykanów mieszkających poza rezerwatami, rozproszonych, podzielonych i wciąż poszukujących swojej kulturowej tożsamości. 

Powieści polskie


Powieści polskich autorów w tym roku zdecydowanie przeważały wśród moich czytelniczych wyborów. Były wśród nich zarówno nowości (nawet takie, które jeszcze premiery nie miały), ale też pozycje wymiecione nareszcie ze stosów hańby. Tu wybór topki okazał się najtrudniejszy i poprzedzony kilkugodzinnym przestawianiem. Ale oto jest:


Miejsce trzecie ostatecznie przypada Zadrze Roberta Małeckiego, powieści, która mieć swoją premierę będzie dopiero 15 stycznia 2020 roku, ale ja czytałam ją jeszcze jesienią i bez dwóch zdań pozostaje ona jedną z najlepszych książek, jakie miałam szansę poznać w 2019 roku. Gdybym nie Zadra, byłaby na tym miejscu Wada, którą kocham równie wielką miłością z dokładnie tych samych powodów - fascynującego, smutnego, rozbitego bohatera, ciekawej kryminalnej historii z rozbudowanym wątkiem obyczajowym i osadzenia akcji w bardzo konkretnej przestrzeni. W zestawieniu wygrywa jednak najnowsza powieść, jeszcze smutniejsza, jeszcze bardziej melancholijna, choć równie ciekawa. Wygrywa, ponieważ - mimo że przedstawia zamkniętą kryminalną historię - otwiera się zarazem na bardzo ciekawy i bardzo ważny wątek, który budzi moją fascynację i nadzieje. Zadra pozostawiła mnie w rozedrganym oczekiwaniu, które każe mi układać w głowie własną historię i winduje oczekiwania co do kontynuacji, ale też szalenie syci jako czytelnika i miłośnika gatunku.


Miejsce drugie i dwie książki Magdy Knedler, które są jedną całością zawartą w dwóch tomach, czyli Ocean odrzuconych. Tego, że autorka jest moją literacką idolką, nie ukrywam i dobrze wiecie, że każda z jej wydanych w tym roku powieści bardzo mi się podobała, jednak na podium ustawiam właśnie dwutomowy Ocean..., bo ta powieść to majstersztyk jakby napisany specjalnie dla mnie. Nakreślona z rozmachem historia sięgająca dwóch największych konfliktów ubiegłego wieku zawarta w pierwszoosobowej narracji typowej dla dziennika/pamiętnika, z fascynującą bohaterką o bardzo zróżnicowanych korzeniach, rozdartej w swej narodowej tożsamości, przepełniona sztuką i historiami postaci autentycznych wplecionymi w fikcyjną opowieść. Nikt nie potrafi tak fascynująco pisać o sztuce jak Magda Knedler, a tę książkę, mimo objętości, właściwie pochłonęłam. Burzliwa historia dziewczyny, która dorasta w bardzo burzliwej epoce, a do tego jest niezwykle wrażliwa na sztukę - ta powieść została stworzona dla mnie jak suknia na miarę.


Miejsce pierwsze wybrać było najtrudniej. Wiedziałam, że na najwyższym stopniu podium stanie jedna z powieści Macieja Siembiedy, bo to autor, którego kunszt jest niezaprzeczalny, ale ponieważ wszystkie jego książki przeczytałam w zbliżonym czasie, jedna po drugiej, a nie wtedy, gdy zostały wydane, musiałam rozważyć, która z nich zasługuje na miano najlepszej DLA MNIE. Wciąż biłam się z myślami, czy powinien to być wydany w 2019 roku Gambit, czy może jednak Miejsce i imię (wydane w 2018 roku) i ostatecznie wybór padł na ten drugi tytuł. Obie powieści są doskonałe. Obie sięgają do faktycznych historii wplatając je w fikcyjną fabułę i obie szturmem zdobyły moje serce. W obu pojawia się - wciąż dziwnie mnie fascynująca - historia II wojny światowej. I właściwie o zwycięstwie zadecydował drobiazg, bardzo subiektywne odczucie, że bohatera Miejsca i imienia pokochałam... bardziej. I nie mówię tu o bohaterze spajającym cykl (choć i jego uwielbiam, bardzo), ale o bohaterze tej konkretnej historii, szlifierzu diamentów Dawidzie Schwartzmanie. Gdybym czytała tę powieść we właściwym czasie, znalazłaby się ona na szczycie topki ubiegłorocznej, a teraz na podium stałby Gambit. Ale skoro przyszło mi wybierać... :-)

Poza podium


Poza podium znalazły się tak naprawdę powieści tych autorów, których książki znalazły się w topce, bo tak naprawdę to do nich ograniczał się mój wybór, i jedna dodatkowa. Pozwolę sobie krótko je przedstawić.


Wśród pretendentów do mistrzowskiego tytułu znalazła się Jasność Mai Wolny - świetnie napisana powieść, w której autorka odnosi się do tematów związanych z ekologią, manipulacją polityczną, równouprawnieniem i nie tylko. Wciągnęła mnie, zaskoczyła i poraziła prezentowaną wizją świata po nuklearnej katastrofie, która co prawda nie objęła globu, ale znacząco wpłynęła na życie skrawka Europy.


Wada Roberta Małeckiego jest drugim tomem mojego ukochanego cyklu o Bernardzie Grossie i gdybym nie została zaszczycona możliwością przedpremierowej lektury Zadry, na pewno znalazłaby się na podium.



Każda z wydanych w tym roku książek Magdy Knedler okazała się literacką ucztą. Zarówno Ocean odrzuconych, jak i Moje przyjaciółki z Ravensbruck czy Dziewczyna kata to powieści z najwyższej półki, napisane z dbałością o każdy szczegół, podejmujące niełatwe tematy w sposób fascynujący, poparte drobiazgowym researchem, wysublimowane, a przy tym świetne w odbiorze. Trudno jest mi wartościować, która z nich jest lepsza, decyzja jest niezwykle subiektywna, bo one wszystkie zasługują na szczytowe miejsca w topce. Magda Knedler jest po prostu autorką, z której twórczością warto się zapoznać i bardzo łatwo można się w tej twórczości rozsmakować.


O tym, dlaczego cenię Gambit, a czemu nie stoi na przysłowiowym pudle, już pisałam, więc nie będę się powtarzać. Widziałam wysokie miejsce tej powieści w wielu zestawieniach i uważam, że dzieje się to bardzo zasłużenie.

Czytanie powieści przed premierą i sporo po niej mocno zaburza moją topkę, więc gwoli ścisłości powiem, że gdybym miała wybrać top 3 tylko z książek wydanych w 2019 roku, wyglądałaby tak:
3. Wada, Robert Małecki
2. Ocean odrzuconych, Magda Knedler (z drepcącymi tuż za nią Moimi przyjaciółkami... i Dziewczyną kata)
1. Gambit, Maciej Siembieda

I Grand Prix roku dla 27 smierci... Gierak-Onoszko.

Kilka słów o powrotach



Bardzo cieszę się, że w zalewie premier i nowości udało mi się wykroić nieco czasu, bo powrócić do ukochanych powieści i cykli (duża w tym zasługa abonamentu w Storytel). I tak po raz nie wiem już który pochłonęłam malutką książeczkę Bohdana Peteckiego Tylko cisza - science fiction, które nie straciło uroku ani aktualności, mimo dekad, które upłynęły od jej wydania. 

Przed premierą netfliksowego serialu postanowiłam powrócić do wielbionego od lat cyklu wiedźmińskiego Andrzeja Sapkowskiego i raz jeszcze pogrążyć się w tych niejednowymiarowych historiach. Za mną dwa tomy opowiadań i pierwszy tom sagi, pozostałe są w planie na najbliższe tygodnie, a słuchowisko jest po prostu genialnie zrealizowane i polecam je każdemu fanowi i niefanowi audiobooków. A proza Sapkowskiego - fantastyczna za każdym podejściem :-D

I nie mogę sobie odmówić opowiedzenia, jak wielką radością okazało się zgłębianie po raz trzeci cyklu Roberta M. Wegnera Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Powiem to nie po raz pierwszy i nie ostatni - Meekhan to jedna z najlepszych rzeczy w polskiej fantastyce (EVER!). Genialnie wykreowany świat z mnóstwem fascynujących detali, rozpisana z rozmachem historia, która jak dla mnie może konkurować z cyklem Martina, pełna wyrazistych i oryginalnych bohaterów. I wciąż niedokończona. Od tych książek nie sposób się oderwać. I one też zasługują na miejsce w topce najlepszych powieści, jakie przeczytałam w tym roku.

***

To tyle, jeśli chodzi o podsumowanie. Gratuluję tym, którzy wytrwali do końca. Oby ten rok przyniósł nam same dobre lektury. Pierwsze oczekiwania? Wotum Macieja Siembiedy, które - wierzę - będzie fantastyczną lekturą, każda nowa książka Magdy Knedler, kolejna - po Zadrze - powieść Roberta Małeckiego, na którą już ostrzę ząbki i której fabuła sama układa się w mojej głowie (choć autor pewnie zrobi to lepiej). Mam nadzieję na kolejny tom Meekhanu, choć autor i wydawca niczego nie obiecali. Ciekawa jestem bardzo najnowszej powieści Bartosza Szczygielskiego (jak to będzie bez Gabriela Bysia?) oraz tego, co zaproponuje Wojciech Chmielarz. Na pewno coś ciekawego zaproponuje Przemysław Semczuk. Na mojej liście jest i Coben, i finał historii podręcznej Margaret Atwoot, i... czekam też na całą masę nowych literackich odkryć. A wy?

Komentarze

Popularne posty