Maja Wolny, Jasność
Urzeka mnie prostota i wyrazistość tej okładki. Już samo nazwisko autorki działa na mnie jak magnes. A w połączeniu z okładką i obietnicą, że "Czarnobyl miesza się tutaj z Opowieścią podręcznej, brexit z feminizmem, a zmiany klimatu z patologiami seksualnymi", siła przyciągania do tej powieści okazała się nie do pokonania i książka wskoczyła w kolejkę, spychając kilka innych ze stosu. Docierały do mnie różne o niej opinie, ale sama musiałam się przekonać, czym jest Jasność!
Bohaterkę książki i narratorkę zarazem, Romę Wilk, poznajemy w chwili, gdy przebywa w specjalnym ośrodku w Fairlight w Wielkiej Brytanii. Codziennie wkłada ten sam uniform, łyka tabletki, spędza dzień w swoim pokoju, chadza na konsultacje z lekarzami. Pielęgniarki i lekarze nie mają tu nazwisk, znamy tylko jeden z ich inicjałów, nie wiemy nawet, czy to w ogóle inicjał. Stopniowo dowiadujemy się, że u wszystkich przebywających w ośrodku kobiet zdiagnozowano chorobę popromienną i umieszczono je w tym miejscu w ramach rekonwalescencji. Wszystkie one były mieszkankami Bethlem, brytyjskiego miasteczka, w którym doszło do wybuchu elektrowni atomowej. Zachowanie Romy mocno niepokoi lekarzy, którzy podejrzewają, że wystąpił u niej syndrom końca świata.
Drugim bohaterem i współnarratorem opowieści jest Mark Killiam, do niedawna drugorzędny dziennikarz, który wskutek zbiegu okoliczności znalazł się w Bethlem w dniu katastrofy i relacjonował ją jako pierwszy. Teraz jest uznanym reporterem "Daily News", felietonistą, osobą, o uwagę której zabiegają różne liczące się media. Mało tego, rząd uznał go za godnego uczestnictwa w półjawnych spotkaniach i uczynił z Killiama swojego łącznika z opinią publiczną.
Świat, w którym żyją bohaterowie, to świat w stanie trwającej ekologicznej katastrofy. Żywność jest towarem coraz bardziej luksusowym, większa część społeczeństwa musi zapomnieć o tradycyjnych posiłkach, owocach czy warzywach i przestawić się na produkty syntetyczne czy proteinowe tabletki. Pogoda bardzo się zmieniła, występują nowe rodzaje opadów, bardzo groźne dla życia. Do tego po wybuchu elektrowni w Bethlem rząd - zapewniwszy sobie społeczną aprobatę, również dzięki Killiamowi i jego felietonom - zadecydował o wygaszeniu pozostałych elektrowni atomowych w kraju i przestawienie produkcji energii na paliwa kopalne, co okazuje się nie najszczęśliwszym pomysłem.
Losy Marka i Romy splotły się już wcześniej, teraz nadszedł czas, by ich ścieżki ponownie się przecięły...
Jak już mówiłam - opinie o tej książce są różne. Jedni narzekają lub nie są do końca przekonani, inni książkę chwalą. Ja zdecydowanie należę do grona entuzjastów. Przede wszystkim Maja Wolny zdobyła moje uznanie, tworząc dystopię w oparciu o bardzo aktualne zjawiska. To już nie wyimaginowana daleka przyszłość, ale niepokojąco realna wizja. Jest nie tylko fabularną rozrywką. Może stanowić też ostrzeżenie dla nas samych, którzy chyba wciąż nie do końca zdajemy sobie sprawę, że to ostatni moment, by wprowadzić jakieś zmiany w sposobie, w jaki ingerujemy w środowisko naturalne.
Jednak Jasność to nie proekologiczny manifest (choć to przesłanie też jest tam obecne), tylko solidna, wciągająca i wielowątkowa powieść. Dwugłosowa narracja daje czytelnikowi możliwość zanurzenia się w dwóch odmiennych perspektywach, dzięki którym wyłaniający się z powieści obraz jest pełniejszy i ciekawszy. Retrospekcje dotyczące przeszłości bohaterów mówią nam więcej o nich samych i pozwalają zrozumieć motywy postępowania. Sporadycznie pojawiają się też dodatkowe narracje, ale tu nie mogę nic powiedzieć, żeby nie zepsuć wam odbioru książki.
Autorce udało się stworzyć ciekawych, wyrazistych bohaterów. Niepozbawionych wad, takich, których można lubić, a za chwilę czuć do nich niechęć. Roma ma za sobą smutne doświadczenia, popełnia błędy, ma też ciekawy rys etniczny - jest polską emigrantką, w której żyłach płynie romska krew, ale jest też kochającą matką, która jest gotowa chronić córkę, jak tylko się da. Mark tymczasem zdaje się pewnym siebie oportunistą, choć bywa też wrażliwym słuchaczem...
Akcja książki przez zmianę narracji i retrospekcje może wydawać się nieco zagmatwana, ale autorka tak umiejętnie buduje napięcie i atmosferę tajemnicy, że od lektury nie można się oderwać. Pojawiające się szczątkowe informacje o Fairlight są niezwykle niepokojące i przyprawiają o dreszcze. Czy to rzeczywiście wygodny, luksusowy wręcz ośrodek rekonwalescencji, czy jednak więzienie? Chęć uzyskania odpowiedzi na to pytanie dosłownie zmusza do coraz bardziej gorączkowego podążania za tekstem. Im więcej mamy informacji, tym atmosfera staje się bardziej gęsta, pojawia się więcej pytań i niewiadomych. Życie zwykłych ludzi zostaje wplątane w tryby wielkiej politycznej machiny, bohaterowie realizujący swoje cele i pragnienia stają się pionkami w walce o władzę, a grupa zdemoralizowanych osób wykorzystuje swoją pozycję i przewagę do... Nie, więcej nie zdradzę. Powiem tylko, że świetnie oddane są tu mechanizmy działania władzy, lobbingu, wykorzystywania przewagi nad słabszymi, manipulacji. Starcie jednostki z potężną machiną, która dysponuje środkami nacisku i świetnie tuszuje swoje działania, wykorzystując społeczne nastroje i jedną "aferą" przykrywa inną. Czytałam to z prawdziwą fascynacją i przerażeniem.
Udało się w tym wszystkim, w tym świecie monumentalnych sił, nie zatracić jednostkowych cech pojedynczych bohaterów. W książce jest miejsce na ich indywidualny rys, na zbudowanie i zaprezentowanie relacji, nie ma tu skrótów, tylko konsekwentne tworzenie osobowości. Z jednej strony możemy mieć wrażenie, że bohaterowie są przewidywalni w swych działaniach, jednak potrafią nas też zaskoczyć. A i ich samych wiele zaskakuje.
Jest też w Jasności trafna diagnoza społeczeństwa poddanego medialnej manipulacji. Władza i lobbyści doskonale wiedzą, że zbiorową świadomością i nastrojami można sterować, wykorzystując lęki, klęski i przy wsparciu mediów, czasem pojedynczych medialnych trybunów, którzy dla "pięciu minut chwały" gotowi są stać się rzecznikami propagandy, nawet okłamując w tym czasie samych siebie.
Pozostaję pod wrażeniem tej niepokojąco realnej historii, dystopii tak bliskiej urzeczywistnienia, może nie w tym kształcie i tej formie, a jednak bardzo prawdopodobnej. Napięcie w książce godne dobrego thrillera, wciągająca akcja, czytelne ostrzeżenie, zaskakujący finał... Finał, który niektórzy uznają za podany za bardzo na tacy, ale według mnie jest wystarczająco zaskakujący i wcale nie tak jednoznaczny, jak mogłoby się wydawać, by uczynić lekturę książki co najmniej satysfakcjonującą. Wszystko to składa się na mój bardzo pozytywny odbiór powieści Mai Wolny. A wisienką na torcie jest pojawiający tu i ówdzie motyw jasności, tworząc bardzo ciekawą metaforę w szerokiej gamie odniesień.
Choć na zdjęciu widzicie książkę w wersji papierowej, ja z treścią zapoznałam się w formie audiobooka w ramach abonamentu Storytel i zastanawiam się, jak duży miało to wpływ na odbiór całości. Bo wersja dźwiękowa jest świetna. Za narrację kobiecą odpowiada fenomenalna Laura Breszka, nie ustępuje jej Maciej Jabłoński oddający głosem narrację męską. Dzięki tym dwojgu lektorom słuchacz od razu zostaje wciągnięty do powieściowego świata, wiąże się z bohaterami i daje ponieść przebiegowi zdarzeń. I to zasługuje na uznanie.
Jeśli lubicie czytać dystopie z ważnym przesłaniem, które oprócz funkcji rozrywkowej pełnią też rolę przestrogi, to gorąco polecam wam Jasność. Maja Wolny stworzyła mądrą, ciekawą i niepokojącą fabułę, która mnie urzekła.
Komentarze
Prześlij komentarz