Rafał Grupiński, Żubura [Wydawnictwo Poznańskie]

 

Rafał Grupiński, Żubura [Wydawnictwo Poznańskie]

Jako czytelnik nigdy nie potrafiłam osiąść w granicach jednego gatunku literackiego. Lubię zmiany, różne literackie spojrzenia, a nawet zupełnie nie przystające do siebie historie. Pewnie dlatego tak ciągnie mnie do książek, których trudno wpisać w konkretne gatunkowe ramy i których autorzy swobodnie między konwencjami lawirują. To często książki wymagające, ale i dające sporo satysfakcji. I pewnie dlatego sięgnęłam po Żuburę Rafała Grupińskiego, która zapowiadała się interesująco.

Gdy zostaje zamordowany młody ziemianin, Konstanty Oporowski, radca Teodor Goszczyński rozpoczyna śledztwo. W ślad za zabójcą rusza również siostra Kostka, Makryna. Morderca okazuje się jednak niezwykle inteligentnym i przebiegłym człowiekiem. Kobieta wpada w jego sidła i znika. Odtąd radca Goszczyński stawia sobie za punkt honoru rozwikłanie obu spraw.

Opowieść o rozwiązywaniu zagadek kryminalnych przeplatana jest trudną, a zarazem pasjonującą historią życia bohaterów. Autor po mistrzowsku zarysowuje skomplikowane charaktery Teodora oraz zabójcy, dając czytelnikowi moż­liwość interpretacji i oceny pobudek, jakimi się kierowali. Z kolei losy Makryny łączą się z losami rzymianek, uciekających przed wojną ze stolicy Imperium i porywanych w Kartaginie do domów publicznych. Autor przenosi czytelnika na rzymską prowincję V wieku, gdzie może spotkać św. Augustyna, który prowadząc intelektualny spór z Zenonem o wolną wolę i z donatystami o sens wiary, mimowolnie zostaje zmuszony do pochylenia się nad tragedią kobiet.

Nie da się ukryć, że to powieść wymagająca - przede wszystkim uwagi. I początkowo może się wydać przytłaczająca. Czy ze względu na załamywanie linii czasowej, czy pozorny chaos, jeśli chodzi o samą opowieść. Teoretycznie rozgrywa się na dwóch przeplatających się ze sobą planach czasowych - pierwszym obejmującym wiek XX od I wojny po lata 60., i drugim sięgającym do V w. n.e. Jednakże pierwszy z planów nie zachowuje liniowego porządku, raz po raz przeskakując w czasie. W ten sposób, znając jedynie okruchy przeszłości bohaterów, zyskujemy wgląd w ich przyszłość, by znów powrócić do kolejnych scen z przeszłości. 

Zarówno przełamywanie linii czasowych jak i tematyka i stylizowany język, zwłaszcza w dialogach odpowiadających epokom, sprawiają, że to powieść z wyższym progiem wejścia i dla odbiorców zdecydowanych nie tylko podążać za akcją, ale i samodzielnie łączyć rozrzucone elementy historii. Choć trzeba przyznać, że to intelektualne wyzwanie daje też sporo satysfakcji.

Dwa plany czasowe to jedno, mamy też dwa obszary, w których rozgrywa się akcja. Są to region wielkopolski i północna Afryka. Wydaje się, że to niekompatybilne zestawienie, ale wraz z rozwojem fabuły zauważymy, że między oboma planami i oboma miejscami akcji tworzy się ciekawa paralela związana z losem kobiet. To podobieństwo losów postaci tak odległych od siebie w czasie tworzy interesującą płaszczyznę do refleksji i pytanie o to, czy świat może zmienić się na lepsze, czy też handel ludźmi, zniewolenie, opresja wobec słabszych zawsze są pewną stałą i jedynie zmieniają się dekoracje.

Właśnie wątek Makryny i uciekinierek z Rzymu są najbardziej przytłaczające przez swoje podobieństwo mimo całych wieków różnicy. Obnażają bezsilność wobec zła i tego zła niezmienność. Fakt, jak oba wątki się kończą, również nie daje nadziei i nie przynosi oczyszczenia, stawiając pod znakiem zapytania wiary, że sprawiedliwości kiedykolwiek musi stać się zadość.

Autor ciekawie zestawia ze sobą także męskich bohaterów, zarówno oprawcę Makryny, nieustannie knującego i czującego satysfakcję z "wygranej", jak i Teodora, poszukującego młodej hrabianki i próbującego rozwikłać tajemnicę jej zniknięcia. W toku narracji wyłaniają się ciekawie zbudowane portrety charakterologiczne obu bohaterów i ich motywacji, które nie stoją w zero-jedynkowej kontrze do siebie, a wypełniają się raz za razem elementami szarości. Zniuansowanie tej historii sprawia, że prosta dychotomia zyskuje głębi i choć nadal wskazać możemy, kto dopuszcza się niegodziwości, zaczynamy kwestionować istnienie czystego, nieskalanego dobra.

To książka, która świetnie lawiruje pomiędzy kryminalną intrygą, historycznymi obrazami i filozoficznymi dysputami, czerpiąc z nich garściami, jednak momentami może męczyć. Przez powieść nie płynie się gładko, fabuła stawia opór i czasem zwyczajnie trzeba przerwać lekturę. Opowieść jest właśnie jak żybura (u mnie używało się tej wersji regionalizmu), mętna, brudna woda, do której wchodzi się z mieszaniną fascynacji i obrzydzenia, ale nie da się wyjść nieskalanym. Gęsta, tętniąca niepokojem i emocjami, a jednocześnie intelektualnie pobudzająca lektura dla tych, którzy szukają historii nieoczywistych. 

Atutami tej powieści są z pewnością gęsta, duszna atmosfera i stawianie pytań, na które nie ma łatwych odpowiedzi, tworzenie przestrzeni do refleksji. Jednak nieliniowość nawet w obrębie jednego planu czasowego sprawia, że wyzwaniem jest podążanie za akcją i kontrolowanie wątków. Myślę, że nieco większe uporządkowanie pozwoliłoby refleksjom wybrzmieć lepiej i bardziej dobitnie. Z drugiej strony stawianie czytelnikowi wyzwania mocniej osadza go w powieściowym świecie. Grupiński stawia bowiem nie tylko na emocjonalne zaangażowanie w fabułę, ale na zaangażowanie intelektualne. W czasach poszukiwania łatwych rozrywek, cieszę się, że powstają takie powieści. Dla tych, którzy czują się na siłach podjąć rękawicę i szukają tego, co nieoczywiste. Nie powiem, że pochłonęłam tę powieść z przyjemnością, bo jest niewygodna i przytłaczająca, ale lektura dała mi mnóstwo satysfakcji. I za to ją cenię.

Autor: Rafał Grupiński
Tytuł: Żubura 
Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie

Egzemplarz recenzencki

Komentarze

Copyright © zaczytASY