Robert Małecki, Zapadlina [Wydawnictwo Literackie]
Książki Roberta Małeckiego praktycznie nigdy nie trafiają u mnie na stos pozycji do przeczytania. Zbyt niecierpliwie czekam na każdą z nich, by nie lądowały od razu na tapecie. I to niezależnie od tego, czy to kolejna powieść o Bernardzie Grossie, bydgoskim Archiwum X czy cokolwiek innego, choć nie ukrywam, że najbardziej lubię te dwie serie kryminalne. I nie umiem stopniować sobie przyjemności czytania, tylko dosłownie pochłaniam każdą powieść, ale to już wina autora. Zawsze może pisać gorzej. (Nie)stety Zapadlinę znów napisał tak, że jego wielotygodniowa praca starczyła mi na dwa popołudnia.
Niemal pół wieku temu ziemia po raz pierwszy zapadła się na terenie kopalni w Wapnie. Mimo że nikt nie zginął, okolica zaczęła przyciągać nieszczęśliwe zdarzenia. Czy może raczej – pochłaniać tych, którzy mają coś do ukrycia…
Ciała Jacka Malinowskiego nigdy nie odnaleziono. Według oficjalnej wersji wydarzeń prawdopodobnie zginął w wypadku. Dwie dekady później kluczowy świadek zmienia zeznania, podważając wszystko, co do tej pory wiedziano. Komisarz Maria Herman postanawia zbadać tropy z przeszłości. Równocześnie dochodzi do napaści na znanym miejscowym lekarzu. Między tymi wydarzeniami mogą istnieć powiązania ukryte głęboko pod ziemią. Rodzinny konflikt? Polityczna rozgrywka? Sfingowana śmierć?
Sprawa przybiera znamion osobistych porachunków i nabiera rozpędu. Zwłaszcza, gdy Herman dowiaduje się, że w centrum wydarzeń stoi Olgierd Borewicz – jej dawny partner.
Komentarze
Prześlij komentarz