Marcel Woźniak, Most nad wzburzoną wodą [Zaczytani]

 

Marcel Woźniak, Most nad wzburzoną wodą [Zaczytani]

Zawsze miałam słabość do powieści, których akcja wpisana jest w miejskie przestrzenie. I to w sposób, który pozwoliłby wyruszyć śladami bohaterów, jeśli tylko najdzie mnie na to ochota. Ale najbardziej ciągnie mnie do tych, w których bohaterowie poruszają się po znanej mi przestrzeni. Takim powieściom rzadko odmawiam. Nie mogłam też odmówić sobie przyjemności sięgnięcia po Most nad wzburzoną wodą Marcela Woźniaka, który zaintrygował mnie także nawiązującym do utworu muzycznego duetu Simon & Garfunkel.

Jan Sambor ma ostatnio mocno pod górkę. Jego życie w Trójmieście wali się po nieudanej policyjnej akcji - zarówno w sferze zawodowej, jak i osobistej. Kiedy więc pada propozycja czasowego przeniesienia do Torunia, nie ma powodu odmawiać. Tam jednak czeka go kolejne trudne zadanie. 

Sprawa, która na początku wydawała się prosta, szybko zmienia się w mroczny koszmar: niewidzialny człowiek ze snajperską precyzją zabija córkę gangstera, a wina spada na policjanta. Zakończone całkowitą porażką śledztwo sprawia, że media i opinia publiczna wieszają na nim psy, a przełożeni odsuwają go od obowiązków służbowych.

Od tej pory myśli o niemożliwej do rozwiązania zagadce i martwym dziecku prześladują Sambora na każdym kroku. Jest on przekonany, że to koniec jego kariery i spokojnego życia w Toruniu. Nie wie jeszcze, że już wkrótce będzie musiał zmierzyć się nie tylko z prześladującymi go wizjami, lecz także z kolejną brutalną zbrodnią.

Wraz z odkrywanymi faktami na jaw wychodzą szemrane interesy, w które zamieszana jest stacja telewizyjna. Brudna prawda skrywa się jednak głęboko pod powierzchnią… Na domiar złego Sambor zdaje sobie sprawę, że w tej grze nikt nie jest bezpieczny – nawet on sam.

Marcel Woźniak to pisarz, który dobrze odnajduje się zarówno jako autor kryminałów, biografii Tyrmanda i wojennych powieści biograficznych. Tym razem wraca do kryminału i w literacką mapę Torunia wpisuje kolejną interesującą opowieść. Historię, która zaczyna się z wysokiego C i wciąga czytelnika w wielowarstwową intrygę.

Autor stawia na klasycznego bohatera kryminałów, czyli policjanta, do tego ze sporym emocjonalnym i zawodowym bagażem. Jednak umiejętnie korzysta ze schematów, uzupełniając je o indywidualne detale, przez co w czasie lektury nie ma się wrażenia wtórności, a sam Sambor jest odpowiednim protagonistą do uniesienia ciężaru opowieści. To człowiek, który ma swoje marzenia i plany, ale też niepozbawiony wad, który wikła się w różne skomplikowane relacje, ale też dąży do ukarania sprawców przestępstw i boryka z konsekwencjami porażek. Nie jest kryształowy i często popełnia błędy, ale nie jest też nieudolny, za to mocno zdeterminowany.

Mamy w powieści rozbudowaną, wielopoziomową intrygę, którą odkrywa się, zrywając warstwy jak przy obieraniu cebuli, która okazuje się prawdziwym węzłem gordyjskim splecionym z podejrzeń, półprawd, mrocznych interesów i nacisków. Interesująco ukazany jest zakłamany świat mediów i siła wpływu pieniądza, narkotyczne widy, szantaże i dążenie do zemsty. To z pewnością kryminał z ewidentnym sensacyjnym sznytem, który mimo objętości czyta się z ogromną prędkością, bo z takąż prędkością toczy się sama akcja.

Wagi kryminalnej intrygi wcale nie osłabia rozbudowany wątek osobisty dotyczący głównego bohatera. Wręcz przeciwnie - nadaje on Samborowi bardziej ludzkie rysy i przypomina, że praca kryminalna nigdy nie toczy się w oderwaniu od osobistych zmagań śledczych. Z pewnością osoby, które wiedzą co nieco o autorze, dostrzegą w historii autobiograficzne inspiracje, ale zostały one wykorzystane z korzyścią dla fabuły i będą tak samo interesujące w oderwaniu od znajomości biografii autora. Wątek choroby Sambora ma też swój wymiar społeczny, budujący świadomość chorób tarczycy.

Niejednokrotnie wskazywałam, że okrojenie fabuły obszernych powieści zadziałałoby na ich korzyść, jednak w przypadku tej książki nie czuję takiej potrzeby. Każdy z prowadzonych wątków jest tu dość istotny dla całokształtu intrygi bądź dookreślenia bohatera i sprawia, że powieść wychodzi poza gatunkową sztampę. I nawet jeśli nie do końca jestem fanką wszystkich opisanych przez autora dwuznacznych relacji bohatera z kobietami, to nie mam poczucia, że marnują one mój czas spędzony nad lekturą.

Choć to proza gatunkowa, która ma wyraźny wymiar rozrywkowy, podoba mi się, że autor urozmaica ją, sam bawiąc się formą i konwencją. Dzieli opowieść na akty, niczym klasyczny dramat i wymienia na początku bohaterów, urozmaica także narrację, obok trzecioosobowej znajdziemy tu podsycającą dramaturgię narrację prowadzoną w drugiej osobie i dopełniającą całości pierwszoosobową perspektywę w finale. Wszystko to razem nie wprowadza wcale chaosu, a działa z korzyścią dla opowieści i ogólnego odbioru historii.

To naprawdę udana powieść kryminalna z sensacyjnym momentami tempem akcji, która wciąga czytelnika zarówno w głąb intrygi, jak i w osobiste zmagania bohatera na życiowym rozdrożu. Jest historią o mrocznym obliczu mediów, zakulisowych rozgrywkach, naciskach, pragnieniu zemsty i sprawach, które potrafią łączyć się w nieoczekiwany sposób, odsłaniając drugie dno. Sprawnie napisana, ciekawie skonstruowana, z zaskakującym twistem i pełna niełatwych moralnie decyzji. A do tego wpisana w przestrzeń Torunia, ale sięgająca ku Warszawie i Trójmiastu, jednocześnie tworząca posmak kryminalnego fikcyjnego uniwersum z wcześniejszymi powieściami autora (no i ze śladami nie tylko jego kryminalnych opowieści). Jestem z tej lektury zadowolona.

Autor: Marcel Woźniak
Tytuł: Most nad wzburzoną wodą 
Wydawca: wydawnictwo Zaczytani

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Popularne posty