Andrew O'Hagan, Chwile [Znak]
W życiu piękne są tylko chwile
[Dżem]
Kiedy słyszycie słowo "przyjaciel", czyja twarz staje wam przed oczami? Jakie wspomnienia budzą się w waszej pamięci? Jakie chwile zapisane na zawsze? W literaturze jest wiele ujęć przyjaźni - tych młodzieńczych, i tych dojrzałych, co nie znaczy, że temat jest już wyczerpany. Swoją cegiełkę do literackiego pejzażu przyjaźni dokłada także Andrew O'Hagan swoją powieścią Chwile i robi to rewelacyjnie.
Nie ma na tym świecie rzeczy, której Tully Dawson nie zrobiłby dla przyjaciół. To dzięki niemu James nigdy nie czuł się samotny. I to z nim przeżył najbardziej magiczny weekend w swoim życiu. Festiwal Dziesiątego Lata odmienił ich na zawsze. To właśnie tam za niczym nie tęsknili i niczego nie żałowali. Niesieni melodią How Soon Is Now?, odurzeni alkoholem i zapierającą dech w piersiach młodością, przyrzekli sobie, że przeżyją dany im czas inaczej niż wszyscy.
Trzydzieści lat później James wraca do domu po kolejnym długim dniu. Ciszę wieczoru przerywa niespodziewana wiadomość. Tym razem to Tully postanawia poprosić przyjaciela o pomoc.
O'Hagan dzieli swoją powieść na dwie, oddalone o dziesięciolecia, części. Pierwsza jest jak długi, pozornie niewyróżniający się epizod z życia młodych ludzi. Weekendu, który w niezliczonych odmianach i niezliczonych miejscach mógł przydarzyć się dowolnym grupom młodych, zaprzyjaźnionych ze sobą osób. Oczywiście przebieg każdego z wariantów odbywać się mógł według innego scenariusza, ale łączyłby je ze sobą ten nastrój radości, nieskrępowanego szaleństwa powiązanego z odrobiną ryzyka, poczucia szczęścia i życia tym, co tu i teraz. W tym obrazie nic nie jest nadzwyczajne, a jednak dla tych konkretnych ludzi pozostaje wyjątkowe. Szaleństwo młodości. Upojenie chwilą. Pokazane tak, że gotowi jesteśmy zazdrościć tego przeżycia bohaterom i odgrzebywać w pamięci własne podobne momenty.
Oczywiście autor buduje w tej części portret przyjaźni, przywołuje genezę, pozwala zrozumieć więź łączącą Tullyego z Jamesem, ale czyni to oszczędnie. Buduje wiarygodny szkielet, ale nie cyzeluje tego obrazu, pozostawia to czytelnikowi, i skupia się właśnie na momentach, które stanowić mają sedno tych młodych lat. W ten sposób pozwala czytelnikowi poczuć smak tego, co odczuwają zachłyśnięci młodością bohaterowie, upoić się tą chwilą szaleństwa, która wyrywa ich z codziennej monotonii.
Jednocześnie mam wrażenie, że ten wstęp może się wydać niejednemu czytelnikowi nieco za długi. Za bardzo skupiony na weekendowej zabawie i nic nieznaczącymi rozmowami przeplatanymi z uwagami odnośnie do społecznej i politycznej codzienności, próbami filozofowania, cytatami z filmów i dywagacjami nad własną przyszłością. Te dialogi wydać się mogą nieco zbyt hermetyczne, a czytelnikowi nieznającemu klimatu społeczno-politycznego Anglii lat 80. może być trudno zrozumieć sytuację i obawy postaci, przez co zniechęci się do lektury. Mam wrażenie, że ta część książki znacznie bardziej poruszająca jest dla rówieśników bohaterów z Wysp Brytyjskich, którzy łatwiej odnajdą w postaciach echa własnych przeżyć i emocji.
Dopiero druga część powieści, rozgrywająca się w 2017 roku ma znacznie bardziej uniwersalny wydźwięk. Stanowi poruszający, trzymający za gardło portret przyjaźni dojrzałej, w której "zrobię dla ciebie wszystko" znaczy naprawdę wiele. Pozostaje mi mówić ogólnikami, by nie wyprzedzać zbytnio faktów i pozwolić każdemu odkrywać tę historię samodzielnie, ale O'Hagan napisał naprawdę głęboką, wielowymiarową opowieść o relacji, która wykracza poza powierzchowne znaczenie przyjaźni i znacznie bliżej jej do tego, co można określić jako braterstwo.
Wsparcie, na jakie Tully może liczyć od Jamesa, jest naprawdę ogromne. Jednocześnie O'Hagan pokazuje całe spektrum trudności, jakich przysparza dotrzymanie obietnicy. Rozterki moralne, ale też kwestie lojalności i zrozumienia, są tu rozpatrywane bynajmniej nie powierzchownie, a autor zdaje się zaglądać pod samą podszewkę relacji.
W kontekście drugiej części książki ta pierwsza zdaje się nabierać dodatkowego znaczenia. Jest zarazem ciągłością, jak i oddzielną historią. Ciągłą w przyjaźni, osobną w kwestii perspektyw, jakie mają przed sobą James i Tully. I w tym obrazie pięknie wybrzmiewa metaforyczne znaczenie oryginalnego tytułu - Mayflies, czyli jętki, których długość "młodzieńczego" życia jest znacznie okazalsza niż żywot postaci dojrzałej.
Wagę pierwszej części opowieści odczuwać zaczynamy, gdy wybrzmi ostatnie zdanie. Uderza wtedy w czytelnika to poruszające przesłanie o chwilach, które są piękne, że wdrukowują się w pamięci na całe życie, a nostalgia za młodzieńczą przygodą nie przemija, nawet jeśli ta przygoda może postronnemu obserwatorowi wydawać się błaha. Tamten weekend wcale nie zbudował przyjaźni bohaterów ani na niej nie zaważył, a jednak stał się punktem odwołania każdego kolejnego wspomnienia. Tą chwilą, która właśnie w życiu jest piękna i do której z nostalgią, odrobiną smutku, ale też echem radości wracać można także wtedy, gdy życie zwala nas z nóg. Jest jak wideoklip, do którego chciałoby się wrócić, ale który zawsze pozostaje już poza naszym zasięgiem.
Chwile to nie tylko opowieść o tych pięknych momentach w życiu, ale też o trudnych. A przede wszystkim historia męskiej przyjaźni w jej młodzieńczej i już dojrzałej formie, pełna męskich emocji, ale też z perspektywą kobiecej obecności. Bardzo dojrzałe spojrzenie na upojną młodość i wymagającą dojrzałość, na to, co może dzielić, ale też kwintesencję tego, co spaja więzi. To opowieść o godnych pożegnaniach, moralnych dylematach, pragnieniu zachowania kontroli i zgodzie na jej oddanie. Skłaniająca do refleksji wychodzącej poza samą treść książki i uderzająca z pełną mocą już po lekturze. Zdecydowanie dla dojrzałego czytelnika. I nawet jeśli - zwłaszcza w pierwszej części - jest nieco zbyt przegadana i momentami hermetyczna, to warto zwrócić na nią uwagę.
Autor: Andrew O'Hagan
Tytuł: Chwile
Tłumacz: Kaja Gucio
Wydawca: wydawnictwo Znak
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz